Matko, ciociu, babciu! Przestańcie gadać pierdoły!
Bycie doulą to świetna sprawa. Nabierasz nowych perspektyw. Wiecie, wspieram kobiety we wspaniałym, chociaż dość trudnym okresie ich życia. Wsparcie to przecież bardzo ważna rzecz! No właśnie. Tylko dlaczego to wsparcie kobiet w społeczeństwie kuleje tak bardzo?Od kiedy osiągnęłam pewien wiek, który sugerował, że niedługo mogę chcieć zostać matką, zaczęły do mnie dochodzić różne opowieści porodowe. Mówiły na ten temat większość kobiet z mojej rodziny i otoczenia. Tych, co oczywiście miały to już za sobą. Niestety nie były to pozytywne opowieści porodowe. Wszystkie zawierały w sobie słowa: masakra, horror, największy ból, jaki kiedykolwiek przeżyłam, koszmar, nigdy więcej itd.
Czy domyślacie się, co te opowieści robiły w mojej głowie?
Byłam pewna, że poród to coś strasznego. No jakoś trzeba to przeżyć. Dziecka nie da się nie urodzić (przynajmniej nie biologicznego). Byłam pewna, że będzie to najgorszy dzień w moim życiu. W ten sam sposób nastawiałam mojego M. Mówiłam, że będzie źle, ale jakoś damy radę.
A co się okazało?
Otóż okazało się, że wcale nie było tak tragicznie. Owszem pierwszy poród nie należał do idealnych, ale nigdy nie powiedziałam, że to był zły poród. Owszem ból był, ale jakoś tak bardziej wdają mi się we znaki moje migreny, niż skurcze porodowe. Może ten poród nie okazał się najpiękniejszym dniem mojego życia i nie było żadnych fajerwerków, ochów i achów, ale wspominam go dobrze.
Po urodzeniu Smoka zaczęłam zgłębiać temat porodu naturalnego, porodu bez bólu i wsparcia. To doprowadziło mnie do urodzenia Młodszego i oczywiście do zostania doulą.
Wyparłam z siebie wszystkie te negatywne opowieści porodowe (poważnie, nie mogę przypomnieć sobie nawet jednej kobiety, która by na poród nie narzekała) i nastawiłam się na poród bez znieczulenia i bez bólu.
I taki właśnie był poród Młodszego. No może nie był w 100% idealny, ale bardzo blisko i praktycznie jestem w stanie teraz powiedzieć, że to był jeden z piękniejszych dni mojego życia.
Ale po co to piszę?
Właśnie po to, aby uzmysłowić Wam, że nieustannie jesteśmy obarczane złymi opowieściami porodowymi naszym matek, cioć, babć, koleżanek itd. Wszystkie te opowieści wpływają na nas i na nasze porody. Przestraszone i spięte ciało gorzej radzi sobie z bólem, ze skurczami i z urodzeniem dziecka. To powoduje, że same nie mamy dobrych wspomnień z porodu i przekazujemy to kolejnym kobietom z naszego otoczenia. Warto przerwać ten łańcuszek. Warto znaleźć w swoim porodzie coś pozytywnego, bo on nie musi być idealny, ale na pewno coś poszło tak, jak się chciało. Coś pozytywnego wydarzyło się w trakcie porodu. I tego warto się trzymać!
Wy też możecie teraz przyłączyć się do pozytywnych opowieści porodowych. Wystarczy, że napiszecie o swoim porodzie w optymistyczny sposób i swoją opowieść oznaczycie #poródpozytywny . Wtedy łatwiej będzie historię znaleźć. Jeśli akcja się rozwinie, z chęcią do niej wrócę jeszcze tutaj na blogu pod koniec przyszłego miesiąca. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie 🙂
Chciałabym Was jeszcze odesłać w dwa miejsca. Pierwsze z nich to strona, gdzie możecie przeczytać o pięknych, choć nie zawsze całkowicie naturalnych porodach: pięknyporód.pl.
Drugie miejsce w sieci to inicjatywa Krąg Opowieści Porodowych. Matki z całej Polski spotykają się w różnych miejscach, aby pozytywnie rozmawiać o porodzie. I tę inicjatywę należy rozszerzać. Niestety krąg organizowany jest tylko raz w roku, a ja mam wrażenie, że to trochę mało. Przynajmniej dla mnie ;-).
Stąd sama zamierzam spotykać się z kobietami i rozmawiać z nimi o pozytywnym porodzie. Dlatego między innymi powstała grupa dla mam z Jastrzebia-Zdroju i okolic. Więc jeśli jesteś z tej części Polski, zapraszam :-). Na pewno będę tam dawała znać o spotkaniach.
A i nie zapomnijcie także wpaść na mój doulowy fanpage 😉
Olga
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).