Dropie patrzące w oczy
W bardzo zaawansowanej ciąży wybraliśmy się z M do muzeum w zamku Vajdahunyad przy Városliget w Budapeszcie. Ja byłam w tej ciąży, nie M. Zobaczyłam wtedy wśród eksponatów wypchanego dropia. Och, jak ja chciałam zobaczyć te ptaki na żywo! Ale zaawansowana ciąża nie pozwoliła mi ruszyć się nigdzie daleko (te plecy bolące i ten pęcherz wielkości rodzynki). Potem też lepiej nie było, bo wiecznie czasu na wycieczki nam brakowało. Tak wróciłam do Polski nie zobaczywszy dropia na żywo.
Za to M zobaczył. Korzystając z ponad dwutygodniowej wolności od nas w czasie przeprowadzki, wsiadł w pociąg i pojechał oglądać dropie. Dotarł aż do Parku Narodowego Körös-Maros niedaleko granicy z Rumunią.
Jak dojechać?
Park leży przy miejscowości Dévaványa. najlepiej pojechać tam autem, ponieważ normalna komunikacja (autobusy, pociągi) jeździ tam dość rzadko. Najlepiej udać się ekspresem z Budapesztu do Gyoma, a potem łapać transport do samej miejscowości Dévaványa.
Można tam też skorzystać z noclegu w tamtejszym gospodarstwie (centrum turystyczne) lub spać w którejś z pobliskich miejscowości.
Co można zobaczyć?
Przede wszystkim jedziemy tam oglądać dropie (czyli túzok). Park wygląda jak u nas przy Puszczy Białowieskiej. Są duże wybiegi, a w nich wolno chodzą sobie zwierzęta. Na szczęście te są na tyle ciekawskie, że podchodzą do ogrodzenia. Świetna sprawa! Oprócz dropi zobaczymy tam także inne typowo węgierskie zwierzęta jak szare krowy (szürkemarha) czy węgierskie świnie (mangalica).
Miejsce jest bardzo przyjemne i można tam podziwiać węgierską pusztę. Jest ciepło (w końcu to Węgry), sucho (w końcu to puszta), idealnie na weekendowy wyjazd. My już myślimy nad wyjazdem tam całą rodziną. Smok byłby zachwycony takimi zwierzakami :-).
Zdjęcia zostały zrobione przez M.
Podobają Wam się zwierzaki?
Tedi