Poronienia nawykowe, gdy życie toczy się wokół prokreacji
Poronienia nawykowe (czy nawracające) nie są dość częstą sprawą. Dotykają około 1 na 100 par. Czy to faktycznie nie jest dużo? Jak sobie policzysz, że na przykład w samym 2010 roku zostało zawartych 228 tys nowych małżeństw, a są przecież jeszcze ludzie pozostający w związkach nieformalnych, którzy też starają się o dzieci, nagle się okaże, że ludzi z podobnymi problemami jest dość sporo. Moi znajomi mogą odetchnąć z ulgą, bo ja wyrabiam za nich normę.
Wielkie tabu
Problem poronień nawykowych jest bardzo złożony i bardzo delikatny. Nikt nie lubi o tym mówić i zazwyczaj nikt o tym mówić nie chce. Z resztą zwłaszcza w naszym społeczeństwie temat płodności jest tematem tabu. Każda kobieta, która poroniła doświadcza osamotnienia. To takie wrażenie, że wszystkim innym się udaje i tylko ty jesteś jakaś felerna. Po dłuższych zastanowieniach, pobytach w szpitalach i szczerych rozmowach z przyjaciółmi i rodziną okazuje się, że jednak większość z nich doświadczyła poronienia, lub problemów z zajściem w ciążę. A ginekolodzy alarmują, że takie „atrakcje” są coraz częstsze i będą jeszcze częstsze. Przerażeni?
Może Was to uspokoi, że większość par dotkniętych problemami z płodnością prędzej, czy później doczekają się dziecka. Kwestia tylko ile czasu im to zajmie i ile są w stanie poświęcić w swoich dążeniach do powiększenia rodziny.
Nie, nie chodzi mi o pieniądze. Jak wiadomo pieniądze są, albo ich nie ma i jest to rzecz nabyta. Jednak przy problemach z płodnością cierpią też a może przede wszystkim związki.
Gdy świat się kręci wokół prokreacji
Po drugim poronieniu byłam delikatnie mówiąc w kiepskim stanie. Nagle moje życie zaczęło się kręcić wokół chęci posiadania dziecka. Ukradkiem płakałam w poduszkę za każdym razem, gdy dowiadywałam się, że ktoś ze znajomych spodziewa się dziecka. Badania i lekarze zajmowali mi całą uwagę i już jej nie starczało na pracę, hobby, czy tym bardziej na nasze małżeństwo. Kolejne poronienie ten stan jeszcze bardziej pogorszyło, chociaż miałam już wtedy Smoka. M miał już dość mojego gadania o ciąży o poronieniu i o wszystkim z tym związanym. Nasze małżeństwo przeszło bardzo ciężką próbę. Bo przecież nie ma nic prostszego niż być razem, kiedy wszystko dobrze się układa.
Wiele par doświadcza podobnych problemów. Smutek i żal spowodowany utratą dziecka często odbija się też na partnerze. Bywa, że starający się o dziecko zaczynają siebie nawzajem obwiniać za niepowodzenia a seks zamiast zbliżać, staje się mechaniczny i czysto podporządkowany prokreacji. Jedni próbują wtedy uciekać w pracę, inni znowu nie potrafią na niczym skupić swojej uwagi. Takie problemy dotykają zarówno pary, które tracą kolejne dzieci, jak i pary, które mają problemy z poczęciem.
Jak sobie pomóc?
Chyba jedynym wtedy wyjściem z sytuacji zostaje szczera rozmowa. Dobrze jest ustalić ile jesteśmy w stanie poświęcić, aby mieć dziecko. Trzeba porozmawiać o swoich uczuciach. Brzmi banalnie? Może i jest to banalne, ale bez rozmowy ludzie zaczynają się od siebie tylko coraz bardziej oddalać. Warto jest także zrobić krok do tyłu. Przypomnieć sobie o sobie i o naszym związku, wyjechać, zmienić otoczenie. Ostatecznie zawsze pozostaje szukanie pomocy u specjalisty.
Pamiętajcie, że problemy się zdarzają i że najważniejsze jest znaleźć dobre ich rozwiązanie. Rozmawiajmy, bo tylko wtedy można szukać rozwiązania.
Tedi
*Zdjęcie pochodzi z Pixabay
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło 🙂