Wychowywanie nie jest proste – 5 moich błędów
Nie jestem matką idealną. Nigdy nie sądziłam, że nią jestem. Jestem tylko człowiekiem, a człowieki się przecież mylą ;-). Wychowywanie Smoka nie jest sprawą najprostszą i nie zawsze udaje mi się wszystko tak jakbym chciała. W dodatku w moim otoczeniu nigdy nie było dzieci, więc nie miałam możliwości podpatrzyć wychowywania dzieci u innych.
Z tego powodu, gdy zaszłam w ciążę, czytałam wiele poradników dla rodziców. Jedne były przydatne (nawet bardzo, jak te TUTAJ). Inne były tylko wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Tak na prawdę nigdy nie wiadomo, czy dany poradnik będzie przydatny, dopóki nie staniesz oko w oko z własnym dzieckiem. Dopiero wtedy się okazuje, co jest słuszne i co na to konkretne dziecko właśnie działa.
Na szczęście nie ma błędów, których nie dałoby się cofnąć (no, prawie nie ma), a Smok jest jeszcze na tyle mały, że wszystko jeszcze da się skorygować.
Przed Wami lista błędów, których mam nadzieję nie popełnić przy drugim dziecku.
- Wprowadzenie młodemu mleka modyfikowanego uważam za mój największy błąd. Co prawda nie jest to błąd wychowawczy, ale znacząco wpłynął on na kolejne lata życia Smoka. O ile jeszcze pamiętacie z dawnych wpisów, karmienie piersią mi nie wyszło. Do dzisiaj nie wiem, w czym był problem i mam teraz ogromną nadzieję, że przy numerze 2 sytuacja się nie powtórzy. Ale Smoka karmiłam własnym mlekiem przez 4 miesiące. Odciąganym i z butelki, ale własnym. Dopiero po tych 4 miesiącach odciąganie stało się dużym kłopotem. Smok nie był już malutkim niemowlakiem, który ciągle spał. Nie miałam czasu na „zabawę” z piersiami, a odciąganie pokarmu z dzieckiem na rękach nie należy do największych przyjemności. Niestety wprowadzenie młodemu mleka modyfikowanego zapoczątkowało u niego alergię na białka mleka krowiego. Pewnie to nie chodziło o samo mleko, ale gdyby ciągle był karmiony moim mlekiem, alergii mógłby nie dostać. Nie wiem i nie dowiem się tego. Mam nadzieję, że przy drugim nie będę zmuszona sięgnąć po mm. Żeby zminimalizować szansę powtórki z tej sytuacji, przed porodem znajdę dobrą poradnię laktacyjną.
- Jestem dość nerwową osobą. Bardzo łatwo jest mnie wyprowadzić z równowagi, a mało kto potrafi to robić tak świetnie, jak Smok. Jego jęki niezadowolenia działają na mnie, jak czerwona płachta na byka i niestety zdarza mi się wtedy krzyczeć. Nie podoba mi się to i staram się z tym walczyć. Krzyki nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Wręcz przeciwnie, bywa że gdy krzyczę jest gorzej. Ten błąd jest chyba jednym z bardziej mnie denerwujących.
- Poszłam do pracy. Co ja piszę?! Ja poleciałam na skrzydłach do tej pracy. Oprócz niewątpliwie pozytywnego aspektu finansowego praca przyniosła mi tylko zmęczenie (w końcu z dojazdami to było praktycznie 10 godzin dziennie), rozdrażnienie z powodu nie widywania własnego dziecka, dziecko, które gdy już w domu byłam nie odstępowało mnie na krok i w ogóle Smok dość przeżył fakt mojego pójścia do pracy. Następnym razem sprawę załatwię inaczej. Znajdę pracę na pół etatu, albo będę dorabiać po nocach…
- Powiedziałam Smokowi o ciąży, którą tydzień później poroniłam. Dziecko i tak wyczułoby, że coś jest nie tak, ale na pewno sam przeżył to wystarczająco ciężko. Kolejnym razem nie powtórzyłam tego błędu i młody o rodzeństwie dowiedział się dopiero po upływie 11 tygodni.
- Gdy Smok zaczął jadać stylem BLW, moja radość była ogromna. Nic w tym dziwnego, bo dzięki temu mogłam sama w spokoju zjeść swój posiłek. Niestety w tym wszystkim zapomniałam w odpowiednim momencie wręczyć mu sztućce. W efekcie mój prawie trzylatek częściej wybiera jedzenie rękami niż widelcem…
- Patrzę na córkę koleżanki, która jest w tym samym wieku co Smok i przecieram oczy ze zdumienia, że ona potrafi sobie sama zakładać buty. Bez protestu, bez „nie umiem”. Gdzie ja byłam przez ostatni rok życia mojego dziecka??? No tak! W pracy… Zapomniałam o nauczeniu dziecka samodzielnego ubierania się i rozbierania. Na szczęście staramy się to wszystko nadrobić i teraz inna koleżanka przeciera oczy ze zdziwienia, że moje dziecko już umie samo sobie te buty ściągnąć. Dużo jeszcze pracy przed nami, ale jest już mały sukces :-).
- Nie posłałam Smoka do przedszkola. W zeszłym roku zastanawiałam się, czy go nie zapisać do przedszkola, ale potem stwierdziłam, że najpierw trzeba go odpieluchować. Zadanie to okazało się dość ciężkie i w sumie męczyliśmy się ponad pół roku… Na początku tego roku znowu pojawił się temat przedszkola, ale już wtedy zaczynaliśmy planować przeprowadzkę. Nie chciałam młodego oddawać tylko na 2-3 miesiące do przedszkola. Przyzwyczaiłby się i potem byłoby mu smutno. Teraz się okazało, że może iść do przedszkola, ale dopiero od września, bo wcześniej nie ma w tym przedszkolu miejsca. Największy problem z brakiem przedszkola jest taki, że Smok nadal nie potrafi się odpowiednio bawić z dziećmi. W ogóle ma mały kontakt z rówieśnikami, ponieważ u mnie w rodzinie dzieci w jego wieku nie ma (lub są bardzo daleko). Dzieci koleżanek znowu chodzą już najczęściej do przedszkoli. Dodatkowo mi z rosnącym brzuchem coraz ciężej jest wymyślać odpowiednie rozrywki dla bardzo ruchliwego trzylatka. Pozostaje tylko czekać do września.
Nikt nie jest idealny i nikt nie mówił, że wychowywanie dziecka jest proste. Mam nadzieję, że przy drugim maluchu tych błędów nie zrobię. Chociaż pewnie pojawią się inne. Przecież każde dziecko wychowuje się zupełnie inaczej ;-).
Tedi
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).