KPI – karmienie piersią inaczej to też karmienie piersią
Rozmawiałam niedawno z koleżanką. Ma aktualnie w domu dwu i pół miesięczną córeczkę, którą karmi butelką, ale ze swoim mlekiem (KPI). To właśnie ta koleżanka zainspirowała mnie do tego wpisu.
- Wiesz Olga, ja naprawdę bardzo chciałam karmić piersią. Przecież starszą karmiłam ponad rok. Wiem, jak to się robi. Ale jakoś nam nie wyszło. Mała była kilka dni po porodzie na intensywnej terapii. Tam karmili ją butelką. Potem już nie chciała normalnie piersi złapać. A ja się teraz nadal tak męczę z tym laktatorem, butelkami i wszystkim. Mam dość.
Nie jestem z tych, którzy nie znają się, ale i tak się wypowiadają. Mam dwójkę dzieci. Karmiłam dziecko mlekiem modyfikowanym. Karmię piersią już ponad rok. Byłam także mamą KPI. Wiem co to są zastoje, poranione i krwawiące sutki. Miałam zapalenie piersi, które groziło ropniem. Nigdy nie przeżyłam takiego bólu, jak wtedy. Poród przy tym to pestka. Smok był także przestawiony na mleka roślinne z powodu alergii. Oprócz tego przeczytałam sporo literatury. Coś więc jednak wiem na temat karmienia niemowląt i małych dzieci. I mam Wam do powiedzenia jedną bardzo ważną rzecz:
Najważniejsze jest, by mama i dziecko byli zadowoleni!
Karmienie piersią to bardzo naturalna rzecz. Niestety jest też sztuką, która nie każdemu wychodzi idealnie. Śmiem twierdzić, że jednak większość kobiet ma z tym większe lub mniejsze problemy, co przy braku fachowej pomocy skutkuje małą ilością kobiet karmiących piersią dłużej niż 2, 3 czy tam 6 miesięcy. Statystyki nie trudno znaleźć.
Karmienie piersią ma mnóstwo zalet, które są podkreślane na każdym kroku. Niestety bywa to także nierzadko wypaczone i kobiety nie karmiące piersią bywają uważane za wyrodne matki, które odbierają swoim dzieciom to, co najlepsze. A przecież większość kobiet, które karmią mlekiem modyfikowanym, próbowało karmić piersią. Niestety im nie wyszło. Nie miały wystarczająco szczęścia, wsparcia, umiejętności i noworodka, który z ochotą i bez problemów ssał, co miał ssać (oj, znam to doskonale…).
Niektóre kobiety takie jak moja koleżanka i ja, próbują jeszcze odciągać swoje mleko laktatorem i zbuntowanemu maleństwu taką ambrozję podawać butelką (ta metoda to KPI, czyli karmienie piersią inaczej). Ma to swoje wady i zalety, ale przede wszystkim zajmuje dużo czasu i dlatego nierzadko mamy w ten sposób nie karmią dzieci zbyt długo. Mnie się udały 4 miesiące, a potem miałam już dość. Smok nie spał wtedy już tak dużo, jak na początku, a ja musiałam przecież znaleźć te 30 minut na odciąganie pokarmu (bo taka jedna sesja trwała dobre pół godziny z przygotowaniem sprzętu, a potem z jego umyciem).
W tym wszystkim spotkałam się niestety z opinią, że nie karmię swojego dziecka piersią, bo przecież daję mu butelkę. Teraz to wspomnienie mnie śmieszy, ale wtedy, gdy byłam naładowana pociążowymi hormonami, miałam ochotę zniknąć.
Bo czy tak naprawdę kobieta karmiąca piersią jest lepsza od tej KPI, czy karmiącej mlekiem modyfikowanym?
Nie!
Zdecydowana większość mam chce dla swoich dzieci, jak najlepiej. Większość nie podaje mleka modyfikowanego, bo się jej nie chce karmić piersią. Większość mam nie wybiera dla dziecka „gorszej metody” karmienia*, bo ma takie widzi mi się. Zazwyczaj jest to poprzedzone próbami karmienia piersią, które ukończyły się niestety niepowodzeniem.
Ja też chciałam karmić piersią Smoka. Moja koleżanka także chciała karmić piersią swoją córeczkę. Nie wyszło nam to idealnie. Odciągałyśmy swój pokarm tak długo, jak dałyśmy radę.
I tak, karmiłyśmy piersią, bo to nasze biusty produkowały pokarm podawany maluszkom.
Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami. A może są tutaj także mamy karmiące piersią inaczej?
Olga
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).
*Absolutnie nie uważam, że karmienie mlekiem modyfikowanym jest gorszym sposobem karmienia niemowląt. Jednak jest wiele przesłanek, które pozwalają uznać, że karmienie dziecka mlekiem mamy jest dla niego najzdrowszą i najbardziej korzystną metodą.