A gdybym tak umarła?
Zastanawiałaś się kiedyś, co by się stało, gdybyś nagle umarła? Nie za 50 lat. Nie za 20 lat. Teraz. Gdy twoje dziecko jeszcze nie potrafi żyć samodzielnie. Gdy twój maluch nie rozumie, co to jest śmierć.
Nie mam problemu ze śmiercią. jest ona dla mnie całkowicie naturalna i liczę się z tym, że umrę. Wszyscy umrzemy i nie podlega to dyskusji. Jednak prościej jest umrzeć będąc już staruszką, gdy odchowało się dzieci, a nawet wnuki. Ale śmierć spotyka też młodych ludzi. Codziennie ktoś ginie podczas wypadku, choruje na raka i umiera młodo, zostawiając swoją rodzinę i malutkie dzieci. Nie straszna jest dla mnie moja śmierć, ale przygnębia mnie myśl o tym, jak sobie moja rodzina beze mnie poradzi.
Ja przecież umrę. Gdyby umarła, nie czułabym już nic czuła. Trafiłabym do innego świata lub po prostu przestałabym istnieć.
Oni zostaliby tu i musieliby sobie beze mnie poradzić.
Chciałabym, żeby moje dziecko wiedziało, kim dla niego byłam.
Chcę, aby otrzymało możliwość edukacji w dobrych placówkach (nawet jeśli z tego nie będzie chciał skorzystać).
Chcę, aby synek dużo podróżował i poznawał inne kraje, ludzi, języki. Nie chcę, aby ograniczył się do jednego miejsca.
Chciałabym, aby M nigdy nie przestał go kochać.
Przy okazji chcę, aby M nie został sam. Chcę, aby w przypadku mojej śmierci znalazł sobie kogoś innego, z kim mógłby żyć.
Nie chcę,aby po mnie płakali i co tydzień chodzili na mój grób, ale jednocześnie nie chcę, aby o mnie zapomnieli.
Chcę, aby Smok nie stracił kontaktu z moją częścią rodziny. Aby znał swoich dziadków i prababcie.
O inne rzeczy nie muszę się martwić, bo wiem, że M by sobie poradził. Na wszelki wypadek nazwiska i numery telefonów lekarzy Smoka mam zawsze zapisane w moim kalendarzu. Tak, gdyby M spanikował w razie gorączki.
Nie wybieram się teraz nigdzie. Nie jestem chora. Ale nigdy nie mamy gwarancji, że następnego dnia będziemy jeszcze chodzić po tym świecie. Trzymam się zawsze zasady, że każdy dzień należy wykorzystywać tak, jakby miał być ostatnim. Nie chodzi mi o imprezowanie, seks, dragi i rock & roll. Codziennie mówię synkowi, że go kocham. Codziennie staram się wychowywać go najlepiej, jak potrafię. Codziennie go przytulam (jeśli mi na to pozwala). Nic nie odkładam na potem. Moja babcia zawsze mówiła: co masz zrobić dziś, zrób wczoraj, a najlepiej przedwczoraj i potem możesz odpoczywać. Bardzo dobra zasada. Zwłaszcza jeśli chodzi o pracę. Nic nie zostawiam na ostatnią chwilę. Brudne garnki zalegają w zlewie wieczorem? Trzeba je umyć, bo następnego dnia rano i tak nie będzie mi się chciało za to zabrać. Niezałatwionych spraw urzędowych szczególnie nie lubię. Wiem, jak M nie znosi chodzić do urzędów, więc nie zamierzam go zostawiać z czymś, co mogę zrobić sama. Wszystkie dokumenty staram się trzymać w jednym miejscu (po przeprowadzce z Budapesztu jest to trochę problematyczne, ponieważ nadal próbujemy wszystko ogarnąć). Majątku żadnego nie mam, więc nie muszę się tym przejmować.
M dałby sobie radę. Jest dorosły. Rozumie. Obawy mam głównie o Smoka. Jest jeszcze malutki i pojęcie śmierci, jest dla niego abstrakcją. Gdybym umarła teraz, nie zrozumiałby, dlaczego mama go zostawiła. Aby uniknąć takich sytuacji nie traktujemy śmierci w naszym domu, jak temat tabu. Ponad pół roku temu moi rodzice musieli uśpić swojego psa, z którym Smok uwielbiał się bawić. Starałam się wtedy delikatnie wytłumaczyć maluchowi, czemu psa już nie ma. Jest malutki, więc pewnie do końca tego nie zrozumiał, ale nie zamierzam synkowi wpajać bajki, że piesek uciekł z domu albo poszedł do innych ludzi. Z dzieckiem jestem szczera. Jak będzie większy na pewno przeczytam mu fragment z książki Feliksa Salten „Bambi. Opowieść leśna”. Autor w jednym rozdziale pięknie opisał śmierć, przedstawiając ją, jako rozmowę dwóch jesiennych liści. Ale do tego Smok musi jeszcze trochę dorosnąć.
Warto myśleć o takich rzeczach. Warto zrobić testament. Warto nie traktować śmierci jak temat tabu.
Tedi