Strefa kobiety

Poranek zmienia się wraz z życiem

Poranek to ulubiona lub znienawidzona chwila w ciągu dnia. Sama czasem go lubię, czasem nienawidzę. Marzą mi się poranki spokojne, kiedy nic nie zakłóca wszystkich porannych rytuałów. Wszyscy jesteśmy spokojni, uśmiechnięci i nigdzie się nie spieszymy. Rzeczywistość jednak bardzo odbiega od marzeń.

Moja mama wiecznie narzekała, że ja zawsze wcześnie wstawałam. Takie dziecko ma jednak swoje zalety. Przede wszystkim moja mama nigdy nie musiała ze mną rano walczyć, abym wstała do przedszkola/szkoły. Ja się po prostu sama budziłam wystarczająco wcześnie. Wadą było to, że budziłam przy okazji też wszystkich domowników. Co z tego, że była 5 rano? Najwyższy czas, żeby zacząć dzień!.

I mi się trafiło dziecko z gatunku „ranny ptaszek”. Normalna pora pobudki dla Smoka to 6-6:30 rano. Nie narzekam, bo przynajmniej, gdy zepsuje mi się budzik, to Smok zadba, abym wstała do pracy (czyli wleci do naszej sypialni z krzykiem „mamo, wstawaj do pracy!!!”). Niestety czasami się zdarzy, że budzik nie zadzwoni z niewyjaśnionych powodów (czyli wyłączę go i pójdę spać dalej), a Smok w tym dniu postanowi pospać przynajmniej do 8. Rzadko, ale zdarza się. Pewnym minusem porannego dziecka jest nierozróżnianie przez niego dni pracujących od weekendu. Wstajemy o 6 rano też w sobotę, niedzielę, święta i podczas urlopu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu możemy regularnie podziwiać wschody słońca i więcej zrobić w ciągu dnia, bo ten dzień jest dla nas dłuższy. Tak już się przyzwyczaiłam do wczesnego wstawania, że gdy wyjadę czasem bez Smoka i postanawiam pospać do oporu, budzę się najpóźniej o 7.

Kiedyś nie wstawałam tak wcześnie. Wstawałam wręcz jeszcze wcześniej. W moich szkolnych latach potrafiłam wstawać o 4 rano (!), aby uczyć się na sprawdzian z geografii. Znacznie lepiej szła mi nauka rano niż wieczorem i stąd taka dziwna pora na przyswajanie wiedzy. Oczywiście takie wczesne wstawanie powodowało, że wcześnie chodziłam też spać. Po pewnym czasie ranne wstawanie już nie było takie fajne. Chyba z wiekiem człowiek potrzebuje coraz więcej snu. Ilość przesypianych przeze mnie godzin dość mocno wzrosła, gdy byłam w ciąży ze Smokiem. Mam wrażenie, że całą ciążę przespałam. Spałam wszędzie i w każdej pozycji. Najgorsze były autobusy, bo ciężko mi było się powstrzymać, aby nie zasnąć… Ciąża często jest takim specyficznym stanem ciała, w którym człowiek po prostu śpi. Zawsze i wszędzie.

Moje poranki kiedyś zawsze kojarzyły mi się ze starannie przyrządzonym śniadaniem i pyszną kawą. Wszystko oczywiście konsumowane w spokojnej i relaksującej atmosferze. A teraz? Wszystko uległo zmianie. Śniadania? Jakie śniadania?! Jem je najczęściej dopiero w pracy. W domu nie mam na to czasu, chyba że w locie skubnę coś lub Smok kategorycznie zażąda, abym zjadła ten plasterek szynki, bo on go nie chce widzieć na swoim talerzu. Nie żeby mu się plasterek szynki pchał do usty, czy coś. Po prostu nie może leżeć na jego talerzyku i ma być zjedzony przeze mnie. Taki to już los matek, że żywią się często resztkami po swoich dzieciach. I dobrze, bo inaczej mogłyby z głodu umrzeć ;-).

Dla jasności kawy też w domu nie piję. W ogóle ograniczam kawę (z bólem serca) i jeśli ją piję to już w pracy. Na spokojnie. Bez biegania. Bez „mamo, zjadłem już pasztecik i chcę jeszcze”. Taka kawa smakuje najlepiej.

W takie poranki wplecione jest także ogarnianie domu. Wieczorami jest już późno i wolę wtedy poukładać puzzle ze Smokiem. Rano ogarniam kuchnię, pranie, czasem nawet odkurzę. Jeszcze tylko śmieci trzeba wystawić do wyniesienia, ubrać dziecko, znaleźć żyrafkę, która zaginęła w łóżku, oglądnąć nową rakietę syna, spakować jedzenie do pracy i już mogę wyjść z domu.

Czy takie poranki są gorsze? Nie. Są inne a już na pewno nic nie poprawia dnia lepiej niż uśmiech własnego dziecka :-). No chyba, że dziecko postanowi rano wpadać w histerię co 5 minut (czyli, że nasz w domu 2,5 latka), ale to już wyższa szkoła jazdy.

Tedi

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij 🙂

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.