Strefa mamy

Ząbkowanie rodem z horroru – też to przeżyłam!

Ostatnio pisałam o zakończeniu przez nas karmienia piersią. Pisałam o tym, że wcale nie było tak ciężko. A spodziewałam się bardzo dużych histerii. W końcu moje dziecko było (i nadal jest) bardzo blisko mnie. Jednak mimo to, że odstawieniem karmienia piersią poszło nam całkiem gładko.

Przy tym koleżanka zapytała mnie o rady na ząbkowanie.

Mam wrażenie, że to wczesne dzieciństwo składa się tylko z okresów: kolek, ząbkowania, buntów i wszelkiego rodzaju wirusówek. Jak jeden się skończy, od razu przychodzi kolejny. U nas może kolek jako takich nie było, ale Młodszy, jako #HighNeedBaby i tak nie dawał mi odsapnąć. Za to gdy zaczęło się ząbkowanie, stwierdziłam, że wcześniej nie było jeszcze tak źle.

Co u nas było normą przy ząbkowaniu:

  • hektolitry śliny. Absolutnie nie pamiętam, żeby Smok aż tak się ślinił. Wiem, że się ślinił, bo nosił śliniaczki. Za to na pewno nie musiałam zakładać mu dziennie 5 śliniaczków i tyle samo koszulek…
  • dziecko budzące się w nocy częściej niż zwykle. W praktyce oznaczało to co 30 minut przez dobry tydzień, albo dłużej. Wyobrażacie już sobie mój wygląd zombi?
  • dziecko wrzeszczące nieustannie kilka dni pod rząd (również w nocy). Największa masakra była, gdy szły Młodszemu dwie górne jedynki. Zaczął wrzeszczeć we czwartek (wrzeszczeć, nie płakać) a skończył w nocy z niedzieli na poniedziałek po wizycie na pogotowiu, bo już zaczęłam się zastanawiać, czy mi dziecko nie umiera, bo to niemożliwe, żeby taki wrzask był przez zęby. Wspomnę tylko, że te kilka dni był na ibuprofenie i paracetamolu, miał nieustanną gorączkę i wrzeszcząc nie schodził mi z rąk.
  • dziecko wszystko dookoła gryzące. A najlepszym gryzakiem okazywały się paluszki mamy. Nie polecam!
  • nieustanna gorączka, która nie chciała spaść po lekach przeciwgorączkowych, które akurat bardziej na ból niż na gorączkę dawałam, ale to i tak nie pomagało.
  • dziecko zakatarzone lub z zapaleniem oskrzeli. Smok też miał podobnie. Zawsze wychodzące nowe zęby były zwiastowane przez katar. U Młodszego dodatkowo pojawia się zapalenie oskrzeli, bo u niego zazwyczaj katar schodzi na oskrzela. No i wtedy nie wiadomo, czy gorączka z zębów, czy z infekcji…

Nie było prosto. Oj nie było. I niestety jeszcze się nie skończyło, bo przed nami jeszcze jedna trójka i wszystkie piątki. Jednak z czasem jest lepiej. Ja już nie wpadam w panikę. Młodszy lepiej sobie z tym radzi. Za to M każdy atak zębów naszego dziecięcia kwituje „kolejny mniej przed nami”.

No dobrze, ale czym sobie pomóc w trakcie ząbkowania:

  • dużo, dużo kawy. Nie dla dziecka. Dla rodzica oczywiście. Problematyczne jest przy tym karmienie piersią. Pamiętajcie, że jednak kofeina przedostaje się do mleka (w małych ilościach, ale zawsze), więc wypicie dziesięciu kaw w ciągu doby nie jest dobrym pomysłem.
  • żele przeciwbólowe na dziąsła. Ja po nich nie widziałam poprawy, ale ponoć działają. Jak Młodszy zacznie wreszcie mówić, to go zapytam, czy pomagały ;-).
  • środki przeciwbólowe: ibuprofen i paracetamol. Nie jestem zwolennikiem podawania ich dziecku, ale nie lubię patrzeć jak dziecko cierpi. W końcu nie tylko my – rodzice jesteśmy niewyspani. Nie zapomnijcie skonsultować tego z lekarzem. Nie każde dziecko może te środki przyjmować i oczywiście trzeba ustalić odpowiednią dawkę.
  • chłodna woda i zimne jedzonko. Sprawdzały się zwłaszcza lody domowej roboty. Oczywiście tylko dla dzieci, którym rozszerza się już dietę.
  • bujanie, noszenie i przytulanie. Nieodłączny element „leczenia” wychodzących u dziecka zębów. W pozycji pionowej jednak mniej odczuwa się ból zębów a maminy biust jest dobry na każdą okazję.

I oczywiście najważniejsza jest cierpliwość. Czasami nic poradzić się nie da i trzeba po prostu przeczekać ząbkowanie. Mniej więcej koło pierwszych urodzin Młodszego przestałam zwracać uwagę na wszystkie te bolące zęby, katary i inne infekcje. W zasadzie pewnie przez większą część roku coś mu było niż był zdrowy. Jakoś musieliśmy funkcjonować mimo to. Dużo pomagała mi w tym chusta. Młodszy, nawet gdy był chory mógł być do mnie przywiązany i w ten sposób chodziłam na spacery, czy na zakupy. A potem w domu w ten sposób robiłam obiad i sprzątałam. Nie było innego wyjścia. W sumie nikt nie mówił, że będzie prosto 😉

A jak u Was przebiegało ząbkowanie?

Olga

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.