Strefa mamy

Śmiertelny katar, galopująca gorączka…

Mamy październik. Miesiąc temu zaczęło się przedszkole. Przyszły nowe dzieci. Przyszły też po wakacjach te trochę starsze.

I zaczęło się…

… Chorowanie.

Czytałam ostatnio gdzieś w czeluściach internetu o chorych dzieciach przyprowadzanych do przedszkola. Wredne matki idą robić karierę, a ich biedne dzieci cierpią w samotności w przedszkolu i jeszcze zarażają inne dzieci.

A co powinna zrobić Matka Polka w przypadku katarku? Oczywiście zostawić dziecko w domu minimum na tydzień.

No to teraz Wam coś napisze i zastanówcie się nad tym poważnie.

Katar nie oznacza choroby!

Gdyby należało zostawiać dziecko w domu przy katarze, to mój Smok nie chodziłby w ogóle do przedszkola. Młody ma praktycznie nieustanny katar. Kłaniają nam się tutaj problemy z migdałkiem i beznadziejne geny pod tym względem. Kataru nie miał tylko w wakacje, gdy było ciepło. Wraz z nadejściem nieco gorszej pogody, katar powrócił i tak sobie mieszka w nosie Smoka bez względu na wszelkie moje zabiegi.

Czy to oznacza, że jest chory i nie wolno mu chodzić do przedszkola? Dobre sobie.

Nie każdy kaszel zabija!

Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że jest coś takiego jak astma i alergia? I wbrew pozorom nie są to nazwy oznaczające groźne bakterie, które czyhają na bezbronne zdrowe dzieci. Mój Młodszy właśnie takie infekcje astmatyczne miał całą zeszłą zimę i znam też chłopca, z którym Smok chodzi do przedszkola, co też ma podobne atrakcje.

Przede wszystkim takie zapalenie oskrzeli może rozwinąć się bardzo, bardzo szybko. Rano dziecko jest zdrowe, a dwie godziny później już się może dusić. Do tego taki kaszel może utrzymywać się długo po wyleczeniu dziecka. Nie ma już żadnych wirusów ani bakterii, ale kaszel pozostał. Czy wtedy dziecko też nie może chodzić do przedszkola?

Zarażamy się najczęściej zanim nastąpią widoczne objawy choroby

To taka fundamentalna sprawa. Zosia przyszła z katarem do przedszkola, więc na pewno zarazi nim wszystkich. Błąd! Zosia już wszystkich zaraziła, zanim katar pojawił się u niej. Wszystkie choroby zakaźne roznoszą się zanim dostanie się wysypkę, czy inny jej objaw. Nie ma na to rady. Nie jesteśmy jasnowidzami i nie przewidzimy, że za dwa dni nasze dziecko będzie chore.

Nie każdy może sobie pozwolić na nieustanne L4

Mnie jest niby łatwo mówić, bo w sumie jestem w domu z Młodszym, więc w przypadku choroby Smoka nie muszę brać L4. Mój szef bywa wyrozumiały (chociaż bardzo głośny). Jednak ja mam coś, co przydałoby się wszystkim innym rodzicom. To coś nazywa się empatia.

Bywa, że nie ma z kim zostawić dziecka w domu, a kolejne L4 także nie wchodzi w grę. Nie każdy ma babcię, dziadka, życzliwą sąsiadkę. Nie każdy ma nawet drugiego rodzica do dzielenia się obowiązkami. Nie każdy ma świetną pracę z wyrozumiały szefem i nie każdy może sobie pozwolić na zmianę lub utratę pracy. Takie są realia. Ja w przypadku jakiegoś gorszego samopoczucia u Smoka, mogę go spokojnie zostawić w domu. Inny rodzic pośle dziecko do przedszkola i poczeka na rozwój wypadków. Bo dziecko może zachorować, ale nie musi. Mnie też często łapie jakaś infekcja, ale odpuszcza zanim się rozwinie. Bywa.

Zamiast narzekać na innych, że posyłają chore dzieci do przedszkola, najpierw zastanówcie się, czy te dzieci faktycznie są chore i czy ich rodzice mieli jakieś inne wyjście.

Olga

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.