Z Turulem wokół puszty – projekt Klubu Polki
Poniższy post powstał w ramach projektu „BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI” Klubu Polki na Obczyźnie, który dedykowany jest Karince oraz jej siostrze Ali. Dziewczynki aktualnie nie mają możliwości by podróżować, dlatego zabieramy je w baśniową podróż po świecie z dziecięcych snów.
Zapraszam na bajkę wszystkie dzieci i dorosłych!
Istnieje mapa bez krańców świata – są na niej wszystkie kontytenty, miasteczka i wsie, ale jako że zawieruszyła się w bibliotecznym dziale baśni, nabyła magicznych cech: jeśli się na niej stanie, potrafi porwać ze sobą w najbardziej odległe miejsce.
Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy – nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj.
Bajka 19 – Z Turulem wokół puszty
Była ciepła letnia noc. Ala nie mogła usnąć. Zastanawiała się, gdzie wyruszą następnego ranka. Już tyle widziały! Świat wcale nie jest taki wielki, a gdy się ma czarodziejską mapę, staje się coraz mniejszy. Myślała o górach wysokich. Myślała o rafie koralowej. A może tak na Biegun Północny? Albo Tybet! Tam na pewno jest pięknie.
Pomyślała, że zda się na mapę. Niech sama wybierze kolejny przystanek. Tak zasnęła. Śniła o przygodach, które mają się jeszcze wydarzyć.
Nazajutrz otworzyła oczy i spostrzegła, że nie jest w swoim łóżku. Stoi przed wielkim budynkiem a obok niej stoi Karinka. Dziewczynki zdumione popatrzyły na siebie.
– Musiała na przenieść, gdy spałyśmy – powiedziała Karina.
– Aha – zamyśliła się Ala.
Przez chwilę zastanawiały się, gdzie stoją. Słyszały odgłosy pociągu i męski głos zapowiadająco coś, czego zrozumieć nie potrafiły.
– Ala! Karina! Wreszcie Was znalazłam! – Zawołała uśmiechnięta blondynka – Myślałam, że będziecie trochę wcześniej. No nic. Nie mamy czasu do stracenia. Tyle rzeczy nas dzisiaj czeka!
– Ale gdzie my właściwie jesteśmy? – Zapytała Ala.
– To jest Budapeszt. Stolica Węgier. A to miejsce, w którym stoimy to dworzec kolejowy Keleti. Został zbudowany w czasach austro-węgierskich i stąd ten imponujący budynek.
– Śliczny! – Dziewczynki stały oniemiałe.
– Budapeszt słynie z pięknych budowli z czasów austro-węgierskich. Idziemy dalej?
– Kto to jest? – Zapytała Karina patrząc na starego człowieka stojącego nieopodal nich z psem.
– To jest… – blondynka nie zdążyła odpowiedzieć, bo Karinka już biegła w stronę mężczyzny z psem.
– Ale łodki! Mogę go pogłaskać? – Zapytała staruszka wskazując na psa.
– Oczywiście. Ona bardzo lubi dzieci. – Odparł staruszek uśmiechając się do dziewczynki.
– Jak się nazywa? – Zapytała Karina głaszcząc uroczą suczkę.
– Piroska.
– Ja nazywam się Karina. A Pan?
– Jestem Zoltan. Miło mi cię poznać.
– Razem z siostrą podróżujemy po świecie. Dlaczego Pan tu stoi? – Karinka nadal głaskała Piroskę, która z radością merdała ogonem.
– Zbieram pieniądze, jeśli ktoś zechce mi dać.
– Pan jest bezdomny?
– Nie. Moim domem jet Budapeszt. – Staruszek zamyślił się z uśmiechem. – Jesteś bardzo miłą dziewczynką i dlatego wyjawię ci sekret. – Karinka zaciekawiła się. – Koło zamku w Budzie gniazduje Turul. To bardzo mądry ptak, którego ożywić może tylko dziecko. Dla dorosłych jest on tylko rzeźbą. Ten turul jest bardzo przyjazny i zna mnóstwo ciekawych historii. Aby go ożywić trzeba go pogłaskać po ogonie.
– To taki zaczarowany ptak? – Zapytała Karina. Tak. To na pewno go odwiedzimy. Prawda Ala?
– Oczywiście – Odpowiedziała Ala, która od jakiegoś czasu była zajęta głaskaniem Piroski.
– Chodźcie dziewczynki. Już czas na nas, jeśli chcemy dojść na zamek – Powiedziała blondynka.
– Było nam bardzo miło pana poznać – Powiedziała Ala.
– Mnie też było miło. Pozdrówcie ode mnie Turula! – Odrzekł staruszek.
Dziewczynki już szły w stronę Dunaju. Gdy doszły na zamek, od razu spostrzegły dostojnego Turula. Siedział na kolumnie z rozpostartymi skrzydłami. Jakby miał zaraz wzbić się w powietrze. Karina od razu wspięła się do niego i pogłaskała po ogonie.
– Dzień dobry, Karino! – powiedział ożywiony ptak – Bardzo miło mi cię wreszcie poznać. Ciebie także, Alu!. Zsuzsi, my się już dobrze znamy – odezwał się ptak, tym razem do opiekunki dziewczynek.
– Minęło dużo lat – odpowiedziała Zsuzsi i uśmiechnęła się do Turula.
– Mam zamiar zabrać Was na wspaniałą wycieczkę. Macie ochotę się przelecieć? – zapytał Turul.
– Tak! Tak! – wykrzyknęły uradowane dziewczynki.
Ptak nie musiał długo czekać, bo po chwili dziewczynki wgramoliły się na jego grzbiet. Turul wzleciał w powietrze, a Zsuzsi pomachała im, życząc dobrej podróży. Chwilę krążyli nad zamkiem w Budzie, po czym skierowali się na zachód, nad porośnięte lasami wzgórza. Ale jedno z nich nie było zalesione. Rosły tam niewielkie krzewy a większą część wzgórza pokrywały skały i trawiaste tereny.
– To jest wzgórze orła – powiedział Turul. – Tutaj mieszkają zaprzyjaźnione jaszczurki. Uwielbiają wygrzewać się na tych skałach.
– Jakie to piękne! – Wykrzyknęła Karina.
Ptak obleciał teraz Budapeszt od południa i ruszył na wschód. Dziewczynki zobaczyły Góry Bukowe, potem Cisę i jej rozlewiska, z których wzbijały się w powietrze niezliczone ilości ptaków. Wszystkie towarzyszyły dziewczynkom częściowo w drodze. Ala była onieśmielona tym widokiem. Jeszcze nigdy nie widziała tylu różnych ptaków i jeszcze nigdy nie leciała razem z nimi. Lecieli teraz na południe, nad rozległą pusztą. Podziwiali pasące się stada węgierskich krów, które z dołu pozdrawiały naszych podróżnych. Wreszcie Turul wylądował.
– Dziewczynki, tutaj mieszka ktoś, kto chciałby Was poznać – rzekł Turul i wskazał skrzydłem na zbliżający się do nich punkt. Punkt rósł i rósł aż nagle oczom dziewczynek ukazał się wielki Drop.
– Dzie-dzień dobry! – Zaskrzeczał. – Je-jestem opiekunem wszystkich dropiów w tej okolicy. Ba-bardzo chciałem Was poznać, ponieważ tylko Wy mo-możecie mi pomóc. Mo-moja żona zniosła ja-jajo, ale pisklę nie może się z nie-niego wykluć. Już w starej prze-przepowiedni było napisane, że Książę będzie miał problem z wy-wykluciem i ty-tylko oddech Dzielnych Dziewczynek mu pomoże.
W tym momencie dziewczynki spostrzegły jajo na grzbiecie Dropia. Ala wzięła je ostrożnie do rąk.
– Ale, co my właściwie mamy z nim zrobić? – Zapytała niepewnie.
– Wystarczy wasz od-oddech – zaskrzeczał Drop.
Karina i Ala pochyliły się nad jajkiem, zamknęły oczy i dmuchnęły w stronę jajka. W tym momencie skorupka zaczęła pękać. Dziewczynki delikatnie odstawiły jajko na trawę i po chwili z jajka wykluł się Książę.
– Dziękuję Wam bardzo! Nie wiem, co by-byśmy bez Was zrobili! W dowód na-naszej wdzięczności, przyjmijcie od na królewskie pióro – Drop odwrócił się i wytargał ze swojego ogona najpiękniejsze pióro jakie miał i wręczył je dziewczynkom. Potem odbiegł w swoją stronę razem z Księciem na grzbiecie. Dziewczynki usadowiły się znowu na grzbiecie Turula i odleciały w stronę powoli zachodzącego słońca. Następnie skręcili w stronę Budapesztu i po chwili dolecieli na zamek w Budzie, gdzie czekała na nich Zsuzsi.
– Mam nadzieję, że lot Wam się podobał – powiedział Turul.
– Tak! Bardzo! Jesteś wspaniały i dziękujemy Ci, że nas oprowadziłeś po tym pięknym kraju – powiedziała Ala. Dziewczynki przytuliły ptaka na pożegnanie. – Ach i byłabym zapomniała. Pewien staruszek z psem, którego spotkałyśmy koło dworca Keleti prosił, abyśmy Cię pozdrowiły.
– Stary Zoltan? To był wspaniały chłopak! Znaliśmy się dawno temu. Podróżował ze mną tak jak wy. Teraz też jest szczęśliwy. Wiem, co czuje każdy człowiek, który siedział na moim grzbiecie.
– Czyli będziesz wiedział, czy my będziemy szczęśliwe? – Zapytała Karina.
– Tak. I jestem przekonany, że tak właśnie będzie – odrzekł Turul po czym skamieniał na swojej kolumnie.
– To był długi dzień, dziewczynki – rzekła Zsuzsi. – Czas wracać do domu.
Ala i Karina pożegnały się ze swoją opiekunką. Jeszcze raz popatrzyły na Turula i wskoczyły na mapę. Po chwili znalazły się w swoich łóżkach.
– Co będziemy robić jutro? – Zapytała Karina Alę. Nie wiem, ale to na pewno będzie wspaniała przygoda – powiedziała Ala i obie zasnęły śniąc o przygodach, które na nie czekają.
(Zdjęcie Turula z zamku w Budzie pochodzi stąd: KLIK)