Dlaczego kazałam trzylatkowi jeździć tyłem w samochodzie?
Kilka miesięcy temu… zaraz, zaraz to już przecież rok minął! Rok temu stałam się ambasadorką Kocham Zapinam. Nie miałam wtedy żadnego hopla na punkcie fotelików. W zasadzie się na tym nie znałam. Jedyne, co faktycznie było dla mnie ważne, to prawidłowe zapinanie dziecka w foteliku. I oczywiście prawidłowe montowanie go w samochodzie. Chociaż po pewnym czasie się okazało, że nasz fotelik nie był jednak idealnie zamontowany. Nikt nie jest idealny, a najważniejsze jest wyciągnąć odpowiednie wnioski ze swoich błędów i teraz Smok jeździ sobie tyłem do kierunku jazdy.
Gdy Smok miał się urodzić, poszłam do sklepu kupić pierwszy fotelik. Nie zastanawiałam się nad jego bezpieczeństwem. Kupiłam pierwszy lepszy, który wpadł mi w oko (nie, nie był najtańszy). Fotelik był używany tylko kilka razy. Mieszkaliśmy wtedy w Budapeszcie, więc nie mieliśmy auta. Wszędzie się poruszaliśmy metrem, autobusem lub tramwajem. Ten fotelik po roku czasu trzeba było wymienić na fotelik następnej kategorii. Smok był dość dużym dzieckiem i zwyczajnie się w kołysce nie mieścił mimo, że było wtedy lato, więc i ubrań miał na sobie mniej. Drugi fotelik także kupiłam bez większych przemyśleń. Wtedy nawet nie wiedziałam o istnieniu fotelików RWF. Smok jeździł potem w nim do trzecich urodzin.
Po zostaniu ambasadorką Kocham Zapinam zaczęłam coraz więcej czytać o bezpieczeństwie dziecka w samochodzie. Smok był już wtedy duży, więc fotelik RWF nie był nam aż tak niezbędny. Jednak miał pojawić się drugi maluch w rodzinie i nie mogłam znieść myśli o posadzeniu go po pierwszym roku w foteliku przodem do kierunku jazdy. Zdecydowałam, że trzeba mu kupić fotelik tyłem do kierunku jazdy. Oczywiście trochę czasu minęło zanim przekonałam do tej decyzji M (nie wiem dlaczego, ale faceci bywają uparci). Udało się. Decyzja została podjęta, więc stwierdziłam, że fotelik można kupić już teraz i jeszcze Smok sobie w nim pojeździ. Przy okazji chciałam sprawdzić, czy da się trzylatka przesadzić do RWFa.
Wybrała kilka modeli fotelików (no dobra, zaledwie trzy) i pojechałam do sklepu, gdzie fachowiec miał mi fotelik przypasować do samochodu. Zdecydowałam się na Joie Spin 360. Dlaczego ten a nie coś z górnej półki RWFów? Nie ukrywam, że cena miała tu duże znaczenie. Jednocześnie musiałam kupić także fotelik z pierwszej kategorii wagowej. Mimo, że Joie Spin jest dla grupy wagowej 0-18 kg to nie chciałam do niego wsadzać noworodka. Wygodniej jest dziecko zapakować w fotelik w domu i umieścić w aucie, a nie pakować go do fotelika dopiero w samochodzie (zwłaszcza, że zima się zbliża). Joie Spin może się także obracać, przez co Smok może swobodnie sam do niego usiąść. No i przede wszystkim pasuje do mojego samochodu. Bo nawet najlepszy fotelik nie będzie bezpieczny, gdy będzie źle dopasowany do samochodu.
Jeszcze tego samego dnia pierwszy raz Smok jechał w nowym foteliku. Nie było płaczu, lamentu ani żadnych narzekań. Ot, jazda tyłem nie zrobiła na nim wrażenia. I tak sobie Smok jeździ od kilku miesięcy. Pewnie już niedługo pojeździ bo zbliża się do magicznej granicy 18 kg i 104 cm wzrostu. Ale na razie sobie jeździ. Mieści się bez problemu i jest mu wygodnie.
A ja nie przejmuję się dziwnym spojrzeniem ludzi z ulicy (a Czesi wyjątkowo się dziwią, że trzylatek jeździ tyłem). Nie przejmuję się nawet, gdy ktoś z rodziny patrzy na mnie jak na wariatkę. Wiem, że dzięki temu moje dziecko jest bezpieczniejsze i tylko to się dla mnie liczy.
Tedi
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło ?