Strefa kobiety

Zatrzymać chwile, czyli o zdjęciach i książkach

Kiedyś, gdy byłam jeszcze na studiach, uważałam, że czas szybko leci. Dzisiaj wiem, że nie miałam wtedy racji, ponieważ wtedy czas zupełnie szybko nie leciał. Ot, szedł sobie pomału i leniwie, jakby nigdzie się nie spieszył. Tu jakaś książka czytana w ogródku. Tam dobre piwko ze znajomymi. Serial? Jak najbardziej!

Po latach perspektywa się oczywiście zmienia, a najbardziej zmieniają ją dzieci.

Nie wiem, jak do tego dochodzi, ale mój ranek wygląda teraz mniej więcej tak:

  • Wstaję
  • Robię sobie kawę
  • Budzę chłopców
  • Odprowadzam Smoka do przedszkola
  • Wracam
  • Drzemka Młodszego
  • Obiad

Jak to już 14?! Przecież minęła dopiero godzina!

Tak to już jest, że przy dzieciach czas galopuje jak szalony. Jakby się czegoś przestraszył i uciekał. Może przestraszył się Młodszego ubabranego borówkami? Ja się trochę boję tego widoku i zawsze się zastanawiam, czy wsadzić go pod prysznic, czy też lepiej od razu do pralki. Spokojnie, spokojnie, wiem, że dziecka nie należy wirować i gotować ;-).

Ale właściwie, co ja chciałam napisać?

Ach, tak, już wiem! Jak zatrzymać chwile?

Ten czas biegnie tak nieubłaganie, że nagle zorientowałam się, że nie dość, że mam w domu dwójkę dzieci, to jeszcze Smok ma już cztery lata. Do tego mały Młodszy, który przecież urodził się praktycznie wczoraj, zaczyna raczkować! Jak to się stało, ja się pytam? I tak oszołomiona tym pędzącym na oślep czasem, zaczęłam przeglądać zdjęcia. I się zorientowałam, że w tym roku obchodzimy z M 7 rocznicę ślubu i 10 rocznicę bycia razem.

Zazwyczaj rocznicy nie obchodziliśmy w żaden sposób. Zawsze coś nam wtedy wypadało, byliśmy chorzy, mieliśmy małe dziecko, lub ja byłam ogromna i właśnie miałam rodzić. Za to w tym roku pomyślałam sobie, że sprawię nam album ze zdjęciami. Albo raczej fotoksiążkę, gdzie będą wszystkie najważniejsze momenty w naszym wspólnym życiu. Jak też pomyślałam, tak zrobiłam.

Najtrudniej chyba było mi się zdecydować na szablon. Tyle ich jest dostępnych, że ciężko wybrać. Osiołkowi w żłobie dano! Gdy już miałam szablon, poukładałam zdjęcia, pozmieniałam nieco teksty (świetna sprawa, że samemu je można edytować i dopasować do własnych potrzeb) i wybrałam okładkę. Zależało mi na czymś eleganckim i dlatego wybrałam płótno. Na żywo wygląda znacznie lepiej niż na ekranie komputera ;-).

Gdy już udało mi się stworzyć fotoksiążkę, zapragnęłam następnej… A potem jeszcze jednej. W efekcie skończyłam z trzema fotoksiążkami i minibookiem. Teraz siedzę i co chwilę przeglądam je wszystkie, bo są tak piękne, że nadziwić się nie mogę. Minibook szczególnie upatrzył sobie Smok i co chwilę chce ją oglądać, a że ma akurat rękę w gipsie, to przychodzi znacznie częściej ;-). W minibooku mam wreszcie swoje zdjęcia z Instagrama. Nigdy ich nie drukowałam, bo nie uważałam tego za konieczne, a teraz widzę, że to świetna pamiątka. Ile to się działo u nas od zeszłego września!

Oprócz fotoksiążki na naszą rocznicę, powstała także fotoksiążka z naszej wyprawy na Krk. To były wakacje zanim urodził się Smok – nasze ostatnie wakacje w podwójnym składzie. Było fantastycznie i aż nie mogę się nadziwić, dlaczego do tej pory nie miałam tych zdjęć w wersji papierowej. A wersja książkowa wyszła chyba najlepiej.

Tego typu rzeczy to świetny pomysł na prezent. Myślę, że fotoksiążka to coś wyjątkowego. Zwłaszcza, gdy chcemy obdarować na przykład rodziców. Taki prezent to świetny pomysł na urodziny czy imieniny, ale są też inne okazje, aby podarować im taką fotoksiążkę.  Dzięki temu, nawet gdy mieszkają daleko, mają możliwość zawsze pooglądać zdjęcia wnuków i oczywiście się nimi pochwalić przed znajomymi. Jak dobrze wiemy, dziadkowie uwielbiają o swoich wnukach opowiadać.

Książka kucharska?

Spodobała mi się także możliwość zrobienia własnej książki kucharskiej. Bardzo lubię gotować (co widać na blogu), chociaż ostatnio nie mam na to czasu. Czy wiecie, że często korzystam ze swoich przepisów? A wiecie, że czasami muszę je sprawdzać? Pamięć niestety już nie jest u mnie najlepsza. Wolę upewnić się, żeby nie mylić na przykład proporcji. Teraz mam własną książkę kucharską i mogę zabrać ją ze sobą do kuchni (już widzę, jak książka będzie świetnie wyglądać w wyremontowanej kuchni). Właściwie stwierdziłam, że taka własna książka kucharska będzie świetnym pomysłem na prezent na święta. Muszę to dobrze przemyśleć.

Nie sądziłam, że zrobienie własnych fotoksiążek będzie mi sprawiało tyle przyjemności. Teraz wszystkie leżą sobie na wspólnej półce i ciągle są oglądane. Może poza minibookiem, bo tego Smok mi wyniósł do swojego pokoju.

Też lubicie takie pamiątki?

Olga

Jeśli podobał Ci się ten wpis, nie zapomnij polubić, skomentować lub podzielić się nim ze znajomymi. W ten sposób będę wiedziała, że moja praca na coś się przydała :-).

facebook-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icontwitter-icon

*Wpis powstał w ramach współprazy z Printu

 

 

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.