Po co małe dziecko zaprowadzać do dentysty?
Pamiętam swoją pierwszą dziurę w zębie. Gdy mi mama o niej powiedziała, poszłam od razu do łazienki i szorowałam ząbka szczoteczką, mając nadzieję, że dziura zniknie. Nie zniknęła. Skończyło się to ropniem, kilkoma wizytami u dentysty a w ostateczności wyrwaniem zęba. Szczęście, że był to ząb mleczny. Byłam wtedy mała, ale dokładnie pamiętam gabinet i lekarkę, która mi zęba usuwała.
Po tej wizycie było ich jeszcze sporo. Niestety mam dość słabe zęby. Teraz je bardzo pilnuję. Chodzę do dentysty regularnie i jakoś sobie z tym daję radę. Gdy byłam dzieckiem było mi trudno i każdą wizytę u dentysty traktowałam, jak najgorszą karę. Dlatego o zęby Smoka dbam od samego początku i staram się robić wszystko, aby nie bał się wizyty u stomatologa.
We wrześniu zaprowadziłam go do gabinetu pierwszy raz. Cel wizyty był jasno sprecyzowany. Chciałam sprawdzić, czy jego zęby są zdrowe, oraz chciałam aby dentysta powiedział Smokowi, że cumelek nie jest zdrowy (wszystkie inne metody odsmoczkowania nie działały). Dentystka sprawdziła ząbki i stwierdziła krzywy zgryz, który miał się poprawić po odstawieniu cumelka. Smok z dnia na dzień zostawił swojego „przyjaciela”. Obyło się bez płaczów i histerii. Jeszcze tylko jedną noc spał z cumelkiem w rączce. Potem kompletnie go odrzucił. I chociaż cel naszej wizyty w gabinecie został osiągnięty, to nie byłam z niej całkiem zadowolona. Smok płakał. Pani dentystka wyraźnie mu nie spasowała. Od razu zaczęłam się bać, co to będzie przy następnej wizycie.
Zupełnie niepotrzebnie.
W grudniu dostałam na Mikołajkach w Grodzie Kraka bon na wizytę adaptacyjną w PerioCare. Zapisałam nas i pojechaliśmy. Oczywiście nie przemyślałam problemu z parkowaniem w centrum Krakowa (gabinet mieści się przy ulicy Szpitalnej 2a), ale na szczęście udało nam się dotrzeć na miejsce. Smok trochę się bał, chociaż starałam się mu wszystko dokładnie wytłumaczyć. Za to, gdy otworzyły się drzwi gabinetu, maluch dziarskim krokiem wszedł do środka. Ładnie przywitał się z panią i… no właśnie! Zupełnie nie mogłam poznać mojego dziecka. Strach minął. Porozmawiali sobie oboje bardzo konkretnie. Nie było żadnych płaczów. Smok z zaciekawieniem przyglądał się wszystkim sprzętom. Dokładnie pooglądał ząbki smoka – przytulanki. Zadawał pytania i dał sobie oglądnąć ząbki a nawet wyczyścić je specjalną szczoteczką. Tak był zadowolony, że stwierdził, że chce tu wrócić. Gdy zapytałam się go, co mu się najbardziej podobało, odpowiedział, że pani (od razu widać, że facet ;-)).
Pani dentystka ponad to wytłumaczyła nam, że zęby dziecku musi myć rodzic, ale dziecko ma po nim poprawiać. Tak powinno wyglądać mycie zębów dopóki dziecko nie nauczy się pisać. Dopiero wtedy ręka jest na tyle wyćwiczona, aby poradzić sobie z dokładnym myciem zębów.
Wizyta adaptacyjna powinna dzieci zachęcić do wizyt u dentysty. Dlatego ważne jest, aby znaleźć odpowiedni gabinet, który zapozna dziecko ze wszystkimi sprzętami. Ważne jest, aby osoba, która prowadzi wizytę adaptacyjną miała odpowiednie podejście do dzieci. Pani z PerioCare takie podejście ma i to chyba był największy powód sukcesu.
Tedi
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij 🙂