Dlaczego koniec ciąży jest taki trudny?
Przez całą ciążę boisz się o maleństwo. Gdy pierwsze mdłości przechodzą i wkraczasz w drugi trymestr zaczynasz bać się porodu. No, bo jak to tak przecisnąć takie duże dziecko przez taką małą…? No jak?! I tego porodu, tego bólu i wszystkiego, co z tym związane boisz się prawie do samego końca. Prawie robi jednak wielką różnicę.
Po kilku miesiącach ciąży przychodzi taki moment, że masz dość wszystkiego. No dobra, ten moment przychodzi praktycznie od razu, gdy ledwo żyjesz wymęczona wymiotami, zawrotami głowy i tak dalej. Ale to jeszcze nie jest aż takie tragiczne. Drugi trymestr też jest ciężki, ale jeszcze da się z tym żyć. Maluch radośnie podskakuje w brzuchu, delikatnie cię muskając nóżkami i rączkami. brzuch rośnie, ale nie jest jeszcze ogromny. Pęcherz robi się mniejszy, ale jeszcze jest trochę większy od ziarenka piasku. Generalnie nie jest źle. Jeszcze, żeby akurat nie była pełnia lata i nie było upałów, to już w ogóle da się z tym żyć!
Jednak potem przychodzi trzeci trymestr. Brzuch zaczyna wyglądać monstrualnie. Z resztą on nie tylko tak przerażająco wygląda. Noszenie go też jest przerażające. Plecy bolą coraz bardziej. Nogi puchną. Pęcherz domaga się co pół godziny wizyty w toalecie również w nocy. Wszystko boli, wszystko puchnie. Nic nie wygląda jak wcześniej, a już na pewno nie wygląda atrakcyjnie. Czy wspominałam już o rozstępach? Może tę kwestię przemilczę.
I gdy już myślisz, że gorzej być nie może, dochodzisz do ostatniego miesiąca ciąży. Już nie potrafisz chodzić. Wleczesz się tylko sapiąc i powłócząc torebką. Stopy nie przypominają już nawet stóp, a delikatne kopniaki zamieniają się w bolesne wkładanie obu nóg pod żebra. Skurcze, duszności, częste wizyty w toalecie, cellulit osiągający niewiarygodne rozmiary. Nadal ciągle jesteś głodna, ale nie masz na nic ochoty. Męczy cię zgaga, jakieś nudności i częste wizyty w toalecie. Chciałabyś zjeść ulubione lody, ale na samą myśl robi ci się niedobrze. Chciałabyś posprzątać dom, ale samo umycie wanny kończy się zadyszką. I znowu wypadł ci z ręki kubek. Ulubiony kubek, który oczywiście roztrzaskał się na miliony kawałków. Nie masz już kubka, musisz posprzątać ten bałagan i zastanawiasz się, jak to zrobić z tym wielkim brzuchem. Na to wszystko przybiega syn, który zadaje pytanie „znowu coś rozbiłaś” i wtedy przypominasz sobie o wcześniejszym kubku, pokrywce od patelni, doniczce i ulubionym lusterku. 7 lat nieszczęścia to mało!
Matko! Kiedy to wszystko się skończy?!
Patrzysz do kalendarza i pocieszasz się, że to już prawie 37 tydzień. Za chwilę może się zacząć. I chociaż wiesz, że pierwsze dwa tygodnie po porodzie są koszmarne, to przynajmniej z każdym dniem jest wtedy coraz lepiej, a nie gorzej.
Jeszcze chwila. Jeszcze trochę, a przytulisz swoje maleństwo, które już nie będzie kopać cię pod żebrami. Jeszcze chwila, a nie będziesz chodzić do toalety milion razy w ciągu nocy. Jeszcze chwila, a będziesz mogła swobodnie kichnąć. Jeszcze chwila, a będziesz mogła udać się do sklepu bez zadyszki.
I wtedy zapomnisz o tym wszystkim, co ci przeszkadzało i być może zapragniesz znowu to przeżyć…
Tedi
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).