Mały mężczyzna w kuchni
Jako nastolatka marzyłam, że mój mąż będzie świetnym kucharzem. Imponowali mi niesamowicie mężczyźni, którzy potrafią i co najważniejsze lubią gotować. M nie gotuje. Nigdy nie musiał, więc nie miał po co się uczyć. Specjalnie też się do tego nie garnął. No cóż. Nikt nie jest bez wad ;-).
Mały chłopiec w kuchni
Gdy tylko dowiedziałam się, że Smok będzie Smokiem a nie na przykład Smoczycą, postanowiłam, że nauczę go gotować. Ta czynność ma sprawiać mu przyjemność i być niewątpliwą uciechą dla mojej przyszłej synowej. No dobra, może zaczęłam o tym myśleć, trochę później niż przy okazji USG połówkowego. Wiadomo, że niemowlak się do kuchni nie nadaje, ale odkąd Smok miał mniej więcej 1,5 roku, zaczęłam zapraszać go do tego pomieszczenia. Najpierw pomagał mi przy ciasteczkach. Akurat zbliżały się święta, a więc czas pierników i ciastek. W pracę zaangażowana była cała rodzina. Ja robiłam ciasto, M wałkował, a mały Smok wykrawał świnki, osiołki i gwiazdki. Z czasem przyszły bardziej odpowiedzialne zadania, czyli zdobienie ciastek i muffinów. Trzeba przyznać, że Smokowi wychodziło to rewelacyjnie.
Teraz Smok dzielnie mi pomaga, trzymając miskę, wsypując mąkę (do miski, a nie na podłogę), podając mi różne składniki, a także wyrzucając do śmieci niepotrzebne resztki. Już wie z czego się robi ciasto. Wie, co jest potrzebne do zrobienia kotletów mielonych. Potrafi z moją pomocą wymieszać składniki w misce, oraz wybierać odpowiednie przyprawy. Chociaż muszę przyznać, że ostatnio się uparł, aby do zupy marchewkowej wsypać cynamon. Oparłam się jego prośbom i tylko udałam, że wsypuję ten przeklęty cynamon.
Nawet M zaangażował się bardzo w naukę Smoka i uczy go smarować kanapkę masłem, lub serkiem. Tak, dajemy małemu do ręki nóż do masła i sam jest w stanie sobie tę kanapkę posmarować. Z lepszym lub gorszym skutkiem, ale zawsze ją potem zajada z jeszcze większym apetytem.
Dlaczego warto jest uczyć dzieci gotować?
Dobrze jest, gdy dziecko umie o siebie zadbać. Żeby w razie czego, potrafiło sobie zrobić kanapkę. Wiadomo, że chodzi tu o trochę starsze dzieci, bo 2,5 latka i tak bez opieki zostawić nie można. Ale ciężko nauczyć starsze dziecko, gdy od maleńkości było w pełni obsługiwane. Gdy maluch przyzwyczai się do pracy w kuchni, starsze dziecko nie będzie widziało w tym nic dziwnego.
Dziwią mnie czasami ludzie, którzy dopiero w wieku dwudziestu lat uczą się gotować makaron lub robić jajecznicę. Ale może to tylko moje wrażenie, bo zostałam wychowana trochę w inny sposób. Gotowanie może sprawiać przyjemność i nie musi być tylko przykrym obowiązkiem. Wystarczy żebyśmy sami robili to z przyjemnością, a nasze dzieci to u nas podpatrzą. Sformułowania w stylu „o nie. Znowu muszę ugotować obiad na jutro” na pewno nie sprawią, że dzieci chętniej staną w kuchni gotowe do przyrządzania posiłku.
Wreszcie wspólne gotowanie to jeszcze jeden moment, który można wykorzystać na rodzinne spotkanie. Przy przyrządzaniu posiłków można przecież też rozmawiać, śpiewać, wygłupiać się i śmiać się. Traktujmy to jak zabawę.
Przecież dzieci znacznie chętniej się uczą, gdy nauka jest zabawą 🙂
Tedi
*Zdjęcie pobrałam z Pixabay
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij 🙂