Naturalne planowanie rodziny to nie ściema!
Włącz na chwilę myślenie i wyłącz swoje uprzedzenia do Kościoła Katolickiego. W ogóle zapomnij, że Kościół Katolicki ma cokolwiek wspólnego z naturalnymi metodami planowania rodziny. Odcinamy się od wiary, od zabobonów i od tego co mówili nam rówieśnicy na podwórku.
Ale o co chodzi?
Nie lubię określenia „naturalne metody planowania rodziny”. Powinno się te metody nazwać jakoś inaczej. Z samej nazwy nie wynika nic dobrego. Jakieś planowanie rodziny kojarzy mi się bardziej z tym, co się robi, gdy chce się zajść w ciąże niż z zabezpieczaniem się przed nią. A w dzisiejszym świecie częściej chcemy właśnie nie zajść w ciążę niż spłodzić potomka. Takie czasy. Więcej dzieci niż dwójka to już tłum.
Naturalne metody planowania rodziny są przede wszystkim metodami poznania własnego ciała. Każda kobieta powinna wiedzieć, jak jej organizm funkcjonuje. Dzięki temu może wychwycić różne choroby dające bardzo subtelne symptomy. Wreszcie te metody nie wpływają w żaden sposób negatywnie na organizm.
Naturalne metody planowania rodziny to obserwacja własnego organizmu. To obserwacja tych z pozoru niezauważalnych symptomów owulacji. To obserwacja temperatury ciała, śluzu i innych zmian na podłożu hormonalnym.
Z czym to się je?
Pewnie już wiesz o tym, że organizm kobiety przechodzi pewne zmiany w czasie trwania cyklu. Zmiany te są spowodowane wahaniem hormonów. Nie będę tutaj szczegółowo rozpisywać się na temat tych zmian (takie informacje bez problemu znajdziesz w internecie). Ograniczę się do informacji najbardziej potrzebnych.
Cykl miesięczny składa się z czterech faz: miesiączka, faza folikularna, owulacja i faza lutealna. Faza lutealna u kobiety trwa zawsze tak samo długo i jej długość to kilkanaście dni (w zależności od kobiety może trwać na przykład 12 albo 16 dni). Ważne jest, że u jednej kobiety ta faza ma zawsze trwać tyle samo. Ta wiedza przydaje się przy wyznaczeniu następnej miesiączki. Jeżeli wiesz, kiedy miałaś owulacje, możesz z dokładnością do kilku godzin wyznaczyć sobie moment nadejścia następnej miesiączki. Wygodne, prawda? Dodatkowo faza lutealna jest zawsze niepłodna. Czyli możemy jakieś dobre 2 tygodnie cieszyć się figlami bez zabezpieczenia i kolejnego dziecka z tych figli nie będzie.
Zanim jednak będziemy cieszyć się niczym niezmąconymi figlami podczas fazy lutealnej, musimy nauczyć się wyznaczać owulację. Jak tego dokonać? Jest kilka symptomów okołoowulacyjnych:
- Nagłe podwyższenie temperatury. I to nie takie, jak przy infekcji. To zupełnie inna „gorączka”, bo czujesz się świetnie a nawet lepiej niż świetnie. Zazwyczaj temperatura skacze o kilka kreseczek. Możesz to wychwycić termometrem, lub nauczyć się zauważać zmianę temperatury. Można zauważyć wahanie temperatury o te kilka małych kreseczek. Co miesiąc nie mam z tym problemów. To takie nagłe uderzenie gorąca. Na początek polecam jednak termometr, aby się wprawić.
- Ból okołoowulacyjny. Podobno nie wszystkie kobiety go odczuwają, jednak ja znam wiele kobiet, które tego doświadczają. To ostry i kujący ból w okolicy jajnika. Różni się od innych bóli tym, że jest przyjemny. Przynajmniej ja go tak odczuwam :-D. Jeżeli nie jesteś pewna, czy ten ból, który czujesz to właśnie ten owulacyjny, zaobserwuj przez kilka następnych cykli.
- Masz ochotę skakać po meblach, biegać, wyżyć się fizycznie i… figlować! Tak, to zdecydowanie objaw owulacji :-).
- Śluz tuż przed owulacją staje się gęsty, białawy i bardzo rozciągliwy (nie pomyl z jakimś chorobowym śluzem). Zaraz po owulacji ten typ śluzu zanika.
No i właśnie. Kiedy jest się płodnym? Do zapłodnienia może dojść w owulację. Od momentu uwolnienia się komórki jajowej żyje ona do 24 godzin. To nie jest dużo czasu, ale na szczęście wystarcza, aby powstało nowe życie. Pamiętajmy, że pojawienie się bólu okołoowulacyjnego nie oznacza, że właśnie wtedy uwolniła się komórka jajowa. Dla bezpieczeństwa zaleca się od momentu wyznaczonej owulacji trzy następne dni oznaczać jako płodne. Czas ten można po dłuższych obserwacjach oczywiście skrócić.
Mimo krótkiej żywotności komórki jajowej, mamy jeszcze plemniki, które żyć potrafią o wiele dłużej. Przy sprzyjających warunkach plemnik może żyć do 7 dni. To bardzo dużo, ale pamiętajcie, że warunki muszą być sprzyjające. W praktyce rzadko plemniki mogą żyć w drogach rodnych kobiety aż tak długo. Dlatego przed wyznaczoną owulacją 7 dni także możemy oznaczyć jako płodne. Tutaj zaczyna się zabawa, bo jak wyznaczyć, kiedy się będzie miało owulację? Faza folikularna jest ruchoma i może trwać krótko, lub długo w zależności od szeregu zmiennych. Możesz dostać na przykład infekcji, podczas której organizm uzna, że owulację odwlecze (ale co się odwlecze, to nie uciecze!). Może organizm uznać, że tym razem owulacja przyjdzie wcześniej. Tutaj musisz być czujna i skupić się zwłaszcza na śluzie. Ponieważ to ten płodny śluz pojawia się na kilka dni przed owulacją. Sztuka ta jest trudna, ale nie nie możliwa do opanowania. Dla bezpieczeństwa początkowo możesz oznaczać wszystkie dni między miesiączką a owulacją za płodne. Potem dojdziesz do tego kiedy są faktycznie płodne a kiedy nie (przy okazji pamiętaj, że krwawienie miesiączkowe nie oznacza, że jesteś niepłodna!).
Z mojego doświadczenia
Obserwuję siebie od dobrych 6 lat. W zasadzie zaczęłam już wcześniej. Przez pewien czas próbowałam zabezpieczać się tabletkami, ale to nie przynosiło dobrych rezultatów. Tabletki powodowały u mnie nieustanne infekcje. Po roku zrezygnowałam z nich definitywnie, a co z tym idzie z wszystkiego, co hormonalne. Została mi tylko prezerwatywa, ale sami wiecie, jak są one kłopotliwe. Obserwacje siebie pozwoliły mi nie przejmować się zabezpieczeniem przez 2 tygodnie po owulacji. Niestety moja faza folikularna jest tak krótka, że dni płodne zaczynają się od momentu skończenia się miesiączki (a czasem nawet wcześniej).
Obserwacja siebie przynosi też duży plus w planowaniu wszystkiego. Gdy wiesz jak funkcjonujesz, możesz wyznaczyć sobie wszystkie wyjazdy, imprezy na czas, kiedy nie masz miesiączki. Bardzo wygodna rzecz, zwłaszcza dla tych, co pierwszą połowę miesiączki zwijają się z bólu. Niestety bywa to czasami zwodnicze. Gdy planowałam datę ślubu na trzy miesiące przed składaniem przysięgi, wyznaczyliśmy ją na środek mojego cyklu (kto lubi mieć okres podczas własnego ślubu?). Niestety dwa poprzedzające ślub cykle skróciły mi się do 21 dni… Oczywiście podczas własnego ślubu miałam okres, a do tego jeszcze sporą infekcję górnych dróg oddechowych. Niezapomniane wspomnienia :-).
Dla potwierdzenia, że metody te działają napiszę, że przez ponad 4 lata stosowania ich nie zaszłam w ciążę. Gdy już w ciążę zajść chciałam, to trzy razy udało mi się w pierwszym cyklu.
Największe bzdury jakie słyszałam odnośnie naturalnych metod planowania rodziny
Przodował w tym mój katecheta z liceum, który usilnie próbował wprowadzić młodzież w metody obserwowania śluzu.
Kwiatek pierwszy: Plemnik żyje tylko 30 minut! (Jeżeli by tak było, gwarantuje, że poczęcie dziecka byłoby zajęciem karkołomnym)
Kwiatek drugi: Kobieta jest zmiennocieplna (i wygrzewa się do słońca jak jaszczurka na kamieniu 😉 )
Co jest najważniejsze?
- Naturalne metody planowania rodziny to nie kalendarzyk.
- Cykl miesięczny kobiety dzieli się na 4 fazy: miesiączkę, fazę folikularną, owulację i fazę lutealną.
- Owulację możemy wyznaczyć poprzez obserwację wzrostu temperatury, bólu okołoowulacyjnego, śluzy płodnego, zdecydowanie dobrego samopoczucia
- Komórka jajowa żyje do około 24 godzin.
- Plemnik może żyć nawet 7 dni w sprzyjających warunkach.
- Faza lutealna trwa zawsze tyle samo dni i jest niepłodna.
- Faza folikularna może być dłuższa lub krótsza i ostatnie jej dni są płodne (ilość tych dni zależy od kobiety).
Macie jakieś doświadczenia z naturalnymi metodami planowania rodziny? A może słyszeliście jakieś bzdury odnośnie stosowania tych metod? Podzielcie się tym z nami! 😀
Tedi