Jak zmienić swoje nawyki żywieniowe?
Moją pierwszą zasadą zdrowego jedzenia jest: zawsze patrz na etykietki! Nawyk czytania składników wszedł mi tak głęboko w krew, że nie potrafię wziąć z półki nowej rzeczy bez uprzedniego zapoznania się z jej odwrotem. Czasem bokiem, jeśli najważniejsze informacje znajdują się z boku opakowania.
Kiedyś nie zwracałam uwagi na to, co jem. Była to dla mnie strata czasu. Wyjazd do Budapesztu, ciąża i pojawienie się w naszym życiu Smoka zmieniło mój światopogląd. Fast foody odeszły w siną dal (chociaż przyznaję się, że w czasie ciąży jadłam kebaby). Popularne na rynku kostki rosołowe przestały dla mnie istnieć. W moim domu nie znajdziesz soli z dodatkiem substancji antyzbrylającej, ani cukru wanilinowego.
Największy problem mam ze zmianą nawyków u M. Użycie innego cukru (czy substancji słodzącej) innego niż zwykły biały, powoduje, że od razu wypiek mu nie smakuje. O dziwo ciasto posłodzone cukrem trzcinowym, smakuje mu tak samo dobrze, jeśli powiem, że dodałam cukru białego. Wspólne zakupy są koszmarem, bo M nie potrafi zrozumieć, po co stoję przed półką i czytam te durne etykietki. Zakupy, więc robię sama, albo zamawiam dostawę do domu. Wtedy mam czas na spokojne przestudiowanie składów wszystkich produktów.
No dobrze, ale co jest najważniejsze w zdrowym odżywianiu? Czym są dobre nawyki żywieniowe?
1. Nie bierzemy z półki żadnych produktów, których składu nie rozumiemy. Substancji jest tak dużo, że trudno je wszystkie zapamiętać, jeśli się nie jest chemikiem. Popularne jest unikanie produktów zawierających w swoim składzie jakieś „E”. Jest to błąd, ponieważ nie każde „E” jest trucizną i nie każda substancja zapisywana w tradycyjny sposób jest zdrowa lub neutralna. Ot zwykły karagen. Kiedyś nie zwracałam na niego uwagi, dzisiaj wiem, że jest szkodliwy zwłaszcza dla dzieci. Unikam, więc wszystkiego, co zawiera karagen. Żeby ułatwić sobie sprawę można zainstalować sobie na smartfonie aplikację e-food (mała dygresja: w Budapeszcie działa firma kateringowa e-food z bardzo smacznym i niedrogim jedzeniem). Dzięki niej w każdym momencie możemy sprawdzić, czy dana substancja jest dobra, czy trująca.
2. Zawsze czytamy etykietki, nawet jeżeli jest to znany przez nas produkt. Producenci niestety nie zawsze są uczciwi (a raczej najczęściej uczciwi nie są). Kiedyś kupowałam w Republice Czeskiej bardzo smaczne jogurty. Były one sprzedawane w słoiczkach i miały najprostszy skład na świecie: mleko, kultury bakterii, owoce, cukier. Niestety ostatnio z przerażeniem zauważyłam, że cukier zamieniono na syrop glukozowo-fruktozowy a zamiast mleka pojawiło się mleko w proszku.
3. Odwiedzamy bloga Nasze Życie bez Chemii. Czytam go od bardzo dawna i to jedna z bardziej wartościowych stron o jedzeniu. Autorka tłumaczy zawsze dokładnie składy różnych produktów, oraz zaznajamia czytelników z tajnikami wiedzy chemicznej. Na prawdę warto czytać ten blog.
4. Kupujemy mniej, ale lepsze jakościowo produkty. Czasami długo stoją przy stoisku z wędlinami i szukam odpowiedniej, która zawiera najlepiej tylko mięso i przyprawy. Zakupy często robię w Almie i mają tam tylko dwa rodzaje takich wędlin. I tak dobrze, że chociaż tyle. Wolę taką kupić dwa razy w miesiącu niż codziennie jeść naszpikowane chemią szynki.
5. Rozmawiamy o jedzeniu, bo tylko w ten sposób wiedza o zdrowym odżywianiu się będzie przekazywana dalej. Inni mają prawo nie wiedzieć, że większość dostępnych soli zawiera substancję antyzbrylającą, która nie jest obojętna dla organizmu. Swoją wiedzą warto się z nimi podzielić.
6. Nie kupujemy sklepowych słodyczy. Wszystko, nawet czekoladę można zrobić w domu. Wystarczy upiec ciasto raz w tygodniu, lub zrobić gofry. Słodkiego nie trzeba jeść codziennie. Sami kontrolujemy co wrzucimy do domowego ciasta.
7. Słone przekąski też możemy sami zrobić w domu. Czasami robię krakersy. Robi się je na prawdę szybko, a przy tym można kombinować z różnymi smakami.
8. Zdrowe odżywianie się łączy się także z ruchem. Ćwiczenia i zdrowe jedzenie nawzajem się uzupełniają. Dzięki temu można utrzymać swój organizm w zdrowiu i w dobrej kondycji. Ja już się nie mogę doczekać, aż młody zacznie jeździć na normalnym rowerze. Ubiorę wtedy buty do biegania i razem będziemy robić kilometry.
Do tych punktów warto także dorzucić niewielką zmianę w kuchni. Tradycyjna polska kuchnia jest uboga w wiele składników. Co warto przygarnąć do kuchni?
- Mąki różnego typu. Na szczęście istnieje na świecie więcej typów mąki niż tylko zwykła pszenna. O dziwo nie służą one tylko do wypieku chleba. U mnie w kuchni dostępna jest mąka pszenna razowa, mąka kukurydziana, owsiana, ryżowa, gryczana i czasami coś, co kupię przy okazji. Z każdej robię różnego typu pieczywo, placki, ciasta i ciasteczka. Warto czasem poeksperymentować.
- Płatki owsiane, płatki jaglane to produkt niedoceniany. Stanowią świetny dodatek do ciast i placków.
- Kaszy (jęczmienna, jaglana, gryczana, kuskus) używam chętniej niż ziemniaków (ku niezadowoleniu M, bo akurat on kaszy nie lubi). Dodatkowo na przykład z kaszy jaglanej można zrobić kulinarne cuda (chleb, desery itd).
- Suszone owoce zastępują u nas słodycze. Są świetnie jako przegryzka i jako dodatek do ciast i placków. Jednak zawsze trzeba zwracać uwagę na etykietki, bo w suszonych owocach też potrafią się znaleźć niezłe kwiatki.
- Sól wybieram tylko tę, która zawiera tylko sól. Substancji antyzbrylającej mówię stanowcze nie!
- Jeśli używam kostki rosołowe, to tylko te z samymi przyprawami. Oszczędzają czas a nie zawierają zbędnych polepszaczy.
- Warto sięgnąć także po przyprawy, których wcześniej nie używaliśmy. Dla mnie taką przyprawą jest na przykład imbir, czy cynamon (tylko cejloński!). Moja mama ich praktycznie nie używała, a szkoda, bo są fantastyczne!
- Ser żółty powinien zawierać tylko mleko, kultury bakterii, podpuszczkę i sól. Chlorek wapnia nie jest mu potrzebny!
- Cukier waniliowy można zrobić samemu lub kupić prawdziwy. Nie ma potrzeby wydawać pieniądze na cukier wanilinowy.
- Soczewica i różne gatunki grochu są bardzo przydatne, zwłaszcza jeżeli wasze dziecko nie chce jeść mięsa.
Pewnie wiele można by tak jeszcze wymieniać. U nas dodatkowo nie stosuję mleka krowiego i nabiału z mleka krowiego ze względu na alergię u Smoka. Kupuję za to produkty kozie. Niestety nie są one najtańsze, więc uzupełniam młodemu wapń poprzez orzechy (zwłaszcza laskowe).
Oczywiście nie należy popadać w paranoję. Nic się nie stanie, gdy raz na jakiś czas pójdziemy do lodziarni, czy do cukierni. Nic się też nie stanie, gdy pójdziemy do restauracji a tam podadzą nam zupę doprawioną zwykłą kostką rosołową. Do wszystkiego należy podchodzić z głową!
Tedi
*Zdjęcie główne pochodzi z Pixabay.