Ciąża i poród

Pierwsze spotkanie – historia Agi

Po wczorajszym bardzo intensywnym dniu jestem bardzo zadowolona, że mogę dzisiaj Wam przedstawić kolejną historię z pierwszego spotkania. Tym razem będzie to piękna historia Agi Kaczmarczyk, która prowadzi bloga La Cayena. Aga jest mamą 1,5 rocznej kruszynki, do której niedługo dołączy braciszek. Jej historia pokazuje, że poród wcale nie musi być trudnym przeżyciem. Chcecie wiedzieć więcej? 😉

Na wspomnienie o porodzie myślę sobie, że wszystkim kobietom życzę, żeby ich porody przebiegały tak sprawnie i szybko jak mój.

Będąc w ciąży przejmowałam się na zapas tym co mnie czeka na jej finiszu: kiedy dostanę pierwsze skurcze i czy wody nie odejdą w nieodpowiednim momencie, np. w kolejce do kasy w supermarkecie? Czy w szpitalu będzie dla mnie miejsce, czy też odeślą mnie do innej placówki? No i wreszcie czy zniosę ten ból, o którym lekarz prowadzący ciążę powiedział, że nie jestem w stanie go sobie wyobrazić, dopóki go nie poczuję…

Do porodu przygotowywałam się bardzo aktywnie, ponieważ regularnie i często gimnastykowałam się, ćwiczyłam mięśnie dna miednicy oraz niesamowicie dbałam o dietę. Byłam na chodzie do samego końca, przez co miałam poczucie, że z mojej strony zrobiłam naprawdę wszystko, żeby poszło jak najłatwiej.

Pierwsze skurcze przepowiadające pojawiły się na tydzień przed porodem. To były zaledwie ukłucia, ale dawały już dreszczyk emocji. Pewnego wieczoru w 39tc ukłuć było trochę więcej, nie sprawiały bólu, choć brzuch twardniał na coraz dłuższe chwile i przez to czułam spory dyskomfort. Po konsultacji z zaprzyjaźnioną położną wzięłam No-Spę i poszłam spać.

Rano o 6:15 obudziły mnie odchodzące wody płodowe. Nie da się tego pomylić z niczym innym, po prostu wiedziałam, że tego dnia urodzę. Pierwsze skurcze pojawiły się w drodze do szpitala dokładnie godzinę po odejściu wód i powtarzały się zaledwie co 5 minut. W szpitalu o około 9:00 z rozwarciem równym cały 1cm (!) zawieziono mnie na oddział porodowy, gdzie kilka razy usłyszałam, że urodzę dopiero wieczorem. Podczas wywiadu lekarskiego skurcze pojawiały się już co 3 minuty i powodowały trudności z oddychaniem, ustaniem i odpowiadaniem na pytania. Wszystkie sale były zajęte, więc dopiero po jakimś czasie podłączono mnie pod KTG na korytarzu na łóżku odgrodzonym parawanem. Nie wytrzymałam tam zbyt długo, bo chwilę później (to była już godzina 11:00) z pełnym rozwarciem trafiłam na salę porodową, gdzie w końcu mógł do mnie dołączyć mąż. Trochę się tam pokręciłam przy i na łóżku i dokładnie o 11:44 po czterech silnych skurczach partych poczułam niesamowitą ulgę. W tym momencie położna pokazała nam naszą kruszynkę i podała mi ją na mój brzuch. Nie jestem w stanie opisać słowami magii tego momentu, to trzeba po prostu przeżyć ;).

Rodziłam naturalnie bez pomocy środków przeciwbólowych (rozwarcie postąpiło tak szybko, że nie zdążyłam o nich pomyśleć zanim nastąpiła II faza porodu) oraz bez nacięcia. Jestem za to wdzięczna położnej, która prowadziła poród z wielkim zaangażowaniem. W międzyczasie usłyszałam hasło „pięknie rodzisz!” i choć nie byłam w stanie nic odpowiedzieć to te słowa dźwięczą mi w głowie do dziś. Były niezwykle motywujące i sprawiły, że czułam się silna i bezpieczna, bo wiedziałam, że jestem w dobrych rękach.

O ile opiekę podczas porodu wspominam wspaniale, tak po porodzie czułam się nieco zagubiona. Miałam problemy z przystawieniem małej do piersi i niby położne mi pomagały, jednak nie byłam w stanie nakarmić jej samodzielnie. Z pomocą przyszły nakładki sylikonowe, których pozbyliśmy się dopiero po kilku tygodniach dzięki pomocy konsultantki laktacyjnej. Na szczęście ze szpitala wypisano nas po dwóch dniach od porodu i dopiero w domu wreszcie trochę odpoczęłam. Miałam wtedy ogromne wsparcie męża, który zadbał o zapełnienie lodówki i wspólne posiłki oraz przejął część obowiązków przy małej.

Dziś kruszynka ma już 1,5 roku i za kilka miesięcy będzie miała braciszka. W międzyczasie zaczęłam pisać bloga La Cayena, żeby podzielić się swoim doświadczeniem. Pragnę pomóc innym kobietom przygotować się do nowej roli, jaką jest macierzyństwo. Chcę pokazać im jak wiele zyskają budując swoją świadomość, pracując z własnym ciałem i przekonaniami. Pokazuję na co zwrócić uwagę i gdzie szukać odpowiedzi na pytania, które pojawiają się z każdym nowym dniem. Jak uniknąć nacięcia podczas porodu, jak dobrać biustonosz do karmienia, czy też jak sprawdzić, czy maluch prawidłowo przybiera na wadze, gdy pediatra twierdzi, że jest inaczej… To tylko kilka zagadnień, które sama musiałam zgłębić po drodze, a teraz dzielę się nimi z kolejnymi kobietami poszukującymi odpowiedzi :).

Jeżeli też chciałabyś podzielić się swoimi wspomnieniami z pierwszego spotkania, napisz na adres tedikontakt(małpa)gmail.com.

Inne wspomnienia z pierwszego spotkania znajdziecie TUTAJ.

Tedi

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.