Jezioro Velence na Węgrzech (Velencei-tó)
Jeszcze przed wyjazdem z Węgier udało nam się odwiedzić jezioro Velence (Velencei-tó). Był weekend, był upał. Po wycieczce została opalenizna, zdjęcia i dużo miłych wspomnień :-).
Jezioro Velence leży na południowy zachód od Budapesztu. Jest to mniej więcej połowa drogi nad Balaton. Obydwa jeziora mają podobne pochodzenie tyle że jezioro Velence jest już o wiele mniejsze i płytsze (maksymalna głębokość to 2 metry). Powoli ulega procesowi zarastania.
Udaliśmy się tam pociągiem z dworca Déli w stronę Székesfehérvár. Podróż nie była długa, ale za to tłoczna. Węgrzy masowo jeżdżą w ciepłe weekendy nad jezioro Velence. Wysiedliśmy w mieście Agárd i udaliśmy się na plażę. Można sobie wybrać tam kilka opcji: plaża dzika, plaża ogrodzona (strzeżona?), lub jeżeli chcemy tam też nocować, możemy wybrać hotel z własną plażą. My zagnieździliśmy się na ogrodzonej plaży. Że była strzeżona, to dość daleko idące wnioski. Ratowników nie widziałam. Byli tylko ludzie pobierający opłatę. Mieliśmy swoje drzewko, które dawało cień. Było blisko do wody i do baru z lemoniadą. Czego chcieć więcej? Chyba tylko tego, aby Smok poszedł normalnie spać. Niestety nasz maluch śpi tylko w swoim łóżeczku, lub ewentualnie w nosidle. Zapakowaliśmy więc delikwenta w nosidło i ruszyliśmy na podbój drugiego brzegu jeziora.
Promem popłynęliśmy w stronę Pákozd. Rejs był bardzo przyjemny, mimo dość dużego upału. Płynęliśmy między pływającymi wyspami i podziwialiśmy okoliczne ptactwo (koło jeziora Velence znajduje się nawet rezerwat ptaków). Na miejscu ruszyliśmy na wzgórze Mészeg. Znajduje się tam pomnik upamiętniający zwycięstwo powstańców węgierskich nad wojskami habsburskimi w bitwie nad Pákozd (29.09.1848) oraz pomnik żołnierzy armii węgierskiej poległych na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Wszystko to otoczone jest pięknym parkiem botanicznym. Można tam także napić się kawy oraz zwiedzić muzeum. Na uwagę zasługują także zrekonstruowane okopy.
Szkoda, że nie mogliśmy spędzić tam więcej czasu. Musieliśmy wracać, bo Smokuś już był wyraźnie zmęczony. Mimo naprawdę dużego upału (blisko 40 stopni), mały czuł się tam świetnie. Jedyną ofiarą słońca byłam ja, ponieważ tak bardzo byłam zajęta smarowaniem kremem synka, że zapomniałam o sobie.
Polecam to miejsce wszystkim, którzy lubią uciec od nadmiaru turystów. Nad jeziorem Velence znajdziemy głównie Węgrów (sama nie słyszałam tam żadnych obcokrajowców). Myślę, że warto się tam wybrać także dla widoków i tamtejszej przyrody.
Tedi