Rozszerzamy dietę niemowlaka
Posiadanie drugiego dziecka jest kompletnie inne, gdy porówna się to z posiadaniem pierwszego dziecka. Przede wszystkim wszystko, co się robi, jest bardziej przemyślane. Przy drugim dziecku można próbować nie popełniać tych samych błędów, co przy pierwszym. Takie macierzyństwo jest bardziej świadome. I u nas się to sprawdza, na przykład jeśli chodzi o rozszerzanie diety. Smokowi zaczęłam dawać inne jedzonko po skończonych 4 miesiącach. To nie był jakiś duży błąd, ale teraz wiem, że poczekałabym z tym jeszcze chwilę. Młodszemu rozszerzamy dietę dopiero po skończonych 6 miesiącach.
Dlaczego?
- Czekałam aż Młodszy zacznie w miarę samodzielnie siedzieć. Nadal siedzi bardzo chwiejnie i zazwyczaj go nie sadzam. Sam nie siada, ale z pomocą krzesełka do karmienia, jest w stanie trochę wysiedzieć.
- Czekałam aż sam będzie chciał jeść, co nastąpiło jakiś miesiąc temu. Młodszy na widok jakiegokolwiek jedzenia od razu otwierał buzię i wyciągał rączki. Kulminacją tego był ostatni incydent na balu w przedszkolu Smoka. Stałam z Młodszym w chuście i trzymałam w ręce bułkę Smoka rozmawiając z nim o czymś bardzo ważnym. W pewnej chwili zorientowałam się, że Młodszy gryzie bułkę. Po tym incydencie nie było odwrotu. Dietę trzeba było rozszerzyć.
- Czekałam, aż przejdą mu wszystkie choroby. Nie doczekałam się i ma wrażenie, że szybko się nie doczekam, bo to chyba głębszy problem.
Postanowiłam, że na początku rozszerzamy dietę za pomocą słoiczków. Gorąco wierzę w BLW i mam także w planie wprowadzić tę metodę, ale najpierw chciałabym zapoznać Młodszego po prostu ze smakiem jedzenia. Zwłaszcza, że jeszcze jego rączki nie są tak precyzyjne, jak to jest potrzebne do samodzielnego jedzenia. Smok przestał mieć problemy z chwytaniem jedzenia dopiero koło 9-10 miesiąca życia. Z Młodszym oczywiście będę próbować, ale dopiero za jakiś miesiąc. Dodatkowo słoiczki są najczęściej robione z dobrej jakości warzyw, a ja na razie nie mam dostępu do ekologicznych warzyw i owoców, więc na początek słoiczki muszą wystarczyć.
Co potrzebne jest do rozszerzania diety?
Przede wszystkim krzesełko do karmienia. Po Smoku mam już jakieś doświadczenie i wypróbowaliśmy kilka różnych krzesełek. Obecnie używamy krzesełka z IKEI, ale nie jest ono idealne, więc szukam czegoś lepszego. Wiem jedno: nie chcę w domu drewnianego krzesełka (mieliśmy czyszczenie go było koszmarem), ale wypasionego plastikowego z obiciem (to samo, co z drewnianym). Krzesełko ma być proste, łatwe w utrzymani czystości i żeby jeszcze starsze dziecko mogło do niego samodzielnie wchodzić. Wydaje mi się, że wszystkie te punkty spełnia krzesełko Keter Multidine, jednak mi podoba się to w kolorze niebieskim, ale kiepsko z jego dostępnością.
Do karmienia dziecka potrzebne też są łyżeczki. Jeszcze po Smoku mam łyżeczki Fisher Price, które według mnie są jedne z lepszych łyżeczek dla maluchów. Na razie nie będę ich wymieniać, bo nie ma takiej potrzeby.
Oczywiście będzie nam potrzebna także jakaś zastawa stołowa dla Młodszego. Chwilowo używam kubeczka z Aventu. Zależy mi zwłaszcza na dużej tacce, aby dało się tam rozłożyć kawałki warzyw i owoców.
Oto moje propozycje:
Tacka, miska i kubeczek od bibatu.pl.
Zastanawiam się też nad takim talerzem silikonowym. Przynajmniej Młodszy nie zrzuciłby go z krzesełka ;-).
Przy Smoku świetnie się sprawdził także kubek niewysypek. Teraz także zamierzam taki sprawić Młodszemu. Jest świetny na jakąś niewielką przekąskę, zwłaszcza, gdy chce się zabrać ją ze sobą na spacer.
Będzie nam też potrzebny dobry śliniak. Najlepszy będzie taki z rękawkami i zbiorniczkiem na jedzonko. Smok też miał podobny i bardzo był przydatny.
A poza tym będziemy potrzebować dużo pozytywnego nastawienia, bo jedzenie w miłej atmosferze jest bardziej przyjemne.
Co jeszcze dodałybyście do listy niezbędnych rzeczy przy rozszerzaniu diety?
Tedi
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).