Plac Kálmána Szélla w Budapeszcie (Széll Kálmán tér)- Śladami Turula
Jakiś czas temu Turul zaprowadził mnie na plac Kálmána Szélla, znany do niedawno jako Moszkva ter (nadal nie mogę wyzbyć się tej nazwy). W zasadzie bywam tam dość często, bo jest to miejsce wypadowe na okoliczne wzgórza Budy.
Z placu Kálmána Szélla można dojechać na przykład do Vadasparku. Stąd odjeżdżają też autobusy na wzgórze zamkowe.
Co lubię w tym miejscu? Nic. Absolutnie nic. Plac jest okropnie brzydki (chociaż są brzydsze miejsca w Budapeszcie). W sumie nic ciekawego tam nie ma oprócz takiej prawdziwej węgierskości. Nie wiem dlaczego, ale jak myślę o prawdziwie węgierskim miejscu, to widzę w wyobraźni plac Kálmána. Zejście do metra pilnowane przez kontrolerów. Dość obskurny i ponury budynek centralny. Wszędzie widać tory tramwajowe i nie jestem pewna, czy wszystkie są używane. Do tego dookoła majestatycznie patrzą na plac okoliczne kamienice, które nie są zbytnio zadbane. Nutka nowoczesności wkrada się w postaci niskopodłogowych tramwajów (linia 4 i 6), które kończą (i zaczynają) tutaj swój rejs po Budapeszcie. Te linie są jedynym tego typu luksusem dla matek z wózkami i ludzi niepełnosprawnych w Budapeszcie (chociaż ponoć do 2015 roku niskopodłogowce mają jeździć też na kilku innych trasach).
Plac Kálmána Szélla ma za to całkiem niezłe zaplecze gastronomiczne. Znajduje się tam jedna z moich ulubionych knajpek (niestety nazwy jakoś nigdy nie zapamiętałam). Mają tam rewelacyjną zupę gulaszową, którą można zjeść w miłej węgierskiej atmosferze. Zaraz obok znajduje się całkiem niezły turek dla nielubiących czekać na jedzenie. Do tego dochodzi jeszcze pobliska galeria Mamut (za którą z resztą nie przepadam).
Lubię plac Kálmána Szélla. Nie wiem czemu, ale wywołuje on u mnie jakiś sentyment. Chyba się robię sentymentalna na starość.
Tedi