Moja tegoroczna wishlista – 2018
Co roku robię na blogu krótką listę tego, co bym chciała dostać na święta, z nadzieją, że nie będę minimum 10 razy słyszeć pytania „co chcesz w tym roku dostać?” lub że znajdzie się jakiś sekretny lub mniej sekretny Św. Mikołaj i będzie chciał mnie zaskoczyć! No cóż, zawsze można pomarzyć ;-).
W tym roku lista też powstała i pojawiły się na niej rzeczy, o których nigdy wcześniej nie marzyłam ;-). Lista nie jest długa. Nie mam wielkich wymagań. Może tylko troszkę.
Jesteście ciekawi, co wybrałabym na prezent dla siebie?
1. Obiektyw a najlepiej dwa. Obiektywów nigdy dość, a jak weźmie się pod uwagę, że mam w domu tylko jeden obiektyw do aparatu, do którego można je wymieniać, to tym bardziej można mi taki sprawić. Potrzebuję jeden jasny (może być stałoogniskowy), a drugi makro. Marzą mi się piękne zdjęcia w bardziej wymagających warunkach i oczywiście lepsze zbliżenia. Mój obiektyw niestety powoli nadaje się do wymiany.
2. Rebozo przyjmę w każdej ilości. Oczywiście z Meksyku ;-). To moja ostatnia miłość. Można pomału mnie nazwać rebozoświrką. Nieustannie chciałabym kupować sobie nowe reboza a M tylko łapie się za głowę „jakim cudem kawałek szmatki może tyle kosztować?!”. Może lepiej pojechać do Meksyku i nauczyć się samemu robić rebozo? Trzeba to rozważyć!
3. Akwarele. Marzą mi się teraz jakieś metaliczne, albo perłowe kolory. W sumie każde lepszej jakości akwarele przyjmę :-D. Mile widziane również akcesoria do malowania: papier, pędzle.
4. Kapsułki Tchibo Cafissimo. Uwielbiam tę kawę i kapsułek nigdy dość. Przepadam zwłaszcza za tymi Caffe Crema. W sumie to również ziarnistą kawę z chęcią przyjmę 😉
5. Torba na aparat. Bardzo podobają mi się torby na aparaty dedykowane Olympus Pen. Z chęcią przygarnęłabym jedną, chociaż mam dylemat, czy wybrać styl bardziej sportowy czy elegancki?
6. Bardzo miły byłby także prezent w naturze. Na przykład weekendowa opieka nad dziećmi tak, abyśmy z M mogli gdzieś sobie pojechać. Niby nic nie kosztuje, a dla nas byłby to wspaniały prezent 😉
7. Zawsze są jakieś książki, które chcę przeczytać i które chcę mieć w domu. Tym razem nie będzie inaczej. „Miłość w czasach kolki” Ian Kerner, Heidi Raykeil, to książka, którą bardzo chcę przeczytać. Polecona przez osobę, o której jeszcze usłyszycie (ale na razie nic Wam nie powiem, bo to niespodzianka 😉 ).
8. „Kryzys narodzin” Sheila Kitzinger to również książka na mojej liście do przeczytania. Z resztą praktycznie każdą książkę tej autorki chętnie wezmę do ręki ;-).
9. „Childbirth without fear” Grantly Dick-Read to mój zupełny hit prezentowy. Poważnie! Jeszcze nie udało mi się tej książki zdobyć. Pewnie dlatego, że kosztuje tyle, ile kosztuje, ale jako prezent byłaby świetna 😀
10. Jeszcze nie udało mi się zebrać całej zastawy, więc jak zawsze ceramika z Bolesławca jest u mnie bardzo aktualnym prezentem :-D.
A o czym Wy marzycie? Macie już świąteczne prezenty dla bliskich?
Olga
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).