„Czekając na Armagedon” książka Grażyny Stachowicz
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić wywiad z autorką książki pod tytułem „Czekając na Armagedon” – Grażyną Stachowicz. Przeczytajcie koniecznie!
OV: Dzień dobry, muszę przyznać, że przeczytałam Pani książkę z wypiekami na twarzy, chociaż pierwszy raz w życiu czytałam literaturę dotyczącą Świadków Jehowy. Wiadomo, że zawsze coś tam się słyszy lub czyta z mediów, ale to nie jest taka stuprocentowa wiedza. Dlaczego zdecydowała się Pani napisać tę książkę w takiej konwencji?
GS: Ponieważ stwierdziłam, że nigdy nie spotkałam się z tego typu konwencją. Przeważnie są to historie autobiograficzne, które trafiają do wąskiej grupy odbiorców w tym wypadku do ex SJ lub osób które są ale mają wątpliwości i szukają potwierdzenia, że coś jest nie tak z ich wyznaniem. Moja książka miała na celu w sposób hipotetyczny pokazać Świadkom Jehowy, że ich podejście do wielkiego ucisku jest nierealistyczne. Bo literatura przedstawia to tak, ze gdy ONZ ogłosi pokój i bezpieczeństwo zniszczy przy okazji wszystkie religie ale SJ jakoś się upiecze bo od razu otrzymają ochronę Bożą i gdy cały świat, miliardy ludzi będzie ginąc oni sobie w ładnych ubraniach uciekną do piwnicy czy na łąkę w lesie i tam zanim wojsko cokolwiek im zrobi przyjdzie odsiecz z nieba i będą mogli spacerkiem dojść do raju. Ta wizja jest tak bardzo infantylna i nie zgodna z Biblią, że chciałam ukazać bardziej realistyczną historie, nie bajkową a życiową historię a przy okazji podzielić się też moimi
wyobrażeniami czy też przemyśleniami.
OV: Czy bohaterowie tej książki naprawdę istnieją? A może to właściwie takie “typy” postaci. Sama muszę przyznać, że mogłabym ich dopasować również do ludzi z mojego otoczenia.
GS: Tak, istnieją choć nie jest to kopia jakieś konkretnej osoby. Opisując Sarę czy Monikę mocno opierałam się na dwóch osobach, które znam z własnego życia ale też dodałam im nowe cechy. Dodatkowo wykreowałam nową sytuacje w przyszłości czyli tak naprawdę nie wiem jakby się zachowały. Wiem, ze wśród SJ ale nie tylko wiele jest osób z podobnymi przejściami czy charakterami to wiedziałam, że ich opis będzie uniwersalny i każdy znajdzie w tych opisach kogoś ze swojego otoczenia. Są też historie zasłyszane od samych ofiar pedofila, które tu przemyciłam dopisując tą historie do przypadkowej postaci w książce. Historie wojenne i kilka innych to też usłyszane od dziadka czy innych starszych osób, czyli autentyczne.
OV: Nie boi się Pani poruszać w książce tematy “niewygodne”, takie jak na przykład molestowanie dzieci. Dlaczego chciała Pani o tym wspomnieć?
Uznałam, że jest to bardzo ważny temat ponieważ SJ przez wiele lat na łamach swych publikacji wytykali Kościołowi Katolickiemu tuszowanie pedofilii i podawali to jako dowód ze ta religia jest fałszywa i zasługuje na zagładę. Sami SJ idąc głosić ludziom zabierali nieraz wycinki z gazet które obnażały grzechy kościoła. A jak doszło do tego ze sami SJ zaczęli być ciągani po sądach, gdzie ofiary domagały się odszkodowania za złą politykę wewnątrz organizacji to nagle SJ zaczęli to wypierać ze swych umysłów twierdząc, że to są oszczerstwa. Nawet składanie zeznań przez jednego z członków Ciała Kierowniczego( tak jakby arcybiskup albo papież u Katolików) przed australijską królewską komisją do spraw krzywdzenia dzieci nie pomogło. Przesłuchujący ewidentnie wykazał błędną politykę organizacji która przyczyniała się do tuszowania problemu a nawet dawała zielone światło pedofilom. Członek CK wstępnie nawet obiecał przeproszenie ofiar. Przez samych SJ całe to dochodzenie zostało odebrane jako robota odstępców ( byłych Świadków Jehowy) a zeznającego członek CK uznali za podstawionego sobowtóra dlatego większość nawet nie chciała tego przesłuchania zobaczyć. Nie mówiąc już o jakieś refleksji. Dlatego w książce tez chciałam wykazać tą niekonsekwencje w ich myśleniu. Czyli tak zwane dwójmyślenie.
OV: Pandemia, kryzys, totalna zmiana naszego życia. Niby większość ludzi popuka się w głowę, ale to właśnie dzieje się na naszych oczach. Ja mam cichą nadzieję, że jednak do spełnienia Pani książkowej wizji nie dojdzie, ale nigdy nie powiedziałabym “na pewno to się nie wydarzy”. Dlaczego właśnie likwidacja religii przyszła Pani do głowy?
GS: To akurat nie jest mój pomysł czy wizja ale właśnie to jest podstawowa nauka SJ. Jeśli chodzi o znak rozpoczęcia się tzw” wielkiego ucisku”. Religie są nazywane Babilonem Wielkim który ma zniszczyć ONZ przy wsparciu wszystkich rządów światowych a wtedy rozpocznie się wielki ucisk a chwile po nim Armagedon z którego tylko SJ zostaną uratowani ponieważ reszta świata zginie – część z ręki władców świata a reszta z ręki Boga. W tym czasie sami SJ będą zmierzać przez kwiecistą łąkę do upragnionego raju bez najmniejszego uszczerbku. Biblia opisuje, ze ucisk będzie tak wielki, że z niczym co było do tej pory nie będzie go można przyrównać dlatego mam ogromną nadzieje, że nie przyjdzie on ani za mojego życia ani życia moich dzieci i wnuków. Ale kiedy naprawdę to przyjdzie nie zależy od naszego chcenia lub niechcenia. Co będzie to będzie, ważne by nie tracić nadzieji i w każdych okolicznościach zawsze być człowiekiem czy jest dobrze czy jest źle na świecie.
OV: Nie byłabym również sobą, gdybym nie zapytała, dlaczego Sara nie zdecydowała się urodzić w domu? Dla mnie, jako douli, logiczne jest, że w momencie, gdy dzieje się źle, decyzja o porodzie w domu jest najbezpieczniejsza. Wiadomo, że wtedy nie
byłoby mowy o przetaczaniu krwi, ale jednak. Poród domowy mógłby uratować sytuację.
GS: Od początku zależało mi by uwypuklić temat krwi i transfuzji. Wiele osób to bulwersuje a przede wszystkim gdy SJ decydowali się by nie ratować dzieci przez podanie im krwi. Chciałam pokazać sposób myślenia przeciętnego SJ gdy musi stanąć przed takim dylematem. Niestety w rzeczywistości większość rodziców postąpiłaby inaczej niż moi bohaterowie.
OV: Czy planuje Pani kontynuację książki? Sama jestem ciekawa, jak mogłaby się rozwinąć historia państwa Kowalskich. A co się mogło stać z Moniką i Dominikiem?
GS: Powoli piszę drugą część historii bohaterów osady. Monika i jej mąż też się pojawią bo musi być zawsze negatywna postać w każdym opowiadaniu. Na pewno rozwinę wątek małżeństwa Kowalskich. Ale również wprowadzę nowe postacie a może i wyprowadzę mieszkańców z osady. Na razie trudno mi przewidzieć gdzie Książka mnie poprowadzi. Na tę chwilę mam 6 gotowych rozdziałów. Przy okazji napiszę, że w drugiej części będzie rozwinięty temat wykluczeń ze społeczności czyli stosowanie ostracyzmu bo ten temat też interesuje czytelników.
OV: Czy ma Pani doświadczenie z życia w takiej leśnej osadzie?
GS: Podobna osada istnieje naprawdę, jeździłam tam mieszkając na Śląsku do znajomych SJ po produkty mleczne. Zawsze mnie to miejsce zachwycało i nieraz myślałam aby w takiej okolicy osiąść na stałe. Warunki opisujące dom Pani Mieci i opuszczony dom to opis moich wspomnień z dzieciństwa gdzie jeździłam do dziadków i wujków na wieś. Ubikacja była za stajnią, woda w studni, piec na drewno. Kochałam te miejsca, czułam się tam wolna i szczęśliwa otoczona zwierzętami i bezmiarem przestrzeni do odkrycia. Będąc dzieckiem marzyłam by mieszkać głęboko w lesie i opiekować się zwierzątkami leśnymi potrzebującymi pomocy człowieka. Przede wszystkimi kocham naturę i wieś mimo, że wychowałam się w dość dużym mieście ale zawsze ciągnęło mnie na wieś. Tam czułam się zawsze cudownie. Obecnie też mieszkam na odludziu w Irlandii. Nie jesteśmy otoczeni lasami ale za to zielonymi pastwiskami. Posadziłam już dużo drzew wokół domu by mieć chociaż namiastkę ukochanego lasu.
OV: Czy chciałaby Pani w takiej żyć?
GS: Myślę, że chciałabym w podobnym miejscu żyć!
OV: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Inne posty dotyczące książek znajdziecie TUTAJ