Strefa kobiety

Blogerę jestem i nic co darmowe…

Zazwyczaj staram się nie pisać specjalnie o blogowaniu. Uważam, że są więksi ode mnie specjaliści w tym temacie i oni zdecydowanie lepiej przekażą każdą wiedzę z tematów „jak blogować” czy coś w tym stylu. Jednak ostatnio odczuwam jakąś dziwną koncentrację maili, które po prostu marnują mój czas. Być może jest to właśnie pora na zaktualizowanie zakładki współpraca. Pewnie niedługo to zrobię. Ale teraz chciałabym Wam napisać o kilku propozycjach, które ostatnio otrzymałam, a które powodują, że muszę regularnie czyścić ekran monitora, ponieważ mój śmiech jest zbyt wylewny ;-).

No to do dzieła.

Kto się nie ceni…

Dłuższy czas temu, gdy mój blog był dość świeżą sprawą, statystyki marne i w ogóle nikt o mnie prawie nie wiedział, współpracowałam czasami z pewną firmą, która za jeden tekst płaciła 100 zł. Oczywiście brałam takie zlecenie tylko wtedy, jeśli dany przedmiot odpowiadał tematyce bloga. Dziś ta sama firma za taką samą pracę oferuje… 35 zł. Wszystko w sklepach drożeje a płace spadają. Jak widać wspomniana firma znajduje osoby, które za taką stawkę pracują, bo inaczej nie byłoby takiej propozycji. A jeszcze czasami bywa, że dostanę zapytanie, dlaczego nie chcę dla nich pisać. No cóż. Wolę pisać dla siebie.

Już całkiem niedawno napisała do mnie osoba reprezentująca jedną z bardziej znanych firm produkujących kosmetyki i środki higieniczne dla dzieci i niemowląt. Współpraca wyglądała obiecująco dopóki nie zeszłyśmy na kwestię zapłaty. Otóż pani stwierdziła, że żądam za wpis zdecydowanie za dużo, ponieważ ona chce tylko żebym link wrzuciła do jakiegoś wpisu, który mam już zaplanowany i ewentualnie napisany. Bo przecież ja tej pracy nie muszę wykonać. Tylko link wrzucam i tyle. Nie wiem, gdzie ta pani żyje, ale kilka maili z nią wymieniłam tłumacząc, że każdy tekst na moim blogu musiałam napisać sama i za każdym razem włożyłam w to czas, talent itd. Po tych kilku mailach przestałam odpisywać, bo uznałam, że ta dyskusja nie ma sensu. Prościej by było coś wytłumaczyć trzylatkowi, który właśnie wpadł w histerię 😉

A najciekawsze jest to, że reklamę tych produktów widziałam na jednym z poczytniejszych blogów parentingowych i wątpię, by była ona darmowa ;-).

To, co darmowe

Na temat pracy za barter można by było całą książkę na pisać. Sama często dostaję takie propozycje. Przeciwko barterowi nic szczególnego nie mam, ale musi spełniać kilka kryteriów. Taki barter musi być o takiej samej wartości (lub wyższej) jak zapłata w gotówce. Dodatkowo musi być to rzecz, która faktycznie mi się przyda i normalnie chciałabym ją kupić. A tu oczywiście nie jest już tak różowo. Kilka propozycji dostałam na przykład za etui do telefonu warte 35 zł lub za 3 butelki napoju (którego miałam przetestować i ocenić) itd. Ciekawa jestem czy potem znaleźli kogoś, kto za takie wynagrodzenie pracował. Naprawdę jestem ciekawa.

A już najbardziej mnie chyba rozśmieszyła pewna pani, która na moją wycenę postu sponsorowanego stwierdziła, że jest mnóstwo blogerek, które zrobią to za darmo… Nie zdziwiłoby mnie to w ogóle, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy faktycznie ludzie przestali cenić siebie i swoją pracę.

Kłamstwo ma krótkie nogi

Często także zdarza mi się, że zgłasza się ktoś do mnie z propozycją współpracy dotyczącą super ekstra kosmetyków naturalnych. Czysta natura, żadnych parabenów, świństw i w ogóle miodzio. Wtedy ja robię jedną podstawową rzecz – proszę o listę składników (na stronach internetowych zazwyczaj ograniczają się tylko do podania tzw składników aktywnych). Dostaję wtedy zazwyczaj zdjęcie buteleczki z szamponem, balsamem czy innym produktem a tam pochodna formaldehydu, PEGi, EDTA, Propylene Glycol lub inne tego typu kwiatki. Czysta natura… A świstak siedzi i to wszystko zawija.

Czy tak trudno sprawdzić, czy faktycznie kosmetyki, które się reprezentuje są naturalne i mają dobry skład? Chyba że ta osoba doskonale o tym wie i bazuje na niewiedzy blogerek? Bo niejednokrotnie potem widziałam te same kosmetyki reklamowane u innych i wychwalane, jakie to one nie są świetne. Kosmetyki, nie blogerki ;-).

Też miewacie takie dziwne propozycje?

Tedi

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zostaw po sobie komentarz, polub lub udostępnij. Będzie mi bardzo miło :-).

facebook-icontwitter-iconinstagram-icongoogle-plus-2-icon

 

Olga Vitoš

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Ciągle muszę coś roboć. Jestem mamą, doulą i kobietą, która uwielbia działać. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym a także po stracie dziecka. Prowadzę warsztaty dla kobiet w ciąży i dla rodziców. Jestem prezesem Fundacji Kocham Zapinam, dzięki której promuję bezpieczne przewożenie dzieci w samochodach. Maluję, tłumaczę z języka czeskiego oraz tworzę książki dla dzieci. Jestem także jednym z twórców akcji #MaluchyNaBrzuchy.