Strefa mamy

Alergia na mleko u dziecka – jak sobie z nią radzić?

Alergia na mleko u Smoka ma długą historię. Zaczęło się od wprowadzenia mleka modyfikowanego w 4 miesiącu życia Smoka. Gdy był karmiony moim mlekiem nie było żadnych problemów, a jestem z tych jedzących krowi nabiał w ilościach hurtowych. Niestety po wprowadzeniu mleka modyfikowanego pojawiły się na buzi czerwone plamy, więc zmieniłam mleko na hypoalergiczne. Plamy zniknęły. Teraz dopiero wiem, że nie do końca.

Pozorne infekcje wirusowe

Mimo, że na co dzień wszystko było w jak największym porządku, na twarzy mojego dziecka przy każdej infekcji pojawiała się czerwona plamka. Była ona bardziej lub mniej regularna i o różnym natężeniu koloru. Po wyleczeniu delikwenta sama znikała do 2-3 tygodni. Lekarz stwierdził, żeby się tym nie przejmować, że to pewnie wirusowe i wirus uaktywnia się, gdy odporność dziecka spada. Nie przejmowałam się.

Nawet gdy Smok miał rok, zmieniliśmy mleko modyfikowane hypoalergiczne na zwykłe modyfikowane. Nie zauważyła żadnych niepokojących objawów (co nie znaczy, że ich nie było)aż do czasu, gdy przyjechaliśmy do Polski. Początek pobytu to były nieustanne infekcje na tle alergicznym: katar trwający przez 2-3 tygodnie, zapalenie oskrzeli wywołane przez alergię na plaster przeciwko komarom itd. Jesienią Smok złapał już tak silną infekcję oskrzeli, że konieczne było podanie antybiotyku. Po trzech tygodniach udało się mu wyzdrowieć, ale plama na buzi została. Czekałam aż zniknie, ale nie znikała. Po miesiącu poszłam do lekarza. Dał maść przeciwko wirusom. Po kolejnym miesiącu wróciłam. Dał kolejną maść. Tak minęło pięć miesięcy, trzech lekarzy i kilka maści w tym też ze sterydami. Nic nie pomagało. Buzia czasem była ostro czerwona, czasami plama jakby zaczynała znikać.

Wkurzona na cały system poszłam po pomoc do mojej najzwyklejszej w świecie lekarki rodzinnej. Ta tylko popatrzyła na dziecko i stwierdziła, że to alergia na mleko. Miałam ograniczyć i obserwować, co się dzieje.

Wtedy zamieniłam mleko modyfikowane na roślinne. Ku mojemu zdziwieniu Smok nie zauważył różnicy i wreszcie zaczął przesypiać noce. Był znacznie bardziej spokojny i bardziej uśmiechnięty. Ja odczułam ulgę.

Niestety plamy wróciły i okazało się, że nabiał musimy odstawić całkowicie. Jedyne, co je od krowy, to masło. Ja śpię spokojnie, Smok z resztą też.

Skąd się brały plamy wyskakujące akurat przy infekcjach? Proste! Mały wtedy pił więcej mleka, więc był wystawiony na większą ilość alergenów.

Kompleksowa zmiana w kuchni

Zdiagnozowanie Smoka spowodowało całkowitą zmianę w mojej kuchni. Musiałam wykluczyć nabiał krowi. Wszelkie ciasta, pieczywa zaczęłam robić bez mleka. Czasem zastępuję mleko mlekiem roślinnym lub zwyczajnie zamieniam na wodę. Da się i wcale takie wypieki nie są gorsze. Zaczęłam też kupować nabiał kozi. O dziwo kopytka z sera koziego smakują Smokowi bardziej niż te z serem krowim. Połowę pizzy zawsze robię z serem kozim. Smok i tak nigdy nie chciał jeść sera żółtego. Zup nie zabielam. Desery robię na śmietance kokosowej. Jak już gdzieś musi być jogurt, to kupuję kozi. Da się, chociaż jest to trudne, bo nadal kozie produkty, czy śmietanka kokosowa nie jest w Polsce dostępna wszędzie.

Trzeba także zawsze sprawdzać etykietki. To, że coś jest na opakowaniu kozie, nie znaczy, że faktycznie jest w 100% kozie i że nie zawiera jakiegoś paskudnego składnika. Kiedyś kupiłam kozi serek kanapkowy jednej ze znanych firm. Dopiero w domu zorientowałam się, że ten serek za prawie 10 zł zawiera karagen. Wysoka cena nie oznacza, że produkt jest dobry.

Robienie z siebie dziwoląga

Muszę przyznać, że najtrudniejszą kwestią są wyjścia do restauracji. Chodzimy do restauracji/cukierni ze Smokiem dość często. Chcemy, aby nauczył się także, jak zachowywać się w takich miejscach. Problemem jest właśnie jego dieta bez mleka. Cukiernie są chyba najgorsze. Pytam się, czy mają coś bez mleka i nabiału i patrzą się na mnie jak na dziwoląga.

Przecież to nie jest możliwe, że tylko moje dziecko ma alergie?!

Ale z tym też można sobie radzić. Proszę, aby pokroili mi same owoce. Sprawdzam składniki każdego wypieku (w każdej cukierni mają księgi ze składnikami). Z reguły bezpieczne jest ciasto francuskie lub kruche, ale i tak trzeba sprawdzać.

Pod tym względem Budapeszt był świetny, ponieważ tam prawie w każdej cukierni można znaleźć coś dla diabetyków, uczulonych na gluten, laktozę czy krowie białko. Zupełnie inne podejście do sprawy.

Akceptacja i kompromis

Już wiem, że moje dziecko nie może jeść nabiału od krowy. To już jest duży sukces, bo nie ma nic gorszego niż niewiedza.

Na początku myślałam, że to tragedia. Jak ja zrobię Smokowi jego ulubione gofry? Co z żurkiem? Co on w ogóle będzie jadł? Szybko okazało się, że bez krowiego nabiału da się żyć i teraz w mojej lodówce stoi tylko butelka z krowim mlekiem, które używam do kawy i ser żółty dla mnie i dla M. Nic więcej z nabiału nie znajdziecie.

W czasie wizyty w restauracji zwyczajnie przymykam oko na trochę niezdrowe rzeczy. Nabiału jeść nie może, ale pieczone ziemniaki może. Niech już to będzie kawałek kurczaka w panierce (którego nigdy w domu bym mu nie dała), galaretka o wątpliwych walorach odżywczych, czy parówki. Grunt żeby nie zawierało mleka.

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.