Po godzinach

Romantyczny weekend tylko we dwoje zakończony idealnym…

On i ona od zawsze mieli się ku sobie. Może od kiedy się poznali. A było to już 10 lat temu! Szybko wzięli ślub, razem zamieszkali i było im cudownie. Były romantyczne kolacje, wspólne wyjazdy, czasem jakiś romantyczny weekend, mnóstwo oglądniętych filmów i wspólne pasje.

I zapragnęli mieć dziecko.

A potem dość szybko zamarzył im się drugi maluch.

Z dwójką dzieci to już nie jest taka prosta sprawa, chociaż rodzice liczniejszej gromadki stwierdzą, że dwójka to prawie jak wakacje. Dla naszych bohaterów wakacje to zupełnie nie były. Mała różnica wieku między dziećmi nie była prosta sprawą. Pewnie, że cieszyli się z dziećmi, ale z utęsknieniem wyczekiwali godziny 20, gdy dzieci już spały. Także nieśmiało marzyli o krótkim weekendzie tylko we dwoje.

Mijały tygodnie, miesiące, lata… No dobra, nie aż tak długo. Ale w końcu dzieci były już na tyle duże, że dało się je na ten upragniony i zaplanowany romantyczny weekend zostawić babci. Maluchy z babcią były bardzo zżyte, więc miało obejść się bez problemów. Na wszelki wypadek On i Ona postanowili weekend spędzić gdzieś niedaleko, maksymalnie godzinę drogi do domu. Takie zabezpieczenie na wypadek, gdyby jednak dzieci zastrajkowały i kategorycznie zażądały rodziców.

Wybrali niewielki hotelik w górach. To miała być tylko jedna noc, ale miała być perfekcyjna. Zaplanowali pyszną kolację, której nie będą musieli przygotowywać i którą nikt nie będzie rozrzucać dookoła stołu. Mieli zjeść siedząc przy stole a nie wstając co chwilę po wodę/herbatkę/soczek/inną łyżeczkę/nie tę kanapkę. Miało być cicho, spokojnie i smacznie. Ona już nie karmiła piersią i wymarzyła sobie dobre winko. Jedną lampkę, albo dwie, ale nie więcej, bo po kilku latach abstynencji mogłoby jej się w głowie zakręcić. A przecież nie o to chodzi we wspólnym weekendzie. W głowie miało się kręcić trochę później i to nie od wina.

Po kolacji mieli udać się do hotelowego pokoju i zrobić to czego nie robili swobodnie od dawna, a o czym długo już marzyli mając na twarzy sekretny uśmieszek. Miała to być ich noc – wspólna noc. Miało być tak, jak było zanim pojawiły się dzieci. Miało być spontanicznie, wspaniale, rozkosznie i w każdej możliwej pozycji.

W końcu nadszedł upragniony weekend. Dzieciom dali po buziaku, zostawili je babci i pojechali. Nie mogli uwierzyć, że to wszystko jest prawda i że spędzą tę noc sami. Kolacja była wyśmienita. Jeszcze nigdy nie jedli tak dobrej kaczki. A może jedli, tylko nie pamiętali, że jedzenie w spokoju może tak dobrze smakować. Od czasu do czasu zerkali na telefon, ale nic nadzwyczajnego się widocznie nie działo.

Po kolacji podekscytowani udali się do pokoju. Świeża pościel kusiła niezmiernie. Wszystko było czyste, pachnące i niezmącone dziecięcą ręką. Sielanka!

Teraz przyszła czas na prysznic. Najpierw Ona, potem On. I gdy już byli tak czyści i nieskalani wieczorną kaszką, jak hotelowy pokój, zrobili to o czym od dawna marzyli.

Poszli spać.

I spali do późnego rana.

I nikt im tego snu nie zakłócał.

Tak minął im idealny romantyczny weekend ;-).

Tedi

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

 

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.