#TravelWithKids

Wycieczka na Trzydniowiański Wierch z dzieckiem #MaluchyNaSzlaku

Razem z M znani jesteśmy z dość kontrowersyjnych wycieczek. Dlaczego kontrowersyjnych? ponieważ cała rodzina i wielu znajomych łapie się za głowę, że z dwójką maluchów wybieramy się na takie długie i męczące trasy. A ja tam uważam, że dobrze jest wyjść z domu i niekoniecznie cały czas do tego samego parku i na ten sam plac zabaw, co zawsze.

Pomysł wędrówek po górach z maluchami zrodził nam się w głowach już jakiś czas temu. Już ze Smokiem sporo wędrowaliśmy, ale na czas kolejnej ciąży i tego czasu, gdy Młodszy był malutki, chorował i w sumie była jeszcze zima, nasze wędrówki odłożyliśmy na później. Tego lata kolejny raz wybraliśmy się na szlak i trafiliśmy na polskie Tatry.

Góry i okolica piękna, ale niestety turystów tutaj jak mrówek w mrowisku. Dlatego też byliśmy ciekawi, jak jest tutaj jesienią.

Pojechaliśmy pod koniec września i mimo obaw mieliśmy cudowną pogodę. Postanowiliśmy wydrapać się z naszą dziatwą na Trzydniowiański Wierch.

Przygotowanie

Ze względu na porę roku i panujące warunki atmosferyczne, musieliśmy wziąć ze sobą sporo rzeczy. Przede wszystkim trzeba było mieć ze sobą ciepłe ubrania. Każdy z nas miał na sobie kilka warstw, które w pewnym momencie zrzuciliśmy z siebie, bo na górze zrobiło się całkiem ciepło, choć wietrznie. Wzięliśmy także czapki i szaliki, a Smok dostał także rękawiczki. Rano w Dolinie Chochołowskiej było dość zimno. Ja z racji posiadania na plecach Młodszego, miałam ze sobą ogromną bluzę, która pomieściła nas oboje. Młodszemu było w niej całkiem cieplutko.

Nie zapomnieliśmy także o ochronie przeciwdeszczowej.

Ze sobą mieliśmy także sporo jedzenia: drożdżówki, banany, mus owocowy dla dzieci, bułki i czekoladę, która dodawała nam energię.

Oczywiście mieliśmy ze sobą także odpowiednią ilość picia, aparat fotograficzny, telefony i dokumenty (też ubezpieczenie zdrowotne dzieci na wszelki wypadek).

Trasa na Trzydniowiański Wierch

Dolina Chochołowska – Polana Chochołowska – Dolina Jarząbcza – Trzydniowiański Wierch – Dolina Chochołowska

Wyruszyliśmy o godzinie 9 rano. Z powrotem na parkingu byliśmy o 17.

Polana Chochołowska: 1090-1150 m n.p.m.

Trzyniowiański Wierch: 1758 m n.p.m.

Wylot Doliny Chochołowskiej – Polana Huciska: kolejka traktorowa (około 5-10 minut jazdy)

Polana Huciska – Polana Chochołowska: 1 godzina 20 minut (z dziećmi idzie się mniej więcej w takim tempie, ponieważ droga jest przyjemna i dość łatwa)

Polana Chochołowska – Trzydniowiański Wierch przez Dolinę Jarząbczą: 2 godziny 20 minut (według szlaku, z dziećmi idzie się dłużej)

Trzydniowiański Wierch – Polana Trzydniówka: 1 godzina 45 minut (według szlaku)

Wiadomo, że z małymi dziećmi nie da się zrobić jednego dnia zbyt dużej trasy, dlatego z wylotu doliny postanowiliśmy do Polany Huciska dojechać specjalnym pociągiem. Ten jeździ dość często od 8 do 19 godziny i kosztuje tylko 5 zł od osoby (dzieci do 6 roku życia nie płacą). Nie było sensu robić tej trasy na nogach. Zachowaliśmy siłę na dalszą część wyprawy.

Od Polany Huciska szliśmy już na nogach aż do Polany Chochołowskiej. Tutaj skręciliśmy na żółty i czerwony szlak przez Dolinę Jarząbczą. Trasa ta nie jest najkrótsza (na drogowskazie wskazuje ponad 2 godziny na sam szczy, chociaż nam zajęło to trochę dłużej), ale jest niezwykle malownicza. Sama dolina jest piękna, a powyżej partii lasu spotkaliśmy się z pięknymi widokami. O tej porze roku góry mienią się pięknymi kolorami. Wydrapanie się na sam szczyt z tej strony powyżej piętra lasu nie było prostą sprawą. Ostatni odcinek był dość stromy i muszę przyznać, że z ponad 11 kilowym Młodszym na plecach nie szło mi się najlepiej. Smok dał radę ten odcinek przejść sam.

Na szczycie mieliśmy wspaniałą pogodę, ale z racji późnej godziny i gromadzących się w oddali chmur, postanowiliśmy szybko zejść na dół.

Schodziliśmy drugim zejściem, które okazało się może krótsze i mniej strome, ale na pewno z mniejszą ilością widoków (na Polanę Trzydniówka czerwonym szlakiem). Początkowo idzie się wśród kosodrzewiny, co dla czterolatka jest niebywałą atrakcją, ale według nas było tam mało przyjemnie ze względu na chłód i wszędzie walające się chusteczki higieniczne. Kolejną część trasy praktycznie już do Doliny Chochołowskiej pokonuje się po schodach. Szlak jest dość wąski i nie znajdziemy tutaj zbyt dużo malowniczych miejsc na postój.

Wrażenia

Widok z góry był niesamowity i nawet Smok stwierdził, że mu się podobało. Najbardziej zaskoczyły nas kolory o tej porze roku. Zbocza gór były pokryte krzaczkami borówek, które zmieniły kolor na czerwony. Pewnie dwa tygodnie temu porastające zbocza wrzosy także miałyby intensywne kolory. Pod koniec września niestety te były już dość blade.

Świetnie, że nam się trafiła taka dobra pogoda, ale zdaję sobie sprawę z tego, że mogło być zimniej i bardziej deszczowo. W wyższych partiach leży już śnieg, więc nawet na naszym szlaku mogliśmy natrafić na niebezpieczne oblodzenia. Warto o tym pamiętać zanim wyruszy się na szlak.

Niestety mimo wszystko uważam, że to była zbyt trudna trasa z naszymi maluchami. Daliśmy radę, ale byliśmy potem dość zmęczeni. Na pewno problem stanowiło brak możliwości odłożenia gdzieś Młodszego, aby się poruszał. Ziemia już była zimna i dość wilgotna, więc maluch nie mógł sobie za wiele pochodzić. Inaczej by było, gdyby potrafił stabilnie chodzić lub gdyby było akurat lato. Wtedy dziecko można bez obaw posadzić na trawie.

Taka trasa z dziećmi jest jak najbardziej do zrobienia, ale wydaje mi się, że latem byłaby dla nas wszystkich przyjemniejsza i mniej męcząca.

Wskazówki

Jesień w górach potrafi być piękna i mimo niskich temperatur słoneczko potrafi nieźle przypiec. Ja sobie trochę spiekłam twarz. Nie zapomnijcie więc o kremie z filtrem.

Nie wiem, jak Wasze maluchy, ale zwłaszcza nasz Smok nie lubi się nudzić, a jednak idąc lasem w końcu takie same drzewa i krzaczki się nudzą. My opowiadaliśmy całą drogę różne bajki. Warto mieć w zanadrzu kilka opowieści. Na szybko szukałam w internecie opisów 12 prac Herkulesa ;-).

Więcej wpisów #MaluchyNaSzlaku znajdziecie tutaj:

#MaluchyNaSzlaku

Olga

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

 

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.