Tak to było 7 lat temu…
Niedawno był przyjemny sierpniowy wieczór, tak jak mógł być przyjemny, gdy pogoda ostatnio nam niezłe figle płata. Dzieci udało nam się położyć o rozumnej porze, co nie zdarza się ostatnio często. Młodszy ma różne wybryki, a jednym z nich jest zabawianie siebie i rodziców prawie do 22… Nie tak to sobie wyobrażałam. Ale tego wieczoru oba brzdące poszły spać mniej więcej o 20. Hulaj duszo, piekła nie ma! M siedział, jak zwykle zamyślony przy swoim komputerze. Ja ogarniałam bieżące sprawy firmy, chociaż zawsze tak bywa, że jak wieczorem mam dużo wolnego czasu, to z tej radości nie wiem, za co się zabrać.
Tak sobie siedziałam i nagle przyszło mi do głowy coś bardzo ważnego.
Ja do M: Kochanie, czy ty wiesz, że za dwa tygodnie mamy rocznicę.
M (zamyślony): hmmm
Ja: Czy słyszysz, co mówię? Rocznica!
M: Tak, słyszę. Mamy piątą rocznicę.
Ja: Słucham? Którą rocznicę?
M: No… tego… rocznicę ślubu.
Ja: To ile lat jesteśmy już po ślubie?
M: Pięć?
M do dat, rocznic i tego typu spraw nie ma głowy. Ja muszę przyznać, że sama też nie zawracam sobie tym głowy, ale akurat dwa tygodnie temu zobaczyłam u innej blogerki wpis o rocznicy ślubu i sobie przypomniałam ;-).
A jak to było te 7 lat temu?
Nie, nie było bajecznie i cudownie. Nie jestem z tych kobiet, co uważają ślub za najważniejszy dzień w życiu. My już wcześniej z M byliśmy bardzo związani, więc nasze życie po ślubie zmieniło się tylko w kwestii obrączki na palcu. I to tylko po mojej stronie, bo M po pewnym czasie stwierdził, że nie lubi nosić czegokolwiek na palcu, więc jego obrączka sobie leży schowana głęboko w szafie.
11 września 2010 roku obudził mnie deszczem.
Masakra – pomyślałam. Dobrze, że mam krótką sukienkę, to przynajmniej mi się jej duł nie zmoczy.
Praktyczność zawsze u mnie brała górę. Dlatego też idąc z dzieckiem na spacer nie zakładam szpilek ;-).
Deszcz przestał padać dopiero koło południa, jak wyszliśmy z kościoła. Fajnie było. Trochę mi się trzęsły nogi i ciągle zastanawiałam się, czy mamy stać, siedzieć, czy klęczeć (nie jest to proste, gdy przed sobą ma się tylko księdza). M trochę się zestresował i za wcześnie porwał obrączkę z tacy. Było sporo śmiechu 🙂
Ta naprawdę trudno byłoby mi wyobrazić sobie lepszy ślub.
Może nie było karety, sukni od znanego projektanta i wesela na trzysta osób. Może pogoda nie była idealna, a ja byłam na antybiotyku, bo oczywiście przed samym ślubem złapałam infekcję. Może M nie jest jakimś tam księciem z bajki i nie ma białego konia… Chociaż w sumie dla mnie tym księciem z bajki jak najbardziej jest.
Chociaż bez konia.
Ale to wszystko było piękne, wspaniałe i nic bym nie zmieniła.
W końcu po 7 latach nadal jesteśmy ze sobą szczęśliwy. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci.
Tylko ja czasem żałuję, że jeszcze raz nie mogę być tą młodziutką dziewczyną w białej sukni, która stoi z M przed ołtarzem. Trochę lat mi przybyło. Moja figura po urodzeniu dwójki dzieci też nie jest taka sama. Czas leci, a my nadal uwielbiamy ze sobą chodzić na grzyby i robić jeszcze mnóstwo innych rzeczy.
A jak jest u Was? Ile lat już jesteście po ślubie?
Olga
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).