Wieża Marii Magdaleny i klasztor Dominikanów na wzgórzu zamkowym w Budapeszcie
Zawsze jak ktoś mnie pyta co warto zobaczyć w Budapeszcie na górze zamkowej odpowiadam, że wszystko, ale tylko zimą. Wtedy nie ma tam zbyt dużo turystów i można spokojnie połazić i nacieszyć się węgierską atmosferą. Oczywiście trochę pewnie wymarzniemy lub przemokniemy, ale nam – ludziom z północy węgierska zima nie straszna. W zeszłym roku 1 stycznia wybraliśmy się z M na górę zamkową. Większość ludzi leczyła wtedy kaca a my z racji stanu błogosławionego nie mieliśmy co z czasem zrobić. Akurat początek stycznia w zeszłym roku był chyba najzimniejszym momentem tamtej zimy. Żywej duszy tam nie było. Tylko my!
Drugim zabytkiem są praktycznie nieznane z przewodników (a na pewno tych, które mi w ręce wpadły) pozostałości klasztoru Dominikanów. Znajdują się one zaraz przy baszcie rybackiej i kościele Macieja. Jest to jedyne miejsce praktycznie wolne od turystów w sezonie turystycznym. Częściowo wbudowane w hotel Hilton ruiny są nadal piękne i znowu urzekają mnie spokojem nikomu niepotrzebnych resztek. Swoją drogą hotel Hilton to majstersztyk wbudowania okropnej budowli w piękne, historyczne budowle. Ja chyba coś z tymi ruinami mam, bo ilekroć gdzieś jedziemy to ja wyszukuję tego typu najmniej znanych zabytków.
A tak wygląda klasztor od strony, gdzie chodzą turyści. Z jednej i z drugiej strony hotel.
Moja mała wycieczka (Smok został wtedy z tatą w domu) miała na celu odwiedzenie biblioteki muzeum militariów. Niestety okazało się, że w ten dzień biblioteka jest nieczynna, więc tylko pocałowałam klamkę.