Pesto z natki z marchewki
Kupiłam ostatnio na targu młodą marchewkę. Nie ma nic lepszego niż młoda marchewka na wiosnę. A jeszcze lepiej, gdy zrobi się zupę jarzynową z takich młodych warzywek. Ale do rzeczy. Otóż zrobiło mi się żal natki z marchewki. Wyglądała tak ładnie, tak świeżo! Jak mogłabym ją wyrzucić?
Zaczęłam więc szukać przepisów. Najpierw poszukałam oczywiście, czy to się w ogóle da jeść. Ponoć się da i jest całkiem smaczne. Sama jestem przykładem, że natka szkodliwa być nie może, bo zjadłam i żyję. Mąż też jadł i też żyje. Wracając do szukania przepisów, to znalazłam u Olgi Smile takie oto pesto z natki z marchewki (ja przepis nieznacznie zmieniłam).
Składniki:
– 2 garści natki z marchewki (same listki bez łodyg)
– 1 garść migdałów (ze skórką)
– 2 duże ząbki czosnku
– 50 ml oliwy z oliwek
– pieprz i sól według uznania
Umytą natkę, orzechy, obrany czosnek i oliwę blendujemy. Doprawiamy solą i pieprzem. To wszystko!
Takie pesto smakuje rewelacyjnie z samą kanapką, jak i jako dodatek do mięsa.
Przechowujemy w lodówce do tygodnia. Pesto można także zamrozić.