Strefa mamy

Niejadek to Twój stan umysłu

 

Kto jak kto, ale ja o niejadkach wiem dużo. Po części dlatego, że sama do 10 roku życia prawie nic nie jadłam. Po części z tego powodu, że mój kochany Smok, ma chyba te gorsze geny po mamusi.

Niedawno przeczytałam artykuł o niejadkach. Zatrzymałam się chwilę nad tym tekstem i zaczęłam marzyć o świecie, gdzie każdy je wszystko i to wszystko każdemu smakuje. Nikt nie rzuca jedzeniem. Nikt nie odmawia zjedzenia kawałka mięska. Nikt nie wypluwa ukradkiem ziemniaka do rękawa i nikt go nie chowa pod pupę. Nikt potem nie musi sprzątać porozrzucanych po całej kuchni resztek jedzenia. Nikt nie znajduje za lodówką schowanej bułki (swoją drogą, dziwne, że sama sobie stamtąd nie poszła). Cudowna bezstresowa kraina, która… nie istnieje.

Smok przez pierwsze pół roku życia, był idealny pod względem jedzenia (wciąż jest dla mnie idealny, chociaż grymasi :-)). Mleko zjadał, jak trzeba. Pierwsze posiłki zajadał z apetytem. Problemy zaczęły się dopiero później. Ugotowane przeze mnie jedzonko przestało mu smakować. Chciał zjadać tylko posiłki ze słoiczków. Nie pomagały wszelkie próby i eksperymenty kulinarne. Nie i już. Po wielu próbach poddałam się i dawałam te nieszczęsne słoiczki. Niech je, to co mu smakuje. Po jakimś czasie znowu zaczął wybrzydzać. Ryż – NIE. Kasza – NIE. Kaszka na kolacje – absolutnie NIE. Grudki tak, ale nie zawsze i nie wszystkie. Eksperymentowałam z BLW. Niby zjadał, ale trudno mu było uchwycić kawałki jedzonka i po chwili się denerwował. Do tego nie wszystko chciał zjadać w ten sposób. Do produktów NIE doszły więc: marchewka, pietruszka, seler, ciemny makaron (bo biały był już ok), burak, praktycznie każde mięso i jeszcze trochę tego było. Ja się denerwowałam. Smok to czuł i też się denerwował. Ja płakałam, on płakał. Kompletna bezsilność.

Jakie błędy popełniłam?

Przede wszystkim jedzenie Smoka stało się moim problemem. On nie miał żadnego problemu, to ja go stworzyłam. Ten niejadek wykluł się we mnie. Za wszelką cenę chciałam Smoka nakarmić, bo na przykład musieliśmy gdzieś wyjść a co ja z nim zrobię na ulicy, jak się z głodu rozpłacze? Aby go nakarmić, próbowałam mu dawać kilka potraw na raz. Może coś z tego zje? A maluch był tylko coraz bardziej niezadowolony i coraz bardziej grymasił.

Jak Smok je teraz?

Nadal nie je wszystkiego, ale kto z nas wszystko lubi? U Smoka stosujemy teraz całkowite BLW (do niedawna trochę mu pomagałam, teraz je samodzielnie). Dostaje na talerzyk pokrojone w kawałki warzywa, owoce czy gotowe posiłki (na przykład placuszki). Mięsa nadal je jak na lekarstwo (w zasadzie tylko szynkę i parówki o wątpliwej przynależności do produktów mięsnych). Za to są już potrawy, które ewidentnie mu smakują (jajko z ziemniakami i sosem koperkowym, placuszki warzywne, pancakes, bułki na parze). Jeżeli nie zje to trudno. Idziemy na spacer, zakupy, czy co tam miałam zaplanowane. Dwie godziny później daję mu jakiś deser (pogacza, jogurt lub owoce). Problem zniknął. Smok  nie wrzeszczy na ulicy, że jest głodny. Przybiera na wadze prawidłowo i rośnie jak na drożdżach. Jest energiczny i nie ma problemów zdrowotnych. Da się? Oczywiście, że się da!

Czego nigdy nie rób w stosunku do swojego dziecka.

Nigdy nie karz za niezjedzenie. Nigdy nie sadzaj do kąta, bo nie chciało zjeść obiadu. Niestety moja babcia, tak robiła, gdy ja byłam mała i do dzisiaj mam uraz… Nie warto psuć sobie relacji z dzieckiem a żadna kara nie spowoduje, że dziecko zacznie jeść, tak jak chcemy.

Nigdy nie wmuszaj dziecku jedzenia na siłę. Nie stosuj gróźb ani też obietnic (na przykład, że jak ładnie zje to dostanie zabawkę, lub pójdziecie do parku).

Nie nagradzaj za zjedzony obiad. Jedzenie powinno stać się dla dziecka, czymś naturalnym a nie drogą do otrzymania pochwały od rodziców.

Dziecko samo wie ile ma zjeść. Jeżeli przybiera na wadze odpowiednio, to nie ma sensu wmuszać w nie większe porcje. Sami też nie za każdym razem jemy tą samą ilość jedzenia.

Co warto stosować.

Pomyśl o BLW. To całkiem dobry sposób karmienia niemowląt. Dzięki temu dziecko ćwiczy paluszki, uczy się samo jeść (nie będzie trzeba je później tego uczyć) a my mamy wolne ręce, aby samemu zjeść obiad, lub umyć garnki. Zawsze zwolennicy metody BLW wspominają, że dzięki temu dziecko może wybrać, co chce jeść. Według mnie nie do końca. Od nas zależy, co dziecku damy (przynajmniej dopóki nie zacznie mówić) na talerz. Do tego nawet jak sama karmię Smoka, doskonale umie on mi palcem pokazać, co akurat chce zjeść. Albo czego zjeść nie chce. Ważne też wziąć pod uwagę, że na każde dziecko musi przyjść odpowiedni moment, aby rozpocząć BLW. Nasze pierwsze próby miały miejsce, gdy Smokuś miał około 8 miesięcy. Nie powiodły się, bo maluch nie potrafił sprawnie złapać jedzonka paluszkami. Męczył się i męczył i po chwili irytował się okropnie. Teraz, gdy skończył już rok, radzi sobie z jedzonkiem bez żadnych problemów. Nawet banan nie jest mu straszny (a wszyscy wiemy, jaki banan potrafi być śliski).

Gdy dziecko uczy się jeść samodzielnie (wspomniane BLW łapkami, łyżeczką, czy widelcem), nagradzaj jego starania w uczeniu się a nie sam fakt jedzenia.

Kiedy maluch nie chce zjeść posiłku, nie dawaj mu nic innego w zamian. Dziecko powinno wiedzieć, że nie powinno grymasić. Jeżeli coś mu ewidentnie nie smakuje, po prostu mu tego nie gotuj przez jakiś czas. Spróbuj za kilka tygodni, bo smaki potrafią się zmieniać. Po niezjedzonym posiłku podaj mu następny po około 2 godzinach (chyba, że naprawdę płacze z głodu). Wtedy nie skojarzy, że jest to zastępstwo za ten niezjedzony wcześniej.

Najważniejszy jest spokój i konsekwencja. Tłumaczymy, tłumaczymy i jeszcze raz tłumaczymy bez krzyków. Dlaczego dziecko ma zjeść obiad? Żeby nie było głodne i żeby rosło zdrowe i silne a nie, bo mama tak chce.

Niezjedzony posiłek nie jest tragedią. To my sami robimy z tego problem na miarę wojny światowej. To my prosimy, błagamy a nawet wręcz rozkazujemy. Po co? Takie zachowanie nigdy nie przynosi dobrych rezultatów a jedyne co osiągniemy, to nasz strach na samą myśl o nadchodzącym posiłku.

PS. Jednocześnie zaznaczam, że każde dziecko jest inne. Te metody będą działać zapewne na większość maluchów, ale mogą zdarzyć się obiekty wyjątkowo uparte, bezwzględne a nawet cierpiące na choroby, które powodują nieodczuwanie głodu. Zawsze patrz na swoje dziecko, jak na indywidualną istotę, która w tym wszystkim jest najważniejsza :-).

Tedi

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.