Na co komu te Święta?
Siedzę sobie przed komputerem. Miałabym pracować, ale oczywiście wchodzę na Facebooka… Tylko na chwileczkę. W końcu tam też muszę zrobić kilka rzeczy związanych z pracą. Przewijam sobie te wszystkie wiadomości. Facebook jest pełen świątecznej atmosfery, uśmiechniętych ludzi na zdjęciach i pięknie zapakowanych prezentów.
W sumie to muszę Wam przyznać, że nie umiem ładnie pakować prezentów. Zawsze w tym mistrzem była moja siostra. Idealnie przycięty papier, idealnie ułożony na prezencie. Do tego wstążka i paczuszka gotowa. Istne dzieło sztuki. Moje prezenty wyglądają nieco inaczej. Ale ja tu nie o tym chciałam.
Przeglądam tego Facebooka i widzę piękne choinki i świąteczne ozdoby. Jedni jadą właśnie na zimowe wakacje do ciepłych krajów (oj chciałabym!). Inni pieką pierniki. Jeszcze inni spacerują na świątecznym kiermaszu.
A mnie trochę trafia szlag, bo te święta znowu nie są takie, jakie chciałam mieć. Przede wszystkim nie mam kiedy zapakować prezentów. Smok cały czas jest w domu (od początku października był w przedszkolu może 10 dni), a wieczorem nie chcę szeleścić papierem, aby nie obudzić Młodszego (wada małych mieszkań). Jedna prababcia się pochorowała i nie jest z nią najlepiej. Druga prababcia także niedomaga i aż boję się pomyśleć, co nas czeka w przyszłym roku. Nieustannie jesteśmy chorzy, a ja przez to nie mam dla siebie nawet pięciu minut…
Do tego wszystkiego trzeba by było posprzątać przed świętami, umyć okna, upiec ciasta, zrobić… No właśnie, zrobić co?
Tak myślałam wczoraj. Miałam wrażenie, że wszystko wali mi się na głowę. Wydawało mi się, że tylko ja mam nieustannie chore dzieci, bałagan w mieszkaniu i masę obowiązków, których nikt nie byłby w stanie zrobić na czas.
A potem postanowiłam odpuścić. Po co robić jakieś wielkie porządki? Przecież sprzątam na bieżąco, a mycie okien, gdy zapowiadają deszcz jest totalnie bez sensu. Po co przygotowywać jakieś specjalne wypieki, czy potrawy. I tak wigilię spędzamy u rodziny, a potem jak będzie potrzeba, to coś upieczemy. Ciastek mamy wystarczająco minimum do nowego roku, albo jeszcze dłużej. Trzeba czasem odpuścić, by mieć siłę na kolejne dni.
W ten sposób wzięłam Smoka i poszliśmy sobie we dwójkę na rynek na jarmark świąteczny. Smok dostał gorącą czekoladę. Ja pierwszy raz od kilku lat kupiłam sobie grzane wino. Dobrze, że miły pan sprzedał mi połowę porcji, bo przecież nadal karmię Młodszego i alkohol mogę tylko w niewielkich ilościach. Potem obserwowaliśmy owce i kozy w zagrodzie i liczyliśmy bańki na choince (wiedzieliście, że „bańki” to krakowskie słowo?). Wróciliśmy do domu we wspaniałych humorach, a ja przygotowałam na wieczór Harrego Pottera. Dlaczego? Bo nie widziałam jeszcze wszystkich części, a chcę świąteczne wieczory spędzić na kanapie pod kocem i z ciepłą herbatą. Bo chcę przez kilka dni nie pracować. Bo odpuszczam. Na chwilę. Na te kilka dni.
Chcę spędzić czas z rodziną i zakończyć ten rok w dobrym stylu. Wystarczająco już dał nam się we znaki. Pora odpocząć.
Z tego powodu nie martwcie się, że będzie mnie tu tylko odrobinę. Wrócę za kilka dni, obiecuję 😀
A jak Wy zamierzacie spędzić te święta?
A jeśli chcecie na święta przepis na pyszne i błyskawiczne pierniki, to zapraszam TUTAJ.
Olga
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).