Strefa mamy

Wielopieluchowanie dla początkujących – jak rozpocząć przygodę z pieluszkami wielorazowymi

Mam dwójkę całkiem już dużych chłopców. To już wiecie. Ale czy wiecie, że używamy w domu pieluszek wielorazowych? Jeśli zaglądacie czasem na nasz Instagram, to być może jakieś pieluszki wielorazowe Wam się przewinęły na naszym profilu. Jak myślicie? Czy to dobry sposób na zabezpieczenie pupy niemowlęcia? Czy faktycznie się opłaca używać pieluszek wielorazowych? A czy dziecku jest w nich wygodnie? Na te pytanie i wiele innych zaraz Wam odpowiem.

Jeszcze tylko napomknę Wam, że mój wpis nie ma na celu opisywanie różnych gatunków pieluszek wielorazowych (ich ilość nieustannie rośnie!), a także sposobów ich prania. Takich tekstów jest już napisanych bardzo dużo. Ja Wam napiszę o moich doświadczeniach z pieluszkami wielorazowymi.

Jak (nie) zaczynać wielopieluchowania

Będąc w ciąży ze Smokiem natrafiłam na artykuł na temat pieluszek wielorazowych. Stwierdziłam, że to ciekawa opcja. Popytałam wśród znajomych i zakupiłam 8 pieluszek z dodatkowymi wkładami. Zaczęłam je Smokowi zakładać, gdy miał 2 miesiące i… i okazało się to kompletną klapą. Cztery z tych pieluszek nieustannie przemakały i to po jednym siusiu. Szybko więc zaczęłam ich używać tylko w domu, a że często gdzieś wychodziliśmy, zaczęłam używać ich sporadycznie. Pieluszki ot tak były sobie w szafie. Gdy Smok miał rok, wróciłam do idei pieluszek wielorazowych i zaczęłam ich znowu używać. Kolejny raz zniechęciły mnie cztery przemakające pieluszki.

Aż ciśnie się na usta pytanie „dlaczego nie zareklamowałam ich?. No właśnie nie wiem. 

Gdy miał urodzić się Młodszy, koło pieluszek wielorazowych chodziłam, jak koło śmierdzącego jajka. Po narodzinach maluszka zupełnie nie miałam głowy do takich tematów, a poza tym Młodszy był typem niemowlaka robiącym grubsze sprawy co chwilę. Jakoś nie uśmiechało mi się nieustanne ręczne czyszczenie pieluch wielorazowych.

Coś we mnie pękło, gdy Młodszy miał 7-8 miesięcy. Już miał wtedy rozszerzoną dietę, więc jego „grubsze sprawy” się zmieniły. Pojawiła się nadzieja! Wzięłam worek z pieluchami po Smoku i … wywaliłam te cztery przeciekające pieluchy. Zostały mi tylko cztery dobre egzemplarze, więc musiałam dokupić. Kupiłam kilka chińskich pieluch, które poleciła mi znajoma (inna niż ta pierwsza), kupiłam kilka pieluch naszych polskich firm i jedną pieluchę czeską.

Wielopieluchowanie Młodszego

Jak już wcześniej Wam wspomniałam, Młodszy używa pieluszek wielorazowych od 7-8 miesiąca życia. Używamy ich do dzisiaj. Nie mam złudnych nadziei, że pozbędziemy się pieluszek wcześniej niż to było w przypadku Smoka. Pieluszki wielorazowe u Młodszego się sprawdzają. Przede wszystkim mały ma skłonności do alergii. Na Pampersy na przykład uczulił się całkowicie i nie możemy ich używać. Od innych pieluszek jednorazowych też czasami coś wyskakiwało na skórze. Przy pieluszkach wielorazowych jego skóra na pupie jest idealna. Nie pojawiają się wysypki. Nie ma odparzeń. O ile oczywiście nie ma akurat biegunki, ale nawet wtedy przy pieluszkach wielorazowych szybciej udaje się z tymi odparzeniami poradzić.

Młodszy także już potrafi sygnalizować swoje potrzeby fizjologiczne. Czasami przed faktem, czasami po fakcie. Nie wiem, czy to zaleta pieluszek wielorazowych. Być może to po prostu taki typ. Z resztą Młodszy ma dodatkowy wzór, czyli brata, który sam chodzi do toalety. Wiadomo, że czasami w asyście młodszego brata. Młodszy więc ma od kogo uczyć się korzystania z nocnika.

A w ogóle jak już na nocnik zeszło, to wiedzcie, że i z jednym i z drugim dzieckiem zaczęłam używać nocnika koło 8-9 miesiąca życia, gdy już potrafili stabilnie siedzieć. Nie, nie stosowaliśmy żadnych dziwnych metod. Nocnik stał w łazience i dziecko siadało na nim początkowo przed kąpielą i rano po wstaniu z łóżka. Sama tłumaczyłam o co chodzi. Wiadomo, że takie maluchy nie nauczą się korzystać z nocnika, ale już pewne połączenia nerwowe w mózgach zaczynały pracować. Teraz bywa, że Młodszy sam do nocnika pobiegnie i poprosi o posadzenie na nim. Z resztą sama staram się odczytywać jego sygnały i zdarzają się dni z suchą pieluszką.

Opłacalność pieluszek wielorazowych

Szczerze to uważam, że pod względem finansowym to pieluszki wielorazowe wychodzą na granicy opłacalności. Zwłaszcza jeśli stosuje się je przy jednym dziecku lub nawet tylko częściowo przy nim. Przede wszystkim same te pieluchy są drogie. Ja kupiłam kilka chińskich, tańszych odpowiedników. Sprawdzają się całkiem nieźle, ale jakbym chciała lecieć na samych rodzimych firmach, to zapłaciłabym za nie trzy razy więcej! Do ceny pieluszek trzeba też liczyć koszt prania. Ja piorę codziennie lub co drugi dzień i pieluchy piorę osobno. Nie lubię ich prać razem z ubraniami. Trzeba także doliczyć koszt środków piorących. Ja akurat piorę w zwykłym proszku do prania, w sodzie i dodaję też olejek z drzewa herbacianego. Nic z tych rzeczy nie jest za darmo.

Ale jedna rzecz jest dla mnie bardzo pozytywna, jeśli chodzi o koszty. Wydałam na pieluszki raz, a teraz nie muszę kupować jednorazówek i myśleć o tym, czy są jeszcze jakieś w domu. Oczywiście nadal sporadycznie używamy pieluszek jednorazowych, ale jedno duże opakowanie Dady potrafi nam starczyć na 2-3 miesiące.

Pieluszki wielorazowe za to są znacznie bardziej przyjazne środowisku. Są także przyjazne dla skóry dziecka, a to dla mnie zdecydowany argument.

Pieluszki wielorazowe – tak czy nie?

Ja jestem zdecydowanie na tak! Czasowo tak na prawdę nie widzę różnicy. Pieluchy wielorazowe nie zajmują mi więcej czasu. Pieluchy wielorazowe nie zrujnowały mojego budżetu. Mniej więcej wyszłam na zero, ale pamiętajcie, że pieluchuję tak praktycznie jedno dziecko i to dopiero od jakiegoś roku. Młodszy ma lepszą skórę po pieluchach wielorazowych, a ja jestem podpatrywana przez wszystkie sąsiadki z małymi dziećmi. W końcu moje pieluszki suszą się teraz na ogródku ;-).

A czy Wy miałyście okazję próbować pieluszek wielorazowych? Jak Wam się spodobały?

Olga

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.