Młode matki to najgorsi pracownicy!
W dzisiejszych czasach mamy do czynienia ze społeczeństwem roszczeniowym. Wszyscy tylko ręce wyciągają, bo im się należy. Należy się praca na mowę o pracę. Należy się przyzwolenie na urlop macierzyński. Należą się pieniądze, bo się dziecko urodziło. Należy i należy… Tylko biorą a nic z siebie nie dają!
Młode matki są najgorszymi pracownikami, bo nie chce im się pracować. Ciągle tylko kombinują jakby tu iść na zwolnienie i wymyślają z tego powodu choroby u swoich dzieci. Oczywiście urlop muszą wykorzystać, bo przecież chcą pobyć z rodziną. Jakby to było ważniejsze od pracy! Po godzinach młoda matka nigdy nie zostanie. Przecież są inni, a ona ma dziecko.
Generalnie takie młode matki robią z siebie święte, bo urodziły dziecko i wszyscy powinni im być za to wdzięczni i na rękach je nosić. A praca? Pracę ktoś inny za nie wykona.
Wiecznie chodzą rozkojarzone. Myślą tylko o dzieciach, pieluszkach, jedzeniu i kawie. Na ich biurkach jest pełno zdjęć malucha, nad którymi zawsze trzeba się zachwycać. Nigdy nie przyjdzie im do głowy, że widok dziecka na nocniku nie jest słodki.
Młode matki ciągle rozmawiają przez telefon. A to dzwoni do opiekunki dziecka aby się zapytać, czy latorośl zjadła dzisiaj obiad. Innym razem odbiera telefon od opiekunki, że dziecko właśnie zrobiło pierwszy krok.
Idą zawsze na urlop macierzyński na cały rok (jakby im ktoś dał więcej, to też by wzięły). Gdy zachodzą w ciążę, od razu biorą zwolnienie chorobowe. Po tak długim czasie są oczywiście niezdolne do wykonywania wyższych czynności (czyli wszystkiego poza zmienianiem pieluchy, wycieraniem brudnej buzi i śpiewaniem „wlazł kotek na płotek”). Mimo to oczekują, że nikt je z pracy nie zwolni. Okropność!
Młode matki to plaga naszych czasów!
(…)
Jetem mamą ponad dwulatka. Z powodu ciąży i wychowywania dziecka miałam 2,5 roku przerwy od pracy zawodowej. Mój mózg nie zamienił się w papkę. Pracuję i nie widać żadnej różnicy między mną, a innymi pracownikami. No może tylko to, że śmieję się w ukryciu, gdy ktoś mówi, że pies jest jak dziecko :-).
Tedi