Gdy dziecko przeżywa rozstanie z rodzicem
Parę miesięcy temu zdecydowałam się pójść do pracy a opiekę nad Smokiem przekazać profesjonalnej opiekunce. Oczywiście miałam pewne obawy, ale starałam się nie przejmować wszystkim. Smok znał już swoją opiekunkę od dawna, a do tego jest dzieckiem raczej mało strachliwym. Mogłam go bez problemu zostawić nawet z osobą dla niego obcą i nigdy nie płakał, czy nie przeżywał tego. Teraz od ponad miesiąca chodzę do pracy i widać, że jednak małemu nie jest to obojętne.
Nawet dziecko z pozoru pozbawione lęku separacyjnego będzie przeżywać rozstanie z rodzicem. Taki maluch do końca nie rozumie, co to znaczy pracować i że mama, czy tata z tej pracy wrócą. Do tego nie potrafią także zrozumieć, że rodzice nie zostawiają go, bo on coś zrobił źle. Maluch potrzebuje czasu, aby się przyzwyczaić do nowej sytuacji i aby zrozumieć, że mama i tata nadal go kochają.
Dziecko może zareagować różnie na nową sytuacje. Może mieć problemy ze spaniem. Może nie mieć apetytu i marudzić więcej niż zwykle. Może także płakać i nie chcieć odejść od rodzica.
W naszym przypadku to ostatnie jest najbardziej odczuwalne. W momencie, gdy przychodzę do domu, Smok wiesza się na mnie i nie odchodzi na krok aż do nocy. Ta natomiast następuje znacznie później niż miało to miejsce zanim poszłam do pracy. Maluch nie chce iść spać, bo woli ze mną oglądać książki lub zwyczajnie się przytulać. Na szczęście, gdy już uśnie, noc przesypia całkiem spokojnie. Zazwyczaj.
Jak pomóc maluchowi w przyzwyczajeniu się do nowej roli?
Przede wszystkim nie należy dziecka wrzucać na gorącą wodę. Podejście, że dziś jestem, a jutro nagle zniknę nie jest najlepszym pomysłem. Dziecko potrzebuje czasu i okresu adaptacyjnego. Niech będzie to tydzień, miesiąc a nawet dwa. Będzie to czas, w trakcie którego maluch nauczy się przebywać z inną osobą dorosłą. Zacznie wtedy przyswajać, że chwilowa nieobecność mamy (czy też taty, bo tatusiowie też przecież mogą przebywać na tacierzyńskim) nie jest niczym strasznym. Po takim czasie i dziecko nie będzie negatywnie odczuwało całej sytuacji, a mama będzie spokojniejsza, że maluch nie płacze godzinami.
Kiedyś M miał w zwyczaju znikać bez słowa. Uważał, że lepiej będzie, gdy oddali się niezauważony, niż wytłumaczyć Smokowi sytuację i narażać się na jego szlochy. Do czasu. Kilka miesięcy temu musiał wyjechać na weekend z domu. Wyszedł tak jak zawsze niezauważony. Smok nie zareagował. Za to wieczorem boleśnie odczułam ten wyjazd. Smok poszedł spać normalnie, ale nagle zaczął się budzić co pół godziny z wielkim płaczem. Ciężko go było uspokoić. W pewnym momencie pomyślałam, że to jego woreczek żółciowy płata nam figla. Na szczęście zanim pojechałam do szpitala postanowiłam sprawdzić wszystko. Brzuch małego był miękki i wyraźnie nie on był problemem. Zaczęłam więc rozmawiać ze Smokiem. W efekcie powiedział mi po dłuższej chwili, że się boi, bo taty nie ma. Po rozmowie zasnął i spał już spokojnie całą noc. M nigdy już nie wyjechał bez słowa.
Czasami nam się wydaje, że takie maluchy są jeszcze głupiutkie i niewiele rozumieją, ale one są mądrzejsze niż nam się wydaje. Dużo potrafi zdziałać szczera rozmowa i dokładne wytłumaczenie całej sytuacji. Nawet jeżeli trzeba będzie to robić codziennie przez miesiąc.
Tedi