PodróżeStrefa kobiety

5 moich ulubionych miejsc na Węgrzech, w Budapeszcie i w Republice Czeskiej

Poniższy wpis powstał w ramach majowego projektu Klubu Polki na Obczyźnie

Jakiś czas temu dziewczynom z Klubu Polki na Obczyźnie wpadł do głowy wspaniały pomysł na nowy projekt. Miałyśmy napisać o 5 ulubionych miejscach w naszym kraju (tym zagranicznym). Zgłosiłam się od razu, tylko nie wiedziałam, co wybrać. Ciągle czuję się rozdarta między Węgrami a Republiką Czeską. Część serca została w jednym kraju, część w drugim, a ciałem mieszkam w Polce (ciekawe jak długo). Postanowiłam, więc napisać o wszystkim, co kocham, czyli o obydwóch państwach. Zacznę od Węgier i wybiorę także 5 miejsc w Budapeszcie, które są rzadko odwiedzane przez turystów, a które uwielbiam.

Jesteście ciekawi, co wybrałam?

Budapeszt

1. Cmentarz Kerepesi (Kerepesi temető). Jest to bardziej ogród grobowy, w którym główną rolę odgrywa park, a groby są jakby wkomponowane w roślinność. Został on założony w 1847 roku i z tamtych czasów można znaleźć najstarsze groby. Do dzisiaj jest używany i bardzo dobrze utrzymywany. Znaleźć go możemy niedaleko dworca Keleti, czyli w samym centrum Budapesztu. Mimo swojego położenia jest tam niesamowicie spokojnie. Można tam nawet spotkać zwierzęta, takie jak bażanty (widziałam na własne oczy). Odkryłam go, gdy byłam w ciąży. Chodziliśmy z M na cmentarz Kerepesi na spacer, aby odetchnąć trochę od zgiełku miasta. Była wiosna, kwitły kwiatki, bażanty łączyły się w pary a mnie rósł brzuch. Było cudownie!

kerepesi

2. Sashegy, czyli wzgórze orła. To rezerwat przyrodniczy w samym sercu Budapesztu. Uwielbiam go, za ciszę i za przyrodę, która tam jest dosłownie na wyciągnięcie ręki.

W XVIII-XIX wieku dolne partie wzgórza były porośnięte winnicami (same winnice znajdowały się tutaj już od czasów otomańskich). W wielu krajach znana była tzw. Buda-Sashegyi Kadarka, którą wyrabiano właśnie z winogron uprawianych w tym miejscu. Budynki mieszkalne zaczęły powstawać tutaj dopiero w latach 40. i 50., ale większość z nich została zniszczona w czasie oblężenia Budapesztu w 1944 roku (w czasach wojennych powstawały tutaj także bunkry). Obecna zabudowa pochodzi najwcześniej z końca XX wieku. Rezerwat przyrody na wierzchołku wzgórza został założony w 1958 roku.

W rezerwacie można poruszać się dwoma trasami. Jest jedna krótka droga na sam szczyt i na taras widokowy. Jest ona wybrukowana i da się wjechać tam także z wózkiem dziecięcym. Widoki są przepiękne, bo można zobaczyć stamtąd praktycznie cały Budapeszt. Druga trasa wiedzie wokół wzgórza po ścieżce i można ją zwiedzić tylko z przewodnikiem.

sashegy

3. Szent István Park a w zasadzie prawie cała XIII dzielnica. Sam park uwielbiam za to, że jest piękny, położony nad samym Dunajem i ma niesamowity plac zabaw dla dzieci. Idealne miejsce na wiosnę, podczas upalnego lata, gdy opadają jesienne liście a nawet w zimie (mimo że wtedy wszystko wygląda ponuro). XIII dzielnicę a zwłaszcza Újlipotváros lubię za mnóstwo małych, ciekawych sklepików, za świetne knajpki, bliskość Dunaju i taką specyficzną atmosferę.

W Újlipotváros znajduje się mój ulubiony sklepik z książeczkami i zabawkami dla dzieci Pagony (Pozsonyi út 26). Tam też znajdziemy różne siłownie, księgarnie z książkami zagranicznymi, sklepy z odzieżą (nową i używaną), sklepy z butami dla dzieci, niezliczone lodziarnie, cukiernie i restauracje (np Dunapark).

Újlipotváros ma ciekawą historię. Dzielnica została założona jako teren industrialny, a następnie w latach 20. stała się dzielnicą rezydencyjną klasy średniej. Prawie wszystkie budynki zostały zbudowane między 1927 a 1944 rokiem, czyli stosunkowo późno w porównaniu z innymi partiami Budapesztu (raczej jego centrum).

szentistvanpark

4. Városliget, czyli lasek miejski, który jest drugim co do wielkości największym parkiem miejskim i pierwszym publicznym obiektem tego typu na świecie. Városliget ma bogatą historię sięgającą czasów tureckich, gdy na tym terenie najeźdźca rozstrzeliwał jeńców. W 1808 roku doszło do konkursu na zagospodarowanie tego terenu. Konkurs wygrał nieznany wówczas Henrik Nebbien. Niestety niecały wiek później zmieniono całkowicie koncepcję. Na okoliczność obchodów tysiąclecia, park został gruntownie przebudowany i wtedy też powstał zamek Vajduhunyad.

Zdecydowanie jest to piękne miejsce na spacer i na weekendowy piknik.

varosligetmale

5. Vadáspark, czyli ogród z europejskimi dzikimi zwierzętami w Budakeszi, tuż przy granicy z Budapesztem. To piękne miejsce, które turyści rzadko odwiedzają. Powód jest prosty – ciężko go znaleźć w przewodnikach. Możemy tam oglądać nasze europejskie zwierzaki a między nimi żubry, które przywędrowały na Węgry aż z Polski (o czym informuje specjalna tabliczka). Ponoć ewentualne potomstwo tych żubrów miałoby wrócić do naszego kraju.

Jest to miejsce idealne na spacer. Wokół parku znajdują się też lasy, więc nudzić się tutaj nie można. Sam park jest całkiem spory, więc najlepiej zarezerwować sobie na niego cały dzień. Zwłaszcza, że dojazd też zajmie trochę czasu.

A dojechać tam można najprościej autobusem linii 22 lub 222 z placu Szella Kalmána.

vadaspark

Węgry

Oprócz Budapesztu, Węgry oferują mnóstwo ciekawych miejsc.

1. Pécs jest piątym co do wielkości miastem Węgier (co nie znaczy, że jest duży). Znajduje się na południu kraju i na południowych zboczach gór Mecsek. To miejsce już prawie śródziemnomorskie ze względu na swój urok i zabudowę. Bardzo przypominało mi małe miasteczka na Chorwacji. Jedyne, czego mu brak to morze. Historia osadnictwa w Pécsu jest bardzo urozmaicona. Zanim przybyli tak Rzymianie, mieszkali tutaj m. in. Celtowie. Generalnie na każdym kroku można tutaj znaleźć pozostałości rzymskie, czy wczesnochrześcijańskie (np katakumby z IV w). Ale Pécs oprócz znanych wszystkim zabytków posiada także miejsca rzadziej odwiedzane przez turystów. Najbardziej podobało mi się tam muzeum Zsolnay. Zsolnay to rodzinna firma produkująca ceramikę od XIX wieku. Ich wyroby możemy znaleźć na przykład na budynkach Budapesztu (dachówki z katedry Matyasa). Założyciel przedsiębiorstwa Vilmos Zsolnay urodził się właśnie w Pécsu.

Przebywając w Pécsu polecam także wycieczki po górach Mescek. Są to niewielkie wzgórza, ale z bardzo piękną przyrodą. Można tam godzinami chodzić wyznaczonymi szlakami i przyglądać się różnych żukom, jaszczurkom i innym gadom. Tam też natrafimy na bardzo urokliwy ogród zoologiczny. Został on założony na zboczu, więc przygotujcie się na wspinaczkę ;-).

pecs

2. Duna-Ipoly Nemzeti Park to dla mnie magiczne miejsce. Przede wszystkim odwiedziliśmy park, gdy byłam na początku ciąży. To była przepiękna i ciepła jesień, a my wybraliśmy się na weekend, aby odetchnąć od pracy. Mieszkaliśmy w miejscowości Sokolya w bardzo sympatycznym domku. Gospodarze raczyli nas opowieściami o wszędobylskich dzikach i o wąskotorowej kolejce, którą można się poruszać w tych rejonach. Kolejką też oczywiście się przejechaliśmy. Sam park to przede wszystkim przyroda, przyroda i jeszcze raz przyroda poprzecinana niewielkimi i urokliwymi miejscowościami. Znajduje się on na północ od Budapesztu i od samego Dunaju, tuż przy granicy ze Słowacją. Dojechać tam można z Budapesztu pociągiem, lub autobusami, ale najwygodniej pojechać autem. Zdecydowanie warto to miejsce odwiedzić.

duna-ipoly

3. Tiszafüred to niewielkie miasteczko na wschodzie Węgier, położone nad jeziorem Cisa (Tisza-tó). Miasteczko jest bardzo nastawione na turystów, więc poza sezonem jest praktycznie wymarłe. Byliśmy tam we wrześniu (akurat było dość chłodno) i niewiele lokali gastronomicznych mieliśmy do wyboru. Dojechać tam możemy pociągiem z Budapesztu z przesiadką w Füzesábony. Droga trwa około 3 godziny i w trakcie jej trwania możemy podziwiać między innymi góry bukowe (marzę o wycieczce w te rejony). W Tiszafüred znajduje się jezioro, które jest sztucznym zbiornikiem i rewelacyjnie nadaje się do pływania na łódkach i kajakach. Dodatkowo wypożyczenie takiej dwuosobowej łódki jest śmiesznie tanie.

Oprócz jeziora możemy wybrać się do pobliskiego parku narodowego Hortobágy  (Hortobágy Nemzetipark), ale tu już trzeba by było mieć samochód lub zdać się na rzadko kursującą komunikację autobusową. Park słynie przede wszystkim z licznego i zróżnicowanego ptactwa.

tiszafured

4. Villány to niewielka miejscowość na południu Węgier niedaleko od Pecsu. Jest znana głównie z winnic, a co za tym idzie ze wspaniałego wina. Pojechaliśmy tam kiedyś na wycieczkę w celu wypróbowania dobrych win. Niestety trochę się zgubiliśmy i zamiast trafić na główną ulicę, gdzie znajdują się piwnice dla degustatorów wina, poszliśmy w jakąś boczną drogę. Trafiliśmy tam na mały zakład produkcji wina, który nie był dostępny dla normalnych turystów. Miejsce było przygotowane dla zorganizowanych wycieczek, ale właścicielka tak się ucieszyła, że jesteśmy z Polski, że z uśmiechem nas ugościła. Wtedy piłam najlepsze wino w moim życiu, a gospodyni opowiedziała nam o produkcji wina (pokazała nam też samą winnicę).

Do Villány najprościej jest dojechać pociągiem z Pecsu.

villany

5. Velencei-tó to niewielkie jezioro położone na południowy zachód od Budapesztu. W zasadzie jest to taki Balaton ale mniejszy i bardziej lokalny (mniej zagranicznych turystów). Jezioro jest płytkie i muliste (powoli zarasta), ale mimo tego pozwala odetchnąć mieszkańcom Budapesztu w upalne, letnie tygodnie.

Można tam rozłożyć się na plaży (dzikiej lub płatnej), wyprawić się promem na drugi brzeg (np do Pákozd), lub podziwiać okoliczną florę i faunę (przy jeziorze Velence znajduje się rezerwat ptaków).

Można tam dojechać pociągiem z dworca Déli.

velenceito

 

Republika Czeska

1. Dolní Lomná. Łomna to dla mnie niezliczone wspomnienia. To tam poznawaliśmy się z M. To tam jeździliśmy na różne wycieczki. To tam M mi się oświadczył i wreszcie to tam mało nie umarliśmy w lutym 2012 roku.

Koniec lutego w 2012 roku był wyjątkowo ciepły. W niższych partiach na dobre rozgościła się wiosna (wczesna, ale jednak wiosna), a my nie podejrzewaliśmy, że w górach zima jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Naiwność. Bez zimowego sprzętu dostaliśmy się na całkowicie zasypany dwumetrowym śniegiem szlak. Drogę tę normalnie można pokonać w 45 minut. My szliśmy prawie 5 godzin i pokonaliśmy go, gdy już było ciemno. Efektem tej wycieczki były całkowicie zniszczone spodnie i pocięte przez zlodowaciały śnieg nogi. Ale przeżyliśmy i mamy nauczkę na przyszłość :-).

Z Dolnej Łomnej możemy wyruszyć na kilka pobliskich szlaków. Generalnie przynajmniej na tydzień byłoby co tutaj robić. Miejsce jest bardzo spokojne i nie tak przeludnione, jak popularne szlaki w polskich Beskidach. Do tego nocleg nie kosztuje majątku a czeskie jedzenie jest pyszne i sycące. Zimą także znajdziemy tutaj mnóstwo atrakcji, ponieważ jest tu sporo tras zjazdowych oraz tras dla narciarzy biegowych.

lomna

2. Brno to chyba drugie miasto, w którym chciałabym mieszkać, gdybym mogła wybierać (pierwszym jest Budapeszt). Tam M pojechał w czasie studiów na wymianę studencką, więc odwiedzając go miałam okazję trochę poznać miasto i jego okolice. Przede wszystkim Brno nie jest dużym miastem a przez to jest całkiem spokojne. Otaczają go piękne wzgórza porosłe lasami, po których godzinami można wędrować (uwaga tylko na kleszcze, bo jest ich tam sporo).

Brno leży na Morawach, więc klimat tutaj jest nieco lepszy niż w Polsce. Jest ciepło i przyjemnie.

Z ciekawszych zabytków polecam twierdzę Špilberk z drugiej połowy XIII wieku, katedrę św. Piotra i Pawła (oryginalnie romańska a przebudowana w stylu gotyckim) oraz całe centrum Brna, które jest bardzo malownicze.

brno

3. Strażnica (Strážnice) to niewielkie miasteczko położone koło Hodonina (Hodonín) na Morawach. Pierwsze pisemne wzmianki o Strażnicy pochodzą już z początku XIV wieku, ale jego początki sięgają wcześniejszych czasów. Nazwa miasta pochodzi od jego pierwotnej funkcji. W II połowie XIII wieku Strażnica została na trwałe przyłączona do państwa Przemysła Otokara II. Co ciekawe, od XIX wieku w Strażnicy mieszka praktycznie taka sama ilość ludzi (około 5500 – 6000 mieszkańców).

Z ciekawszych zabytków w Strażnicy polecam zamek z rozległym parkiem, Baťův kanál (tak, to ten od butów) z pierwszej połowy XX wieku, bramę (Veselská brána) oraz oczywiście wieżę strażniczą. Warto zwrócić także uwagę na specyficzne malunki zdobiące ściany i wejścia do budynków oraz przydrożne kapliczki.

W Strażnicy znajduje się także skansen. Jest to bardzo malownicze miejsce, gdzie można podglądnąć, jak wyglądało życie na morawskiej wsi w XIX wieku.

Pojechaliśmy do Strażnicy, ponieważ mój mąż został zaproszony razem ze swoją grupą rekonstrukcyjną na małą akcję w tamtejszym muzeum.
straznica

4. Karwina to miasto, gdzie urodził się M, a więc znam go praktycznie na wylot. Najbardziej podoba mi się tutaj stary Frysztat oraz park przy zamku. Miasto Karwina mieści się między Czeskim Cieszynem a Ostrawą. Obszar Karwiny tworzą kilka dawniej samodzielnych miejscowości. W XIX wieku ze względu na odkrycie w tym rejonie bogatych złóż węgla, nastąpił gwałtowny rozwój ekonomiczny i demograficzny. Sam Frysztat jest drugim najstarszym miastem po Cieszynie w księstwie cieszyńskim. Znajduje się tutaj niewielki rynek z ratuszem, kościół oraz zamek z korzeniami sięgającymi aż XIV wieku, chociaż obecną postać nadano mu pod koniec XVIII wieku dzięki hrabiemu Larisch von Mönnich. Za pałacem znajduje się rozległy park, który pierwotnie należał do hrabiego. Dziś można się nim swobodnie przechadzać, podziwiać zagrodę z danielami (ponoć kiedyś chodziły tutaj wolno) i rozkoszować się spokojem.

karwina

5. Mělnik jest dla mnie wspomnieniem młodości. Pojechałam tam z M (jeszcze nie moim, ale prawie) i dwoma przyjaciółkami. Mieliśmy tam pracować przy wykopaliskach. Zabawa była przednia, nic nie rozumiałyśmy z czeskiego (więc M robił za tłumacza) i nauczyłyśmy się tam więcej niż na wcześniejszych praktykach w Polsce. Od czasu tej wycieczki jesteśmy z M razem a to w tym roku będzie 8 lat.

Mělnik leży niedaleko Pragi w miejscy gdzie Wełtawa łączy się z Łabą. Jest to miejsce niezwykle urokliwe. Znajdują się tutaj winnice (specyficzny mikroklimat), a wino stąd jest bardzo smaczne. Stara część miasteczka posiada urokliwe kamieniczki, niewielki rynek i klimatyczne knajpki. Za wiele zabytków tutaj nie znajdziemy, za to możemy odpocząć w ciszy.

melnik

 

I to już koniec. Mam nadzieję, że będąc na Węgrzech, czy w Republice Czeskiej odwiedzicie któreś z podanych przeze mnie miejsc.

Tedi

Ten projekt jest dedykowany Stowarzyszeniu Piękne Anioły. Jeżeli spodobał Ci się mój post, możesz wesprzeć Fundację dowolną kwotą. Więcej informacji na naszym blogu.

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.