Strefa mamy

Ile pieniędzy warte jest dziecko?

Każde dziecko dla rodzica (tego normalnego a nie patologicznego) warte jest wszystkich pieniędzy, chociaż każdy rodzic też czasami potrzebuje zimowej kurtki. Stara już się nie nadaje. Połatana jest na wszystkie strony i tych łat jest już więcej niż pierwotnej kurtki. Ale kurtka dla dziecka i tak będzie priorytetem. Dziecko przecież marznąć nie może. Zupełnie odwrotnie niż w naturze, bo natura wie, że rodzic jest ważniejszy niż dziecko i w razie zagrożenia to rodzic się ratuje pierwszy. Okrutne? Może i tak, ale wiadomo, że rodzic bez dziecka przeżyje, a dziecko bez rodzica nie. Mówię oczywiście o świecie zwierząt. U ludzi jest inaczej.

Sama często idę do sklepu po coś dla siebie, a wychodzę z siatką rzeczy dla młodego. Może powinnam schudnąć, aby łatwiej móc coś na siebie kupić w czym nie wyglądam koszmarnie? Mniejsza z tym, jak wyglądam. Chodzi o to, że na młodego jestem wstanie przeznaczyć wszystkie swoje pieniądze. Gdyby był chory, także wyciągnęłabym ostatni grosz na niego. Ale nurtuje mnie ostatnio pytanie ile człowiek jest w stanie przeznaczyć pieniędzy, by to dziecko mieć? Nie, by je ratować, ale by je do życia w ogóle powołać.

Czy jest jakiś ustalony limit? Czy kierujemy się raczej zasadą: walczymy do ostatniej złotówki”?

Ciąże bezproblemowe, albo takie z niewielkimi „niedogodnościami” kosztują wbrew pozorom niewiele. Nawet jeżeli dla świętego spokoju przyszli rodzice postanawiają chodzić do lekarza prywatnie. Wierzcie mi. To nie są duże koszty. Problem pojawia się, gdy ta ciąża nie przychodzi, lub gdy ciąży utrzymać się nie udaje już kolejny raz. Wtedy wkraczamy w magiczny krąg badań. Krąg, który, albo da nam szybką odpowiedź (o szczęśliwcy!), albo ciągnie się bez końca (krąg się może ciągnąć?). Częściowo o badaniach przeprowadzanych w przypadku poronień nawykowych pisałam już wcześniej. Przy problemach z zajściem w ciąże dużo z nich też trzeba wykonać. A gdy odpowiedź nie należy do tych najprostszych, na badania wydamy już nie setki, ale tysiące złotych. Częściowo badania genetyczne można zrobić na kasę chorych, ale wtedy trzeba poczekać. Nie znam ludzi z problemami z rozrodczością, którzy chcą czekać. Są tylko tacy, których nie stać na inną wersję.

Wydawać by się mogło, że kilka tysięcy złotych to nic, gdy chce się mieć dziecko. Ale niektóre badania trzeba powtarzać. Za dobrego lekarza, który na przykład zna się na immunologii (na kasę chorych nie masz szans znaleźć, a jeżeli znalazłaś, to daj mi znać!), też trzeba sporo zapłacić. Za każdą wizytę i za każde badanie USG. Do tego dochodzą leki, które często aplikowane są ” na ślepo”. W około 50% przypadków poronień nawykowych nie udaje się znaleźć przyczyny. Dlatego lekarze przepisują leki bez diagnozy, bo może akurat się uda. I tak często kobiety w ciąży biorą heparynę niskocząsteczkową (lek przeciw zakrzepom), która nierefundowana (czyli, gdy nie masz zdiagnozowanej zakrzepicy) kosztuje kilkaset złotych za miesiąc. Do tego mogą dojść hormony, witaminy a czasem i sterydy. Nie masz pokaźnych, oszczędności to polegniesz.

A i tak nikt nie zagwarantuje ci, że po wydaniu tych wszystkich pieniędzy urodzisz zdrowe i żywe dziecko.

Pary borykające się z problemami w zajściu w ciążę też nie mają lekko. Muszą także wykonać wiele badań, z których większość nie jest refundowana. Niby in vitro jest refundowane (jeszcze!) i to ma pomóc, ale ja twierdzę, że jak kogoś nie stać na in vitro to i tak do niego nie dojdzie, bo nie będzie go stać na wykonanie tych wszystkich badań.

Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej odpuścić. Czy nie lepiej te wszystkie pieniądze przeznaczyć na już istniejącego malucha. Nie każdy musi mieć rodzeństwo. Nie każdy musi mieć więcej dzieci niż jedno. Nie każdy jest w stanie stworzyć nowe życie.

Tedi

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij 🙂

facebook-iconinstagram-icontwitter-icongoogle-plus-2-icon

 

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.