Poronienie – niewidoczna tragedia, #nieplodnosciniewidac
Gdy na teście ciążowym pojawiają się dwie kreski w przypadku ciąży planowanej, zazwyczaj wywołują radość na twarzach przyszłych rodziców. Niestety nie zawsze tak jest, ponieważ czasami się zdarza, że te dwie kreski łączą się z ogromnym strachem, czy tym razem ciąża zakończy się urodzeniem zdrowego dziecka. Znam dokładnie ten wręcz paraliżujący całe ciało strach. To uczucie, gdy każdy najmniejszy ból podświadomie uznaje się, za początek utraty dziecka. Gdy niewielkie plamienie, wywołuje strach w oczach, że właśnie umiera kolejne dziecko.
Temat pomijany
O poronieniach się nie mówi. To temat zakazany. Dokładnie tak samo, jak problemy z poczęciem. Poronień nie widać na pierwszy rzut oka. Przecież wczesna ciąża jest jeszcze niewidoczna. Wszystko odbywa się w zaciszu własnego serca i własnych łez, które skrzętnie są ukrywane, gdy wychodzi się na zewnątrz. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z poronieniami nawracającymi (przynajmniej trzy poronienia). Często te pary długo starają się o sprowadzenie na świat zdrowego dziecka. Często łączy się to także z wieloma wizytami u lekarzy i z wieloma badaniami (oczywiście płatnymi, bo większość z nich nie jest refundowana). Każde kolejne zajście w ciąże to strach i najbardziej strzeżona tajemnica.
U mnie też tak było. Ostatni mój pozytywny test ciążowy zamiast wywołać w nas szczęście, spowodował tylko strach. Nic nie mogliśmy na to poradzić. I ten strach towarzyszył nam do końca pierwszego trymestru. Chociaż w sumie nadal nam towarzyszy, ale chyba nauczyliśmy się z nim funkcjonować. O ciąży początkowo prawie nikt nie wiedział. Tylko Ci, którzy wiedzieć musieli. Gdyby nie moje bardzo złe samopoczucie w pierwszym trymestrze o ciąży nie wiedziałaby nawet najbliższa rodzina. Nawet Smokowi nie powiedzieliśmy przed upływem 12 tygodnia ciąży. Trwaliśmy w oczekiwaniu, czy dziecko będzie żyć. Nie jest to proste.
Problem nie taki rzadki
Około 50% ciąż kończy się zanim dojdzie do implantacji. 12-24% ciąż kończy się zanim osiągną 8 tygodni*. Poronienia nawracające dotyczą 1 na 100 par. Ilu masz znajomych na Facebooku? Ilu ludzi pracuje w Twojej firmie i codziennie mijasz ich na korytarzu? 200? 300? 500? Łatwo policzyć w takim wypadku, że każdy ma kogoś znajomego, kto stracił dziecko.
Sama uważam, że utraty dziecka są praktycznie tak samo dotkliwe dla rodziców jak problemy z zajściem w ciążę. Jedno i drugie wyniszcza człowieka i psychicznie i fizycznie. Jedno i drugie potrafi zniszczyć najlepszy związek. Jedno i drugie wpływa na życie zawodowe, na życie rodzinne, na relacje z przyjaciółmi i znajomymi i generalnie na funkcjonowanie człowieka.
Kilka tygodni temu podczas weekendu blogerskiego miałam okazję porozmawiać z autorką bloga Nasze Bąbelkowo. Jakiś czas później przeczytałam o #NieplodnosciNieWidac. O swoich poronieniach staram się rozmawiać, chociażby z tego powodu, aby móc wspomóc kogoś, kto też tego doświadcza. Nie ukrywam tego, chociaż patrząc z boku wydawałoby się, że u nas nie ma większych problemów ze sprowadzeniem na świat potomstwa. A jednak pozory mylą.
Więcej na temat samych poronień i poronień nawracających przeczytacie TUTAJ.
Wszystkich, którzy szukają informacji o problemach z płodnością, lub o adopcji zapraszam także na profil Chcemy Być Rodzicami.
* „Poronienia nawracające” red. naukowej Jany Skrzypczak
Tedi
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).