Walka Smoka ze smoczkiem
Jakiś czas temu ze zdziwienia wyciągnęłam ze swojej torebki smoczek. Wygląda na to, że powinnam częściej sprzątać w swojej torebce, ponieważ Młody pożegnał się ze swoim smoczkiem już zdecydowanie dłuższy czas temu. Nie było łatwo. Nie obyło się bez łez…
Ale może od początku.
Jako noworodek Smok w ogóle nie chciał smoczka. Nie i koniec. Nie był wtedy problemowym dzieckiem, więc też specjalnie nie nalegałam. Daleka jestem od wpychania dziecku smoczka na siłę. Sytuacja się zmieniła, gdy miał jakieś dwa miesiące. Jakieś dziwne kolki nas nawiedziły. Nie wiem, co to było, ale Smok zaczął mieć problemy z uśnięciem. Wybudzał się i w ogóle popołudnia i wieczory spędzał na rękach płacząc. Wtedy zaczął używać smoczka. I tak do pierwszych urodzin smoczek był w użyciu, ale raczej tylko do spania lub wieczorami, gdy młody stawał się już dość marudny.
Dość znacząca zmiana nastąpiła niestety po pierwszych urodzinach Młodego. Przeprowadziliśmy się wtedy do Polski. Do przeprowadzki doszły wychodzące dość boleśnie zęby i nieustanne infekcje. Efektem tego po 2-3 miesiącach Smok nie potrafił bez smoczka wytrzymać nawet 5 minut.
Tego już było za wiele, ponieważ smoczek smoczkiem, ale silne uzależnienie od ssania zdrowe nie jest.
Na szczęście jakoś przezwyciężyliśmy ten trudny czas i po kilku miesiącach udało mi się nauczyć Młodego, że smoczek jest w domu, a jakiekolwiek wyjścia z domu będą bez smoczka.
Pomyślicie pewnie, że zwariowałam, bo jak to tak dwulatek ze smoczkiem, a ja się cieszę, że nie chodzi z nim non stop?
To teraz odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie:
Komu przeszkadza smoczek u dwu- trzylatka?
Mamie? Dziecku? Rówieśnikom dziecka? Tacie? Teściowej? Koleżance z placu zabaw? Czy może sąsiadce spod czwórki?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Okazuje się bowiem, że smoczek dzieciom w ogóle nie przeszkadza. Smoczek przeszkadza nam – dorosłym i to tylko dlatego, że właśnie sąsiadka, koleżanka czy teściowa stwierdziła, że to straszne, że dwulatek chodzi z tym pocieszycielem w buzi. Dziecko będzie się śmiało ze smoczka tylko wtedy, jeżeli jego rodzice, dziadkowie czy inni opiekunowie mu przekażą, że należy się śmiać z dzieci ze smoczkiem.
Gdy sobie to uświadomimy, będzie nam prościej przestać myśleć schematycznie.
Bo Zosia odrzuciła smoczka, gdy miała pół roku… Bo Franek nie chciał smoczka, gdy miał 8 miesięcy… Bo Madzia…
A za to Wojtek mając dwa latka nadal woli usypiać ze swoim pocieszycielem. A Marysia czasami się w nocy czegoś przestraszy i smoczek pomaga jej się uspokoić.
Każde dziecko jest inne i każde ma inne potrzeby. Nie ma sensu pakować je wszystkie do jednego pudła z napisem „smoczek jest tylko dla niemowląt i roczne dziecko nie ma prawa już go chcieć”.
Sama chciałam się pozbyć smoczka z domu w zasadzie tylko dlatego, że już mnie wkurzały docinki wszystkich wkoło, że Smok już taki duży i nadal z zatyczką łazi. Ale zadanie to nie było proste. Zwłaszcza, że Smok ma swój charakterek i jak coś sobie wbije do głowy, to nie przegadasz. Próbowałam wielu metod. Były książeczki o pożegnaniu ze smoczkiem. Były opowieści. Były próby przekonania. Nic nie pomagało. Od razu Wam napiszę, że nie stosowałam żadnych drastycznych rozwiązań. Nie było ucinania, czy wyrzucania smoczka. Za to pewnego dnia postanowiłam wziąć Młodego do dentysty…
Smok miał już wtedy przeszło dwa latka, więc najwyższa pora na kontrolę jego uzębienia. Nasza wizyta nie miała nic wspólnego z kwestią pozbycia się smoczka, ale pani dentystka od razu po zobaczeniu zębów Młodego stwierdziła, że ma krzywy zgryz i jest to spowodowane smoczkiem. Dodała jeszcze, że problem powinien się cofnąć, gdy Młody odstawi smoczka.
Po tej wizycie Smok płakał przez kilka dni. Ciężko mi było coś z tym zrobić. Bardzo przeżył, że ma krzywe ząbki i chciał je naprostować. Noc po wizycie u stomatologa była pierwszą nocą bez smoczka. To znaczy pocieszyciel spędził ją w rączce Młodego. Kolejną noc smoczek spędził na stole, a potem już w ogóle nie był zauważany. Młody za to co chwilę przychodził do mnie i pytał się, czy ma już proste zęby. Nie przekonywałam go do niczego. Sam zdecydował, że nie chce mieć krzywych zębów.
Słyszałam różne historie związane z rozstaniem ze smoczkiem. Jedno jest pewne. Nie ma uniwersalnej metody, która zadziała na wszystkie dzieci. Czasem dziecko samo przestanie pocieszyciela potrzebować. Czasem może zechcieć oddać smoczka komuś innemu – mniejszemu. A czasem warto zaprowadzić dziecko do dentysty.
Tedi
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).