Strefa mamy

Pieluszki wielorazowe – nie taki diabeł straszny!

Kiedy mówię komukolwiek, że używam pieluszek wielorazowych, często słyszę coś w stylu „jak Ci się chce, mnie by się nie chciało”, albo „oj, to musisz mieć kupę roboty”… W rzeczywistości pieluszki wielorazowe są prostsze w użyciu niż się wydaje większości ludziom, którzy używają jednorazówek. Samo zobaczcie!

Najczęstsze wady stosowania wielorazówek wskazywane przez ludzi (którzy wielorazówek nigdy nie używali), są:

  • Trzeba prać
  • Śmierdzą
  • Trzeba się babrać w kupie
  • Za dużo na to czasu schodzi

Zaraz się z wszystkimi tymi „wadami” rozprawię 😀

Trzeba prać

To oczywiste, że trzeba pieluszki wielorazowe prać. Za to w większości domów są teraz pralki automatyczne, więc pranie pieluszek wielorazowych polega na tym, że wrzucasz do pralki, dodajesz środek piorący i pierzesz. Mało z tego! Wielu ludzi, którzy używają pieluszek wielorazowych piorą je także z ubrankami dziecięcymi a nawet swoimi. Odpowiednie dobranie środków piorących powoduje, że wszystko się pięknie dopiera i pachnie odpowiednio. Czy faktycznie w takim wypadku to jest problem?

Nawet koszty prania doliczone do kosztu zakupu wielorazówek i tak wychodzą taniej niż pieluchowanie dziecka pieluszkami jednorazowymi. Wyliczeń tutaj akurat nie będę Wam pokazywać, bo nie ma sensu. Internet jest tego pełny ;-).

Śmierdzą

Składowanie pieluszek wielorazowych to nic przyjemnego, ponieważ musisz mieć na to miejsce i jeszcze musisz zrobić tak, aby w całym domu za chwile nie pachniało, jak w chomiczej klatce ;-). Na to mam bardzo dobry patent. W łazience stoi u mnie wiadro z pokrywką, do którego wrzucam brudne pieluszki i do tego wiadra dodaję też kilka kropli olejku z drzewa herbacianego. Brzydki zapach poza wiadrem nie istnieje ;-). A piorę pieluchy czasami co drugi dzień.

Poza tym nie raz pamiętam, jak trzeba było przy jednorazówkach dwa razy dziennie latać do kosza, bo pomimo wsadzenia takiej pieluchy do szczelnego woreczka i tak było czuć to i owo…

Trzeba się babrać w kupie

O! Tu trochę przyznam rację, ponieważ jest to coś, czego nie znoszę. Ale na to też są sposoby. Przede wszystkim na początku dziecko produkuje „mleczną” kupkę (karmione piersią) i ta kupka ponoć rozpuszcza się w wodzie, więc pieluszkę bez zapierania można wrzucić do pralki i wyprać. Ja nigdy tak nie robiłam. Zawsze najpierw spłukałam większość do umywalki (było nie było jest to rzadkie, więc niczego nie zatka). Poza tym duża część maluszków karmionych piersią kupki robią dość rzadko (nawet raz na 5 dni). Cóż też jest dużym ułatwieniem.

Po rozszerzaniu diety kupa staje się bardziej zwięzła i już nie można wrzucić tego do pralki, ani do umywalki. Ale to też nie jest problem. Jakbym miała remontować sobie mieszkanie, zanim miałam dzieci i bym o tym wiedziała, zrobiłabym sobie prysznic przy ubikacji. Bierzesz sobie słuchawkę prysznicową i do ubikacji wszystko z pieluszki spłukujesz. Problem rozwiązany. Prysznica nie posiadam przy ubikacji, więc bardzo długi czas używałam jednorazowych bibułek. Są całkowicie biodegradowane i zatrzymają praktycznie całą zwięzłą kupkę. Bibułkę z kupą wrzucasz do ubikacji i spłukujesz a pielucha ląduje w pralce (lub we wiadrze).

Jeśli akurat nie masz dostępu do bibułek, kupę z pieluszki można też zeskrobać (spokojnie, to łatwo schodzi, bo nie jest zaschnięte) za pomocą na przykład środka od rolki papieru toaletowego. Przy większości papierów te środki również można wrzucać do ubikacji (na opakowaniu papieru toaletowego mielibyście mieć napisaną tę informację). A drobne resztki można spłukać już wodą w umywalce.

Niby jest z tym trochę „babrania się”, ale szybko się do tego można przyzwyczaić no i w sumie dzieci zwłaszcza na wielorazówkach bardzo szybko łapią kwestie nocnikowe. Pamiętam, że Smok gdy miał rok już wszystkie grubsze sprawy załatwiał do nocnika. Młodszemu zajęło to więcej czasu, ale i tak nie było to takie złe.

Za dużo na to czasu schodzi

Kiedyś, gdy Młodszy miał jakiś rok, policzyłam ile czasu mi schodzi na codzienne ogarnianie pieluszek wielorazowych.

Co przy nich trzeba zrobić:

  • założyć
  • ściągnąć
  • wrzucić do wiadra
  • wyprać
  • rozwiesić
  • schować
  • oczyścić z kupy

Pieluchy wielorazowe zakłada się i ściąga się tak samo, jak jednorazówki. Czas więc mamy ten sam. Wrzucenie do wiadra to znowu podobny czas, jak wrzucenie jednorazówki do kosza. Tu pozostaje jeszcze kwestia tego, że czasami z jednorazówkami trzeba częściej ten kosz na śmieci opróżniać, zwłaszcza gdy się normalnie segreguje odpady i zwykłych śmieci jest niewiele, ale zostawmy to na boku.

Pozostaje więc dodatkowy czas na pranie, rozwieszanie, schowanie czystych pieluszek i oczyszczanie z kupy. Jak już Wam wcześniej pisałam, piorę pieluszki co drugi dzień, czasami częściej. Bywa, że piorę pieluchy z innymi rzeczami, ale na potrzeby moich wyliczeń przyjęłam, że piorę je osobno. Roczne dziecko powiedzmy, że robi 1-2 kupy dziennie (czasami wcale). Na potrzeby wyliczeń nie używałam bibułek, aby było trudniej i każdą kupę usuwałam ręcznie (sposobem opisanym wyżej).

Po zliczeniu każdego dnia czasów i wyliczeniu średniej na tydzień wyszło mi, że każdego dnia pieluchy wielorazowe zajmują mi niecałe 6 minut. Używając bibułek, czy przy maluchu karmionym jeszcze piersią, wychodzi tego czasu jeszcze mniej.

Czy to jest dużo? Zwłaszcza, że dzięki temu zyskamy zdrowszą skórę dziecka, mniej śmieci, które rozkładają się nawet 500 lat i oszczędność pieniędzy.

Sami oceńcie 😉

*Tekst napisany w ramach Europejskiego Tygodnia Redukcji Odpadów i akcji Hellowielo. Na zdjęciu pieluszki Pupus.

Olga

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

 

 

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.