Masz jakiś problem? Weź pigułkę!
Kiedyś żyłam w idealnym świecie. Był to świat piękny, bo wolny od reklam. Telewizora nie posiadałam (z własnego wyboru), radia nie słuchałam (z braku czasu), a nieliczne reklamy w internecie szybko wyłączałam. Ten idealny świat niestety się skończył. Odkąd kupiłam samochód, często słucham w nim radia. A tam na okrągło reklamy. Właściwie czasem się zastanawiam, czy poza reklamami coś tam puszczają?
Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy bardziej denerwują mnie reklamy „niskich cen”, czy reklamy leków (lub jak kto woli pseudo leków). Radio jest pełne i jednych i drugich, ale chyba najbardziej zapadają mi w pamięć te drugie. W zdecydowanie negatywny sposób. Wszystko zaczyna się od tego, że człowiek ma jakiś problem. Boli go żołądek/wątroba/głowa, ma problemy z potencją, źle się czuje przy antykoncepcji hormonalnej lub najzwyczajniej w świecie ma denerwującego męża (czemu męża, a nie na przykład teściową?). Co robi człowiek w takiej sytuacji, a raczej co powinien zrobić według reklamy? Wziąć tabletkę!
Tabletka prawdę ci powie
A raczej ją zatuszuje. Ból jakiegokolwiek narządu oznacza, że coś jest nie tak. W takim wypadku powinniśmy poszukać przyczyny bólu (może nawet iść do lekarza). Tymczasem reklama podpowiada nam, że najlepiej zagłuszyć symptomy i mieć wszystko w nosie. Masz problem z trawieniem laktozy? Za nic nie zmieniaj diety! Weź tabletkę i wszystko będzie załatwione. Potem nie zapomnij wziąć też drugą na wątrobę, bo biedaczka może odmówić posłuszeństwa przy takiej ilości tabletek.
Spodobała mi się zwłaszcza jedna reklama. Dwie kobiety żalą się, że mają bardzo denerwujących mężów (a może synów?). Jakie jest rozwiązanie problemów? Trzeba wziąć tabletkę na nerwy (a może to była herbatka?) i z głowy! A może warto się zastanowić nad zmianą męża?
Pełno jest też reklam różnych witamin, suplementów i innych podobnych, nierzadko drogich specyfików. Faktycznie potrzebny dziecku syrop, aby zjadł obiad? Nie warto poszukać przyczyny niejedzenia? Ja na jego miejscu też bym jeść nie chciała, jakby ktoś mi wmuszał i jeszcze bezczelnie przekonywał, że to”za mamusię”, czy „za tatusia”! Nie, dziękuję. Wolę być głodna.
Polska hipochondria
Polacy zażywają dużo leków. Pewnie dużo za dużo. Leczymy się na własną rękę, bo do lekarza też nie tak prosto się dostać. Przez to nie dziwię się, że większość reklam zwłaszcza w radiu, to reklamy leków. Nikomu nie chce się z bólem głowy lecieć od razu do lekarza, więc bierze tabletkę. I nawet jak ten ból głowy zdarza się dwa razy w tygodniu, to nadal łykamy tabletkę. Dlaczego? Bo właśnie do lekarza-specjalisty trudno jest się dostać, a jak już się nam uda, to pewnie lekarz i tak wszystko oleje. Sama cierpię na migreny odkąd pamiętam. Byłam z tym raz u lekarza, ale ten nie zrobił praktycznie nic. I tak łykam te tabletki przeciwbólowe kilka razy w miesiącu. Ani czasu, ani ochoty nie mam na szukanie lekarza. Nie jest to mądre, bo środki przeciwbólowe uzależniają, rozwalają wątrobę i kosztują też niemało.
Nie raz też słyszałam w przychodni, jak matka próbowała na lekarzu wymusić przepisanie antybiotyku dla dziecka. Może i akurat słusznie, ale odnoszę wrażenie, że antybiotyki wiele osób bierze niepotrzebnie. A potem się dziwią, że niska odporność, że zaczynają się jakieś dziwne infekcje grzybicze, że wątroba odmawia posłuszeństwa. I tu wracamy do punktu wyjścia, bo gdy wątroba boli, należy wziąć tabletkę!
By żyło nam się lepiej
Nie ma nic lepszego niż zaczynać i kończyć dzień od garści tabletek. Powiedzą nam to na pewno nasze babcie, które łykają tabletki, bo inaczej by nie żyły. A my, jeszcze młodzi, fundujemy sobie te garście na nic. I jeszcze za nie płacimy ogromne sumy. By żyło nam się lepiej. Byśmy mogli zjeść schabowego. Byśmy mogli cieszyć się niczym niezmąconym seksem.
Tedi