Jak walczyć o zdrowie rodziny? – Krótki poradnik dla dociekliwych
Kiedyś żyłam sobie spokojnie w totalnej niewiedzy. Nie miałam pojęcia o tym, co to jest karagen, benzylhemiformal czy E536. Czy żyło mi się lepiej? No nie bardzo. Moja skóra, mój przewód pokarmowy i nawet nie chcę pomyśleć o tym, co jeszcze nie mieli się najlepiej. Teraz wiem, co to są te trzy magiczne substancje. Znam też ich podobnych o wiele więcej i wiem też jak walczyć o zdrowie rodziny.
Chcecie też się dowiedzieć?
Narodziny Smoka
Narodziny naszego starszego syna były dla mnie takim momentem przełomowym. W zasadzie to już będąc w ciąży zaczęłam sporo czytać na temat jedzenia i szkodliwych substancji, których powinno się unikać. Moją wiedzę w dalszym ciągu pogłębiam i poszerzam o nowe dziwne nazwy. Tak samo jakiś czas temu przyglądnęłam się temu, co znajduje się w naszej łazience i z przerażeniem stwierdziłam, że pasta do zębów też może być szkodliwa…
Uświadomiłam sobie także, jak wiele rzeczy kupuję bezmyślnie, tylko dlatego, że widziałam je w reklamach. Proszek do prania, płyn do mycia naczyń, pasta do zębów, szampon, pieluchy dla dzieci. Ba! Nawet jogurty naturalne kiedyś kupowałam Jogobelli, bo przecież były w reklamie! Nieświadomie uznałam, że skoro je reklamują, to muszą być najlepsze. Ach te gadające owoce…
A potem zaczęłam patrzeć na składy i okazało się, że Jogobella ma w sobie syrop glukozowo-fruktozowy i mleko w proszku (chyba, że coś zmienili ostatnio, bo tych jogurtów nie kupowałam już od kilku lat)… Okazało się, że Pampersy mogą uczulać i oczywiście uczuliły Młodszego (nie, że wina akurat Pampersów, bo każde pieluchy jednorazowe mogą uczulać). Po prostu przejrzałam na oczy i nie spodobało mi się to, co zobaczyłam.
Kosmetyki
Dlatego zaczęłam sukcesywnie wymieniać kosmetyki w łazience. Mam teraz kilka firm, które znam, lubię i którym jestem wierna. Czasami sprawdzam jakieś nowości, chociaż zawsze wcześniej upewniam się, jaki mają skład. I tak moimi ulubionymi kosmetykami pozostają niezmiennie Alverde, Hipp i Weleda, ale także bardzo lubię kosmetyki polskiej firmy Sylveco, czy Alterra. Jedyne, co zawsze sprawiało mi problem, było znalezienie dobrego dezodorantu o dobrym składzie. Niestety wszystkie, które do tej pory próbowałam, były nieskuteczne (a trochę ich już miałam). W tym względzie zostałam nadal przy tradycyjnym dezodorancie, który jest skuteczny, chociaż niezbyt naturalny… Jeśli jakiś skuteczny dezodorant o dobrym składzie znacie, dajcie znać w komentarzu ;-).
Podobnie obchodzę się z kosmetykami do makijażu. Co raz więcej w mojej kosmetyczce jest tego typu kosmetyków naturalnych. Zwłaszcza, jeśli chodzi o podkład i tusz do rzęs (po innych mi oczy ciągle łzawią), chociaż nie jestem pod tym kątem bardzo konserwatywna i bywa, że robię makijaż z tych nie do końca idealnych produktów.
Jedzonko
Oczywiście dbam także o to, co znajduje się na naszych talerzach. Wybieram produkty spożywcze o dobrych lub lepszych składach. Wędliny jemy rzadko i staram się wybierać te z jak najmniejszą ilością konserwantów (lub robię je sama). Jogurty, które jemy nie mają w sobie mleka w proszku, syropu glukozowo-fruktozowego ani innych dziwnych i niepotrzebnych substancji. Sery żółte jemy bez karagenu. Ze śmietaną jest trudniej, bo czasami ciężko taką dostać, ale i tak śmietana sama w sobie jest u nas dość rzadko. Sprawdzam skład nawet herbaty owocowej (po więcej ciekawych informacji odnośnie produktów spożywczych zapraszam TUTAJ).
Mimo to staram się nie przesadzać i nie robię afery, gdy idziemy do cukierni, czy do restauracji. Nie chodzimy w takie miejsca przecież codziennie.
Leki, suplementy diety itp
Kolejna rzecz, z którą walczę od niedawna są leki, suplementy diety itd. Dlaczego się tego przyczepiłam? Ponieważ niestety leki, a zwłaszcza te dla małych dzieci bywają nafaszerowane cukrem, konserwantami i wolę nie myśleć czym jeszcze. Po drugie walczę z dawaniem leków na wszystko. Antybiotyki u nas są niestety brane (czasami nie ma wyjścia), ale tylko w ostateczności. Wszelkie leki na gorączkę daję dopiero, gdy ta osiąga 39 stopni. Wcześnie nie zbijam jej niczym. Staram się unikać syropków na kaszel a zamiast nich podaję naturalne leki w postaci ziół czy na przykład syropu z cebuli. W większości wypadków to działa. Jak nie działa a zaczyna się pogarszać, podaję syrop z apteki. Jednak w 3 na 4 przypadki domowa kuracja przynosi dobre efekty.
Staram się nie dawać aptecznych witaminek i syropków na odporność. Znowu składy ich dają wiele do życzenia a średnio wierzę, że mogłyby pomóc. W tym zakresie także staram się stosować naturalne środki: imbir, cytryna, miód, sok z aronii. Jemy także dużo owoców sezonowych i warzyw. Staram się stosować różnorodną dietę. Jedyny wyjątek robię dla probiotyków. Podaję chłopcom zarówno probiotyki na jelita, jak też Entitis. *
Zdrowie, zdrowie, zdrowie rodziny…
Czy chłopcy przez to są zdrowsi? I tak i nie. Są dzieci, które chorują częściej od nich. Są dzieci, które chorują mniej. Młodszy ma stwierdzoną astmę niemowlęcą. Bierze sterydy i na tych sterydach nie choruje. Chciałabym aby nie musiał ich brać. Smok znowu ma problemy z migdałkiem. Też na to domowe środki nie działały i wygląda na to, że trzeba będzie je usunąć. Jak widać chłopcy też chorują. To dzieci. Ponoć dziecko musi przejść przynajmniej 50 infekcji, aby nabrać jako takiej odporności (bez leczenia antybiotykiem!). Może jeszcze aż tylu ich nie mieli, ale zbliżamy się do osiągnięcia tego celu ;-).
A jak jest u Was? Jak dbacie o zdrowie swoje i o zdrowie rodziny? Sprawdzacie etykiety kosmetyków, produktów spożywczych i leków? Co stosujecie, aby mniej chorować i być zdrowszymi?
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).
* Oczywiście nie jestem lekarzem i to co napisałam dotyczące leków i leczenia nie jest poradą lekarską. Zawsze należy skonsultować się z lekarzem w przypadku brania jakichkolwiek leków, ziół itd.